Drukuj Powrót do artykułu

New York Times o Benedykcie XVI: nie był konserwatystą, potrafił zadziwić ateistów

13 stycznia 2023 | 06:00 | o jj (KAI Tokio) | Nowy Jork Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. Catholic Church England / flickr.com

Wbrew potocznym stereotypom Benedykt XVI nie był konserwatystą i po dziś dzień zadziwia świat, a zwłaszcza agnostyków i ateistów – napisał po pogrzebie papieża seniora katolicki dziennikarz Matthew Walter w „New York Timesie”. Jest on ponadto redaktorem katolickiego czasopisma literackiego „The Lamp” i współpracownikiem Instytutu Badan nad Ekologią Ludzką na Katolickim Uniwersytecie Ameryki w Waszyngtonie.

Autor przypomniał na wstępie liczne stereotypy o zmarłym 31 grudnia ub.r. papieżu, zwłaszcza z wcześniejszego okresu, gdy prawie ćwierć wieku (1981-2005) kierował on Kongregacją Nauki Wiary. Uchodził wówczas za „dobrego i złego policjanta”, który stał u boku Jana Pawła II. Ale o ile papież-Polak dzięki swemu pogodnemu usposobieniu i serdeczności, zwłaszcza podczas licznych podróży po świecie, zyskał sobie podziw ze strony niemal wszystkich, o tyle krytycy postrzegali kardynała Josepha Ratzingera jako „przeżytek z czasów przedsoborowych”.

Zdaniem Waltera „naznaczony pewnym dystansem sposób mówienia (zmarłego) mógł być odbierany jako (język) człowieka skrajnie konserwatywnego, sceptyka i kogoś dalekiego od zrozumienia współczesnego świata. Nazywano go «Bożym rottweilerem».

Również w tej sprawie Walther ma krańcowo odmienne zdanie. Według niego Benedykt XVI jako teolog w niczym nie przypominał tych jego karykatur. „Przez ostatni tydzień zagłębiłem się w lekturę jego autoryzowanej biografii napisanej przez Petera Seewalda i oczywiście w jego własne artykuły i dzieła. Odkryłem w nich także młodego, romantycznego profesora teologii, pełnego nadziei na odbudowanie zarówno własnego kraju po tragedii wojennej, jak i – gdy już studiował w Rymie – całego Kościoła” – napisał autor artykułu w dzienniku nowojorskim.

Przytoczył jedno ze zdań Ratzingera-poety: „Moje drzewko cytrynowe na tarasie rodzi już po raz drugi owoce i rokuje obfite zbiory”. Wbrew wielu opiniom Benedykt jest nie sztywnym teologiem, ale raczej „trudnym do sklasyfikowania myślicielem, mającym wiele wspólnego z S. Kierkegaardem, J. H. Newmanem czy G. K. Chestertonem”. Zdaniem dziennikarza ci szczególni autorzy odegrali ważną rolę w historii zachodniego chrześcijaństwa, gdyż używając języka swoich czasów, potrafili zarazem przekazać podstawowe zagadnienia (ludzkości) w sposób ponadczasowy”.

Jednym ze stereotypów nt. „tradycjonalizmu” Benedykta XVI ma być jego stosunek do tradycyjnej („trydenckiej”) Mszy św. Autor artykułu nie ukrywa, że sam co tydzień uczestniczy wraz z ok. 100 tys. amerykańskich katolików właśnie w takiej liturgii, za co jest wdzięczny zmarłemu papieżowi. Jednocześnie zauważył, że „do końca swoich dni (Benedykt) nie podważał znaczenia Vaticanum II, jego reform liturgicznych i innych zmian w Kościele ani nawet nie poddawał w wątpliwość ich sensu. Ale czuł przy tym, że ta nowa Msza niestety mogła być niekiedy „mało budująca” a nawet zbanalizowana. Uważał, że zmiany liturgiczne powinny dokonywać się powoli, w sposób organiczny. Był przeciwny tym, którzy ciągle szukali liturgicznych nowinek. Uważał też, że w tej nowej Mszy może brakować niekiedy wymiaru «kosmicznego» (o czym napisał w swoich rozważaniach o liturgii)”.

Warto też przypomnieć, że w czasie Soboru tradycjonaliści kościelni z kard. Alfredo Ottavianim na czele podejrzewali w latach sześćdziesiątych właśnie późniejszego papieża o wprowadzenie „nowego języka teologii”. „Młody Ratzinger czuł się o dziwo w tym nowym świecie jak we własnym domu. A był to świat, w którym Edmund Husserl czy nawet Jean-Paul Sartre uchodzili za autorytety na miarę ojców Kościoła w poprzednich wiekach. W takim świecie mówienie o «Cudownym Medaliku» czy o «brązowawym szkaplerzu» stawało się kłopotliwe. I tu rodzi się kolejny «paradoks Ratzingera»” – zauważył M. Walther.

Według niego „wielu wielbicieli papieża seniora, wdzięcznych mu za przywrócenie Mszy trydenckich, jednocześnie czuje pewne zażenowanie, czytając jego książki czy artykuły na takie tematy, jak np. sens zmartwychwstania czy piekła”. W swoim „Wprowadzeniu w chrześcijaństwo” z 1968 (uważanym przez wielu krytyków za «odejście» Ratzingera od jego rewolucyjnych poglądów) czy „Eschatologii” przedstawia on piekło jako „prawdziwą i katastrofalną samotność, która będąc poza zasięgiem miłości, niekoniecznie musi być miejscem ognia i siarki, ale o którym jednak jasno i wyraźnie nauczał Jezus” – przypomniał autor.

Innym paradoksem Benedykta XVI może być fakt, że największymi odbiorcami wielkiego daru, jakim jest jego twórczość, są … niewierzący. W 2011 w orędziu na Światowy Dzień Pokoju papież zwrócił się przede wszystkim do „agnostyków i innych walczących oraz poszukujących”. Paradoksalnie pochwalił tę ich postawę, gdyż może ona „oczyścić wiarę wierzących. I w ten sposób Bóg, prawdziwy Bóg, może stać się bardziej «dostępny» dla wszystkich ludzi”. Autor poleca owym agnostykom niewielkie dziełko Ratzingera o Księdze Rodzaju. Pisze on tam o „fundamentalnym chaosie w świecie, który przypomina ciało smoka. A ludzie, będąc częścią tego świata, mają w sobie niestety także jego (smoka) krew w sobie”.

Zarazem jednak dla Benedykta było oczywiste, że wierni muszą się dzielić czymś, co przechowują jako skarb, ze swymi (niewierzącymi) braćmi. „Tak, wszyscy jesteśmy dziećmi tego starożytnego chaosu. Ale istnieje coś większego od niego. Pomimo całej naszej ułomności, w centrum nas istnieje Bóg, którego można rozpoznać po Jego darach. Jest to Bóg, który nie tylko kocha, ale który sam w sobie jest Miłością” – napisał ówczesny papież.

Zajmujący się także poezją M. Walther na początku swojego artykułu przytoczył słowa z wiersza angielskiego poety Wystana H. Audena (1907-73), który o swoim zmarłym przyjacielu – też poecie W. B. Yeatsie napisał: „Słowa martwego człowieka zmieniają wnętrza żyjących” (The words of a dead man are modified in the guts of the living). I to samo zapewne można odnieść do czekającej jeszcze na dalsze odkrycia bogatej spuścizny po Benedykcie XVI – uważa M. Walther.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.