Drukuj Powrót do artykułu

O. Salij: Dzień Dziękczynienia przyczyni się do zbudowania Świątyni Opatrzności

06 czerwca 2009 | 06:00 | Maciej Kosiec OP / maz Ⓒ Ⓟ

Z jednej strony wszyscy żyjemy zanurzeni bez reszty w darach Bożych, z drugiej jako grzesznicy z natury jesteśmy niewdzięcznikami – podkreśla w rozmowie z KAI o. Jacek Salij OP.

Czy ustanowienie specjalnego Dnia Dziękczynienia jest potrzebne?

– Żyjemy zanurzeni bez reszty w darach Bożych. Darem Bożym jest już samo to, że istniejemy. Darem Bożym jest nasze zdrowie, zdolności, bliskie nam osoby – jak to powiedział Mikołaj Rej: „dobra żonka darem Bożym jest”. Darem Bożym jest to, że mamy co jeść i w co się ubrać. Darem Bożym są różne dobre rzeczy, które nas spotykają, ale kiedy przychodzą na nas jakieś złe rzeczy – choroby, nieszczęścia, krzywdy – wtedy również Bóg udziela nam swoich darów, abyśmy mogli jakoś sobie z tym złem poradzić. Codziennie otrzymujemy od Boga mnóstwo darów. To zanurzenie w darach Bożych może najwyraźniej objawia się w naszej zależności od powietrza, bez którego nie bylibyśmy w stanie przeżyć nawet kilku minut. Metafizycznie niemożliwe jest istnienie stworzeń, które nie zawdzięczałyby wszystkiego darowi Boga.

Czy staramy się dziękować Bogu za Jego dary? To, że zdrowie jest wielkim darem Bożym, najmocniej odczuwamy wtedy, kiedy w chorobie musimy się o nie modlić. To, jak wspaniałym darem Bożym jest dziecko, najlepiej wiedzą niepłodni małżonkowie. Dziwne to, ale więcej wdzięczności odczuwamy, zanim dar otrzymamy, niż kiedy go już otrzymaliśmy.

Po otrzymaniu daru zazwyczaj brakuje nam nawet tego minimum wdzięczności wobec Boga, jakim jest powstrzymanie się przynajmniej od aktywnej niewdzięczności. Przecież my nieustannie Jego darów nadużywamy, posługujemy się nimi niezgodnie z Jego wolą, a nawet przeciwko Niemu. Wdzięczności za dary Boże my, grzesznicy, musimy się dopiero uczyć. Słowo Boże – też dar Boży, i też przez nas wciąż niedoceniony – wiele mówi o dziękczynieniu Bogu za Jego dary.

Gdzie możemy znaleźć przykłady dziękczynienia w Piśmie Świętym?

– Właśnie! Raczej dziękczynienia, niż pouczeń, żeby o dziękczynieniu pamiętać. Ludzie Starego Testamentu umieli dziękować Bogu również za to, co mogło się wydawać ich własnym dziełem. Na przykład Eliezer, kiedy powiodła mu się misja matrymonialna, z jaką wysłał go Abraham, padł na kolana i dziękował Bogu, Jemu przypisując ten sukces.

Znamienne, jak często na kartach Starego Testamentu dziękuje się Bogu za dar stworzenia. „Wykrzykujcie na cześć Pana, wszystkie ziemie, służcie Panu z weselem” – to początek Psalmu 100. Jeszcze częściej dziękuje się Bogu za opiekę nad całym narodem. Kiedy Bóg obronił swój lud przed wojskami faraona, pierwszą rzeczą, jaką Izraelici wtedy zrobili, było wyśpiewanie Bogu pieśni dziękczynnej. Podobnie zachowali się powstańcy machabejscy po pokonaniu wojsk swoich ciemiężycieli: „Wracając śpiewali pieśni i dziękowali Bogu, że jest dobry i że na wieki Jego łaskawość” (1 Mch 4,24).

Ta ostatnia fraza: „bo na wieki Jego łaskawość” często pojawia się w dziękczynieniach Psalmów, zaś w Psalmie 136, który jest dziękczynieniem zanoszonym do Boga za różne poszczególne dzieła Jego opieki nad narodem, powtórzona jest aż 26 razy, w każdym wersecie tego Psalmu.

A w Nowym Testamencie?

