Drukuj Powrót do artykułu

O zabójstwie premiera Abe i „taktyce sprzedaży dóbr duchowych” moonistów

26 lipca 2022 | 12:12 | o. jj (KAI Tokio) | Tokio Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. Flickr/Chairman of the Joint Chiefs of Staff

Zabójstwo byłego premiera Japonii Shinzo Abe 8 lipca nadal zajmuje wiele miejsca w tamtejszych i zagranicznych środkach przekazu. Zwracają one uwagę m.in. na tragedie wielu japońskich rodzin, które z powodu związków z „Kościołem Zjednoczenia”, czyli moonistami, straciły swoje majątki. Obszerny artykuł na temat „sprzedaży dóbr duchowych”, charakterystycznej dla historii tego „Kościoła” w Japonii zamieścił 23 bm. amerykański dziennik „The New York Times”.

Zabójca byłego szefa rządu, 41-letni Tetsuya Yamagami był jednym z wielu, którzy nienawidzili praktyk moonistów. Na krótko przed popełnieniem zbrodni napisał on w jednym z wysłanych przez siebie listów: „Przez całe lata czułem do nich nienawiść. Ale gdybym zabił któregoś z ich przywódców, nikt by na to nie zwrócił uwagi. Pan Abe nie jest moim wrogiem, ale jest potężnym sympatykiem Kościoła Zjednoczeniowego (dlatego wybrałem jego)”.

Dziennikarze pisma Ben Doodley i Hisako Ueno zauważyli, iż założyciel tej wspólnoty wyznaniowej (w 1954 r.), pastor Sung Myung Moon (1920-2012) miał „bardzo dwuznaczny stosunek do Japonii i jej mieszkańców. W swoich kazaniach opisywał on ten kraj z jednej strony jako «potencjalnego zbawiciela», z drugiej zaś jako «wytwór szatana». Wskazując na liczne grzechy, których dopuścili się ich przodkowie w historii (m.in. w czasie panowania kolonialnego w Korei) wzywał on Japończyków do swoistego zadośćuczynienia – składania «ofiar» na rzecz założonego przez siebie Kościoła”.

Tego rodzaju granie na „poczuciu winy za grzechy przodków” przyniosło nieoczekiwane wyniki. Szczególnie w latach osiemdziesiątych XX w., równolegle do szybkiego bogacenia się społeczeństwa japońskiego, tysiące osób odpowiadały na te kazania i miliardy (!) dolarów zaczęły napływać na konta tego „Kościoła”. Przyczyniło się to do niebywałego rozrostu „biznesowego imperium moonistów”, np. do powstania sieci organizacji non-profit oraz ich wpływu na media amerykańskie, np. na dziennik „The Washington Post”.

Rodziny wyznawców proszono o składanie stałych ofiar i kupowanie różnych przedmiotów związanych z kultem monistów, jak sprowadzane z Korei dekoracyjne wazy, specjalne pieczątki tzw. hanko (używane w Japonii zamiast podpisu na niektórych dokumentach), które miały przynosić szczęście, oprawiane w skórę dzieła samego Moona itp. Powstał też „system sprzedaży dóbr duchowych”, polegający na połączeniu zadośćuczynienia za grzechy przodków i uwolnienie ich od kar piekielnych z modlitwą np. o uzdrowienie chorego na raka dziecka, które cierpi z powodu grzechów przodków.
Szczyt wpływów moonistów w Japonii przypada na początek lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Działający już wtedy w tym kraju polski dominikanin o. Paweł Janociński tak wspomina tamte czasy: „Mieszkałem wówczas w tokijskiej dzielnicy Shibuya. Przed stacją krążyli młodzi ludzie zachęcający przechodniów do wypełnienia «ankiety». Zainteresowany taką działalnością tej, jak się późnej okazało, pseudochrześcijańskiej sekty, wypełniłem ankietę. Zaproszono mnie następnie do odwiedzenia ich biura, które mieściło się niedaleko stacji. Oglądałem tam m.in. filmy o działalności moonistów w USA i w innych krajach.

Późnej dostałem «Pryncypia» (Zasady) autorstwa Moona do zapoznania się z nimi w domu. I tu zderzyłem się z prawdziwą herezją. Na przykład napisano tam, że «Jezus Chrystus był wspaniałym człowiekiem posłanym przez Boga, ale niestety jego śmierć na krzyżu spowodowała, że jego misja nie powiodła się. Dlatego Bóg na jego miejsce powołał Moona, który w końcu zjednoczy całą ludzkość (stąd nazwa „Kościół Zjednoczeniowy”). Wyraziłem sprzeciw mojemu «prowadzącemu» (miałem wówczas takie skojarzenie z funkcjonariuszem SB) młodemu Japończykowi o nazwisku chyba Nakano. Spotkałem go później w naszym dominikańskim kościele. Wydało mi się, że patrzył on łakomie na nasze budynki pod kątem przejęcia ich kiedyś przez swój Kościół. Próbował nawracać mnie jeszcze parokrotnie przez kilka lat, a nawet podobno pościł w tej intencji”.

Problemy związane z działalnością „Kościoła Zjednoczeniowego” w Japonii pojawiły się na początku ostatniego dziesięciolecia ub.wieku. W 1995 na stacji tokijskiego metra zbrodnicza sekta Aum Shinrikyo zaatakowała sarinem niewinnych ludzi, z których wielu zginęło. Wówczas to policja i media zaczęły się wnikliwiej przyglądać tzw. „nowym religiom” i stosowanym niekiedy przez nie zakazanym prawnie praktykom.

W sądach ruszyły procesy o ”bezprawne zagarniecie rodzinnego majątku”. W jednym z nich w 2016 sąd nakazał zwrot 270 tys. dolarów mężczyźnie, którego nadgorliwa żona podarowała Kościołowi cały rodzinny majątek, włączając w to zarobki a nawet przyszłą emeryturę męża.

Podobnie postąpiła też matka zabójcy byłego premiera, przekazując moonistom cały majątek rodziny (ponad 700 tys. dolarów) i w rezultacie – jak to opisał T. Yamagami – „wtrąciła mojego brata, siostrę i mnie do piekła”. (W zeszłym tygodniu Kościół zgodził się na oddanie rodzinie mniej więcej połowy tej sumy).

W 1987 r.w Japonii powstała organizacja „Prawnicy Przeciwko Sprzedaży Dóbr Duchowych”. Artykuł na temat jej działalności zamieścił dziennik „Asahi Shimbun” 13 lipca. Jej członkowie wspierają ok. 34 tys. ludzi, żądających zwrotu zagarniętych przez pseudoreligijne sekty majątków o łącznej wartości ok. 900 tys. dolarów.

Gazeta opisała m.in przykład 40-letniej kobiety (która nie chciała ujawniać swego nazwiska), której matka nadal należy do Kościoła Zjednoczeniowego. Według niej „postępek pana Yamagamiego zasługuje wprawdzie na potępienie, mogę jednak zrozumieć jego nienawiść do moonistów, ponieważ Kościół ten jest zdolny do niszczenia ludzkiego życia. Ja sama stałam się jego członkinią już jako nastolatka pod wpływem mojej matki. W 1995 r. wzięłam udział w słynnej masowej ceremonii ślubnej w Seulu, gdzie wyszłam za Koreańczyka, wyznaczonego mi przez Kościół. Ale później z powodu narastającego problemu przemocy domowej musiałam się z nim rozwieść. Nie mam już kontaktów z własną matka. Nie mogłam też nigdzie otrzymać jakiegoś wsparcia, nawet u moich przyjaciół. To jest agonia, która znają tylko ci, którzy przez nią przeszli”.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.