Drukuj Powrót do artykułu

Niezwykle inspiruje mnie młody Kościół w Azji

12 lipca 2012 | 16:00 | Rozmawiał: Krzysztof Tomasik (KAI) / pm Ⓒ Ⓟ

„Niezwykle inspiruje mnie młody Kościół w Azji. Ma on ogromny potencjał i bogactwo, gdyż rodzi się na styku różnych religii i kultur. To wychodzi na dobre tak mieszkańcom Azji, jak i chrześcijaństwu” – mówi w rozmowie z KAI o. Andrzej Madej OMI, oblat Maryi Niepokalanej.

Przełożony missio sui iuris w Turkmenistanie opowiada m. in. o swojej pracy misyjnej i dyplomatycznej, problemach przed jakimi stoi kraj w 22 lata po upadku komunizmu i odzyskaniu niepodległości, relacjach z muzułmanami i przedstawicielami Kościołów chrześcijańskich, a także, jak postrzega Kościół w Polsce z turkmeńskiej perspektywy i poezji, której stara się poświęcać swój wolny czas.

Publikujemy tekst wywiadu:

KAI: Czym żyją ostatnio katolicy w Turkmenistanie?

O. Andrzej Madej: W ostatnim czasie ważnym wydarzeniem dla naszej małej wspólnoty był udział kilkunastu jej przedstawicieli w 50. Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym w Dublinie. Nasi wierni zobaczyli, że mają swoje miejsce w Kościele powszechnym. Byliśmy przez wszystkich, organizatorów i uczestników, niezwykle hołubieni. Pytany o swoje wrażenia przed Mszą św. wieńczącą Kongres jego sekretarz generalny wśród niespodzianek wymienił udział 16-osobowej delegacji turkmeńskiego Kościoła katolickiego, liczącego ogółem 150 wiernych. To znaczy, że do Dublina przyjechało ponad 10% katolików z Turkmenistanu!
Oprócz wielu przeżyć religijnych doświadczaliśmy w stolicy Irlandii wspaniałej gościnności i życzliwości. Mieszkaliśmy w irlandzkich rodzinach, które niezwykle ciepło nas przyjęły. Byliśmy także gośćmi Oblatów Maryi Niepokalanej. Podejmował nas tam o. Tomasz Kościński OMI, który wcześniej przez 11 lat pracował w Turkmenistanie. Ponadto nasi ludzie mogli zobaczyć, jak funkcjonuje społeczeństwo obywatelskie o długiej tradycji demokratycznej. Po raz kolejny utwierdziłem się, że naszą misją jest także pokazywanie ludziom nie tylko Kościoła, ale i świata.

KAI: Czy katolicy w Turkmenistanie w większości mają polskie korzenie?

– Pamiętam, że gdy 16 lat temu przybyłem do Turkmenistanu, od szefa tamtejszej Polonii otrzymałem listę osób, które mogły mieć polskie korzenie. Przez pierwsze miesiące staraliśmy się wiele z nich odwiedzić. Chodziliśmy od drzwi do drzwi, szukając katolików z polskim rodowodem. Niektórzy odwiedzani przez nas w ogóle nie wiedzieli, że mają coś wspólnego z Polską, a tym bardziej z Kościołem katolickim. Można więc powiedzieć, że zaczynaliśmy budować katolicką wspólnotę od zera. Ciekawe, że pierwsze rodziny, które weszły do naszego Kościoła, pochodziły z USA i Iraku. W latach 1997-2000 nikt w dni powszednie nie przychodził na Eucharystie odprawiane przez dwóch misjonarzy. Był to dla nas czas wielkiej próby. Trzeba było przygotować najpierw ludzi do chrztu świętego.

KAI: Zatem skąd pochodzą wasi wierni?

– W naszej wspólnocie jest obecnie kilka rodzin o polskich korzeniach, kilka z innych narodów słowiańskich, a ostatnio – ku naszej wielkiej radości – zaczęły do nas przychodzić turkmeńskie kobiety. Ustanawiając nasz Kościół, kard. Jozef Tomko, ówczesny prefekt Kongregacji Ewangelizacji Narodów, napisał w dekrecie, że powinniśmy działać w Turkmenistanie na zasadzie „implantatio Ecclesiae”, tak abyśmy budowali Kościół wśród mieszkańców tego kraju, a nie ograniczali naszej misji tylko do Polaków czy Słowian. Na początku grupa wiernych z polskimi korzeniami myślała, że będziemy przede wszystkim im służyć, modlić się po polsku czy też uczyć ich dzieci języka polskiego. Tłumaczyliśmy, że zostaliśmy posłani do wszystkich, a nie tylko do naszych rodaków.