– Dziękczynienie jest pierwszym tematem ewangelicznego opisu uzdrowienia dziesięciu trędowatych. Tylko jeden z nich wrócił do Pana Jezusa, żeby Mu podziękować. I tylko ten jeden, ten Samarytanin, został naprawdę uzdrowiony. „Idź, wiara twoja cię uzdrowiła” – powiedział mu Pan Jezus. Tylko on jeden doznał pełnego uzdrowienia, również uzdrowienia duszy. Pozostałych dziewięciu w ogóle nie pomyślało o tym, żeby Panu Jezusowi podziękować, dlatego poza oczyszczeniem z trądu ciała nie otrzymali nic więcej.

Mamy jeszcze w Ewangelii opis pyszałka, zanoszącego do Boga dziękczynienie fałszywe. „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem taki jak inni” – modlił się faryzeusz i pouczał Pana Boga, jacy ci inni są okropni, a jaki on wspaniały. Łaską obdarzył Bóg wówczas celnika, który z pokorą bił się w piersi i modlił się: „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu”.

Zwłaszcza listy apostoła Pawła przepełnione są dziękczynieniem. „Bogu mojemu dziękuję wciąż za was…” – mówi Paweł swoim duchowym dzieciom na początku 1 listu do Koryntian, potem to samo w liście do Filipian, do Kolosan, do Tesaloniczan. To wielkie przesłanie zwłaszcza dla rodziców i duszpasterzy. Zdecydowanie częściej powinniśmy modlić się za swoje dzieci – zarówno rodzone, jak duchowe. Bo wydaje się, że współcześni rodzice stosunkowo rzadko modlą się za swoje dzieci, a jeszcze chyba rzadziej dziękują za nie Panu Bogu.

Przypomnę może jeszcze, jak ostro ocenił apostoł Paweł brak dziękczynienia. W pierwszym rozdziale listu do Rzymian, napisał o poganach, że „choć Boga poznali, nie oddali Mu czci ani dziękczynienia, lecz znikczemnieli w myślach swoich i zaćmione zostało bezrozumne ich serce” (Rz 1,21).

Dla ludzi wierzących momentem dziękczynienia jest liturgia.

– Szczytem dziękczynienia jest Eucharystia. Ten grecki wyraz oznacza właśnie dziękczynienie, wdzięczność. Warto wyjaśnić, dlaczego uobecnienie ofiary, jaką Pan Jezus złożył za nas na krzyżu, nazywa się Eucharystią, czyli Dziękczynieniem. Otóż na kartach Nowego Testamentu wyraz ten pojawia się, zwłaszcza w formie czasownikowej, bardzo często, ponad 60 razy. Wyraża on taką odpowiedź na Boże dary, jakiej sam Bóg się spodziewa. Przyjmować dary Boże „eucharystycznie” znaczy przyjmować je z wdzięcznością i zgodnie z zamysłem Boskiego Ofiarodawcy.

Otóż wdzięczność nas, grzesznych, za Boże dary jest zawsze jakoś wybrakowana. Pierwszym człowiekiem, który w naszym współtworzonym przez grzech świecie przeszedł przez życie w postawie idealnej wdzięczności, był Jezus Chrystus – Syn Boży, który dla naszego zbawienia stał się jednym z nas. Wszystko, czym był w swoim człowieczeństwie, otrzymał – podobnie jak inni ludzie – od Przedwiecznego Ojca. Jednakże otrzymane dary – w przeciwieństwie do nas – przyjął z doskonałą wdzięcznością, w sposób doskonale zgodny z wolą swojego Boskiego Ojca.

Okazało się wówczas, że wszystkie dary Boże są dawane człowiekowi po to, żeby ostatecznie człowiek samego Boga przyjął w darze, a zarazem żeby sam oddawał się Bogu bez reszty. Okazało się też wówczas, że również w naszym grzesznym świecie jest to w pełni możliwe, choć bardzo trudne. Człowiek Jezus Chrystus dosłownie całą swoją ludzką naturą przyjmował Przedwiecznego Ojca i tak samo całkowicie Mu się oddawał. W tej postawie, w postawie adekwatnej do wielkości darów Bożych wdzięczności, trwał przez całe swoje ziemskie życie, także w straszliwie trudnych godzinach swojego umierania na krzyżu. Wówczas okazało się również, że kto oddaje się Przedwiecznemu Ojcu, staje się tym samym darem dla innych ludzi. Syn Boży na Kalwarii dopełnił jednocześnie całkowitego oddania się Ojcu i całkowitego oddania się nam, swoim braciom.