KAI: W jakich językach modlicie się?

– Modlimy się przede wszystkim po rosyjsku. W tym języku odprawiamy w niedziele Mszę św., w której uczestniczy najliczniejsze grono wiernych. Ponadto tego samego dnia wieczorem sprawujemy Eucharystię po angielsku dla dyplomatów i ich rodzin oraz dla pracowników zagranicznych firm obecnych w Turkmenistanie. Ostatnio w stolicy kraju Aszchabadzie przybywa ludzi, którzy nie znają rosyjskiego, i to nas zmusza do bardziej intensywnej nauki języka turkmeńskiego. Poświęca się jej szczególnie o. Rafał, dzięki któremu powoli zaczynamy się modlić po turkmeńsku. Mamy już przetłumaczone podstawowe modlitwy i, co ważne, w tym roku zakończy się przekład całej Biblii na turkmeński. Pracują nad tym protestanci z różnych denominacji. Dotychczas mieliśmy tylko tłumaczenie Nowego Testamentu, zresztą niezbyt dobre.

KAI: W 2010 r. zostaliście oficjalnie uznani jako wspólnota religijna. Na ile pomogło to waszej pracy?

– Przede wszystkim to, że jesteśmy już Kościołem zarejestrowanym, ucieszyło naszych wiernych. Poczuliśmy się trochę tak, jakbyśmy wyszli z podziemia. Do 2010 r. działaliśmy w ramach nuncjatury apostolskiej. Teraz już nie musimy korzystać z parasola dyplomatycznego, bo istniejemy jako autonomiczny Kościół uznany przez państwo.

KAI: Jak układają się teraz wasze relacje z władzami?

– Czekaliśmy na rejestrację 13 lat, ale już wtedy, gdy byliśmy duszpasterstwem w ramach przedstawicielstwa dyplomatycznego Stolicy Apostolskiej, władze nas szanowały i mogliśmy się bez przeszkód spotykać i modlić. Teraz jesteśmy wdzięczni prezydentowi i ministerstwu sprawiedliwości za przyznanie katolikom prawnego statusu. Obecnego prezydenta Gurbanguly Berdimuhamedowa poznałem, jeszcze gdy był członkiem poprzedniego rządu. A ponieważ pełnię także funkcję dyplomatyczną, spotykam się z nim przy okazji różnych uroczystości.

KAI: W korpusie dyplomatycznym jesteś chyba wyjątkiem…

– Tak, gdyż mam najdłuższy staż dyplomatyczny spośród wszystkich dyplomatów w Turkmenistanie. Jednak jestem przede wszystkim kapłanem, dlatego cieszy mnie, że jako osoba duchowna mam jeszcze do spełnienia jakąś małą misję wśród kolegów ambasadorów. Podczas oficjalnych uroczystości i świąt narodowych Turkmenistanu prezydentowi towarzyszą zwierzchnicy muzułmanów i Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, co sprawia, że się dobrze znamy i utrzymujemy kontakty.

KAI: Na ile jeszcze piętno komunizmu jest obecne w życiu Turkmenów?

– Przez dziesiątki lat Turkmenistan był republiką sowiecką. Wtedy wszelka religia – tak muzułmańska, jak i chrześcijańska – była tępiona. Przed 22 laty w całym kraju istniały tylko dwa meczety. Warto dodać, że Turkmeni to naród nomadów, nie wykształciła się u nich tradycja chodzenia i modlenia się w meczetach. Praktykowano raczej modlitwę w pustynnej jurcie czy w rodzinnym domu. Dopiero od niedawna muzułmanie zaczynają uczęszczać do meczetów. W ostatnich latach wybudowano ich ponad 200. Jednak piętno sowieckiej ateizacji trwa nadal, szczególnie wśród inteligencji, która przeszła przez indoktrynację naukowego ateizmu. Przez wielu religia wciąż uważana jest za „przeżytek”.

KAI: To chyba inna tendencja niż w wielu krajach postsowieckich, w których to inteligencja przyczyniła się do religijnego odrodzenia….

– Przede wszystkim należy zauważyć, że w Azji raczej nie ma ateistów. Azjata w sposób naturalny wierzy w Boga. Tam każdy jakoś wierzy, mimo że w wielu przypadkach religia nie przyjmuje postaci instytucjonalnej. Co do inteligencji i jej zainteresowania religią, pamiętam spotkanie z gronem profesorów na jednym z uniwersytetów moskiewskich i bardzo interesującą rozmowę na temat relacji wiary i rozumu – „fides et ratio”. Jej efektem było ważne spostrzeżenie: podczas gdy 100 lat temu walczono z religią w imię rozumu, to na przełomie wieków XX i XXI sytuacja jest zupełnie inna. Dziś wielu wątpi, że istnieje jedna prawda i że można ją znaleźć. Tymczasem Kościół w imię wiary nie przestaje bronić możliwości poznawczych rozumu.

KAI: Jakie macie relacje z muzułmanami?

– Jesteśmy dobrymi sąsiadami. Oni widzą, że nasza mała wspólnota nie uprawia prozelityzmu. Dlatego władze i zwierzchnicy muzułmanów są spokojni i nawet starają się nam pomagać.
Rytm życiu kulturalnemu i społecznemu w Turkmenistanie nadaje oczywiście islam, kalendarz muzułmański. Razem z wyznawcami Allaha świętujemy zakończenie ramadanu. Przy tej okazji przekazujemy im posłanie Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego.

KAI: Masz przyjaciół wśród muzułmanów?

– Oczywiście, nawet wśród duchownych. W Daszaus jeden z mułłów zaprosił mnie kiedyś na obiad i jedliśmy wtedy z jednej miski. W kulturze Turkmenów i muzułmanów jest wiele prostoty. Piękne jest na przykład to, że kiedy wybieram się do Polski, moi muzułmańscy przyjaciele mówią: „Prosimy, abyś pozdrowił swoich przyjaciół”. Nasza wspólna codzienność napawa nadzieją. Zmarła niedawno muzułmańska sąsiadka wielokrotnie prosiła mnie o modlitwę, a gdy już nie mogła chodzić, posyłała po mnie swoją wnuczkę, i szedłem, aby się u niej modlić. Ludzie prości nie stwarzają problemów i mówią zazwyczaj: „Bóg jest jeden dla nas wszystkich”.

KAI: Nie ma zagrożenia ze strony jakichś nurtów fundamentalistycznych?

– Władze Turkmenistanu są na to bardzo wyczulone i dbają o to, aby nie przenikały do kraju prądy fundamentalistyczne.

KAI: Jakie największe wyzwania stoją przed Turkmenami?

– Przypomnijmy, że Turkmenistan to kraj, który stoi na początku nowej epoki, tak w sensie kulturowym, jak i państwowym. Władze starają się budować jego tożsamość. Ponadto jest to kraj mocno zdeterminowany przez warunki naturalne. 82 proc. powierzchni zajmuje pustynia Kara-kum. Ukształtowanie terenu i obyczaje w dużym stopniu przypominają Ziemię Świętą. Można zobaczyć wiele tradycji podobnych do tych, jakie spotykamy w Biblii: chleb się tu łamie, a nie kroi, nie ma stołów ani krzeseł, obrządek pogrzebowy w tradycyjnych rodzinach jest taki sam, jak w Piśmie Świętym. We wszystkim obecna jest ujmująca prostota.
Turkmenistan słynie w świecie z dywanów. Dywan to taki przedmiot, który w tamtej kulturze towarzyszy człowiekowi od urodzenia do śmierci. W tkanych wzorach zawarta jest poezja tego narodu, to, co wyraża jego duszę i stanowi o kulturowej tożsamości. Cieszę się, że miałem okazję obdarować małymi dywanikami z Turkmenistanu i Jana Pawła II, i Benedykta XVI.

KAI: Jak wygląda praca z młodzieżą?