Ta całkowitość oddania się niebieskiemu Ojcu oraz ludziom (własnych morderców nie wyłączając) stanowi istotę Jego ofiary krzyżowej. Jest to jedyna ofiara, całkowicie i bez zastrzeżeń podobająca się Bogu. Ta właśnie ofiara uobecnia się podczas sprawowania Eucharystii. Odprawiamy ją, aby zanurzać się w trudnym dziękczynieniu Jezusa; chcemy jakby podpatrywać Go i otwierać się na Jego moc, ażeby Go jak najwięcej w tej Jego postawie dziękczynnej naśladować.

Czy nie jest tak, że w historii Kościoła zapominaliśmy o aspekcie dziękczynienia w naszej wierze. Gubiliśmy to jako chrześcijanie.

– Nawet to dziękczynienie nieraz wypaczaliśmy. Na pewno ciężką obrazą Boga było śpiewanie „Te Deum” po nocy św. Bartłomieja. Jednak nie widzę nic niewłaściwego w „Te Deum” wyśpiewanym po bitwie pod Grunwaldem czy po przepędzeniu Turków spod Wiednia. Osobiście wydaje mi się, że nasze pokolenie zbyt cicho śpiewało swoje „Te Deum” za upadek komunizmu, a przecież było to zwycięstwo bezkrwawe, zatem nasz śpiew powinien być szczególnie głośny.

Czy zgodziłby się Ojciec z opinią, że Kościół dojrzewając w pielgrzymowaniu odkrywa potrzebę dziękczynienia, które jest naturalną konsekwencją kultu miłosierdzia Bożego?

– Nasza skłonność do niewdzięczności podobna jest do skłonności, jaką ma każdy ogródek do zarastania chwastami. Nie trzeba się jej dziwić, ale przeciwstawianie się jej jest obowiązkiem każdego pokolenia Kościoła. A jeśli idzie o Dzień Dziękczynienia, jego doraźnym celem jest zbudowanie wreszcie Świątyni Opatrzności – tego wciąż niedopełnionego wotum dziękczynnego za Konstytucję 3 Maja. Ufajmy jednak, że inicjatywa ta przyczyni się również do tego, że w ogóle wzrośnie nasze zrozumienie tego, jak ważna jest wdzięczność w życiu każdego człowieka i każdej rodziny, i każdego narodu.

Możliwe, że nasza ślamazarność w zrealizowaniu tego wotum bierze się z jakiegoś niedoceniania Konstytucji 3 Maja w dziejach naszego narodu. Chociaż w tym dniu mamy święto narodowe, a imieniem tej Konstytucji nazwaliśmy wiele ulic i placów, to w gruncie rzeczy jej znaczenia w dziejach naszego narodu nie doceniamy. Nosimy w sobie – chyba zresztą nie do końca uświadomiony – żal, że ta Konstytucja pozornie niewiele przyniosła nam pożytku, skoro niemal natychmiast po jej uchwaleniu utraciliśmy niepodległość.

Tylko jak to zmienić?

– Bardzo mądrze temat ten podjął Jan Paweł II, w swoim przemówieniu do Polaków, w dniu 3 maja 1982 roku (przypomnijmy, że w Polsce był wtedy stan wojenny): „Zdawałoby się, że pozostała ta Konstytucja literą martwą. A jednak dziejowe doświadczenie świadczy o tym, że ukształtowała ona życie narodu nawet i pod cudzym władaniem w innym ustroju. Stała się duszą życia społecznego, narodowego i przez dziesięciolecia, przez pokolenia przygotowywała naszych przodków do budowy niepodległości. Taki jest już nasz szczególny dziejowy los, że to, co samo z siebie jest programem życia, musi być nieraz wprowadzane w życie za cenę śmierci. Tak było właśnie z Konstytucją 3 Maja”.

I tak jest naprawdę – blask Krzyża może pomóc w zrozumieniu wielu wydarzeń nawet historii pozornie całkiem świeckiej.

Rozmawiał Maciej Kosiec OP

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.