– Spotykamy się w każdą sobotę i prowadzimy katechizację. Możemy się pochwalić, że od 1997 r. jesteśmy obecni z grupą kilkunastu młodych ludzi na każdym z Światowych Dni Młodzieży. Mamy też mały zespół muzyczny, czasem wyjeżdżamy na wycieczki.

KAI: Nie czujesz się czasami samotny?

– Samotność w tym kraju to duże wyzwanie. Szczególnie ciężko było w latach 1997-2000, gdy byliśmy tam tylko we dwóch. Czasem rodziło się w nas poczucie bycia niepotrzebnym. Zadawaliśmy sobie pytanie: „Po co tutaj jesteśmy?”. Do tego dochodziły olbrzymie odległości dzielące nas od katolików w sąsiednich krajach. Nasz dom znajduje się w stolicy Aszchabadzie, a służymy także rodzinom, które są rozproszone po całym kraju. Odwiedzamy je parę razy w roku. Cieszymy się z jednego rodzimego powołania kapłańskiego. Z rodziny o polskich korzeniach pochodzi kleryk Anton, który teraz studiuje w Polsce i za trzy lata powinien przyjąć święcenia kapłańskie.

KAI: Największym Kościołem chrześcijańskim w Turkmenistanie jest Kościół prawosławny. Jak układają się wasze relacje?

– W Aszchabadzie są dwie cerkwie i jedna kaplica prawosławna. W całym kraju działa 12 parafii prawosławnych. Nie są to wielkie wspólnoty. Ożywiają się one szczególnie na Boże Narodzenie i Wielkanoc. Mamy z nimi dobre i przyjacielskie relacje. Problemem staje się język rosyjski, którym w Turkmenistanie posługuje się coraz mniej ludzi. Dlatego wiele rodzin prawosławnych wyjeżdża do Rosji. I tak maleje liczba prawosławnych.

KAI: A relacje z Kościołami protestanckimi?

– Jest kilka denominacji protestanckich, zapraszają mnie na spotkania swoich pastorów, czasem biorę w nich udział. Cieszę się, że jeden z pastorów w każdą środę wieczorem przychodzi do nas z grupką wiernych. Modlą się wtedy w naszej kaplicy przez całą noc. Ja po kilku godzinach wysiadam…

KAI: Jak postrzegasz Kościół w Polsce z turkmeńskiej perspektywy?
– Po 19 latach pracy poza krajem widzę coraz lepiej, ile jest dobra i wartości w Kościele nad Wisłą. Dostrzegam to szczególnie wyraźnie z perspektywy misyjnej. Z kolei za granicą najlepszą wizytówką polskiego Kościoła są – nie pochlebiając sobie – misjonarze. Możemy być z tego dumni. Warto zobaczyć radość i wdzięczność tamtych ludzi za polskich misjonarzy. Przekazuję te wyrazy wdzięczności: „Bóg zapłać Kościołowi nad Wisłą!”.

KAI: Andrzeju, jesteś poetą. Masz czas na pisanie wierszy?

– Wszyscy jesteśmy poetami! Nadal piszę wiersze. Przywiozłem teraz nowy tomik pt. „Wyblakłe ikony”, który zostanie wydany w Sandomierzu. Najczęściej piszę w samolotach, na dworcach, gdy czekam na przesiadkę. Niezwykle inspiruje mnie młody Kościół w Azji. Ma on ogromny potencjał i bogactwo, gdyż rodzi się na styku różnych religii i kultur. To wychodzi na dobre tak mieszkańcom Azji, jak i chrześcijaństwu. Mam nadzieję, że znajdziemy sposób na takie spotkanie, które nie będzie miało charakteru konfrontacji, lecz odbędzie się w duchu miłości i porozumienia. Jeden z teologów powiedział, że gdy zanosimy Ewangelię do kraju, który jej jeszcze nie zna, to w ogrodzie chrześcijaństwa pojawiają się nowe kwiaty. A wracając do tomiku, wybieram z niego wiersz pt. „Turkmeńska ziemia”:

Błogosław Boże turkmeńską ziemię

promieniem słońca

ziarnkiem piasku

i kroplą wody w południową porę

błogosław Boże każdego pasterza

co swoich trzód pilnie dogląda

aby żaden wielbłąd nie połamał nogi

aby nie zginęła ani jedna owca


Rozmawiał: Krzysztof Tomasik

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.