Od pilota Miga-21 do kardynała – wspomnienie o kard. Lucianie Mureșanie
30 października 2025 | 17:44 | o. jj | Bukareszt Ⓒ Ⓟ
Fot. IMAGO/VATICAN MEDIA/Imago Stock and People/East News
W związku ze śmiercią rumuńskiego kardynała Luciana Mureșana, który zmarł 25 września b.r., ukazują się wspomnienia o jego niezwykłym i nacechowanym świętością życiu. Jedno z nich opublikowała na stronie National Catholic Register rumuńska działaczka katolicka Teodora Fernea.
Pisze, że gdy dowiedziała się o śmierci kardynała to najpierw pojawiła się wdzięczność, “wdzięczność za to, że należy do Kościoła, który był świadkiem cichej wielkości takiego człowieka”. Ale obok pojawił się też delikatny ból i żal, że “nie mogła być wśród wiernych, którzy towarzyszyli mu w jego ostatniej drodze do domu Ojca. “Wieczne Miasto tętniło życiem wokół mnie. Pielgrzymi spieszyli przez Plac św. Piotra, zakonnice szeptały modlitwy w wielu językach, a dzwony odbijały się echem od marmurowych ścian, które widziały już całe wieki świętych i grzeszników. Był koniec września, w Jubileuszowym Roku 2025, dniach pełnych światła i łaski, a jednak myślami byłam daleko, przy naszym małym Kościele w Rumunii, który stracił swojego trzeciego kardynała, człowieka, który po cichu niósł jego rany, nadzieje i niezaleczone wspomnienia długich lat milczenia i prześladowań” – wspomina Fernea.
Autorka znała kardynała jeszcze z wczesnych lat 90., gdy m.in. odwiedziła go wraz z grupą młodzieży na święta Bożego Narodzenia. Zamieszcza pamiątkową fotografię z tego spotkania. Wspomina, że późniejszy kardynał był człowiekiem niewielu słów. “Mówił powoli, boleśnie powoli, jak myśleliśmy my, młodzi, tak cichym głosem, że trzeba było się pochylić, aby go usłyszeć. Ale za każdym razem jego słowa trafiały prosto do serca. Wiedział, co powiedzieć i jak to powiedzieć. Nie był człowiekiem, który zapełnia powietrze długimi przemówieniami swoje słowa napełniał sensem. O jego życiu i dziedzictwie napisano już wiele o jego odwadze, inteligencji i długiej służbie Kościołowi. Ale w mojej pamięci najżywiej pozostaje nie oficjalny życiorys, lecz obraz człowieka głęboko zakorzenionego w wierze i prostocie” – pisze.
Urodzony 23 maja 1931 r. w Firizie, obecnie części Baia Mare, pośród zielonych wzgórz Maramureszu Lucian Mureșan był dziesiątym z dwunastu dzieci w rodzinie greckokatolickiej, w której modlitwa była tak naturalna jak oddychanie. Ta górska ziemia ukształtowała go jego cichą wytrwałość, godność i niezłomną wierność wierze, nawet pod naciskiem komunistycznej Rumunii. W rodzinie, wśród trudów i nadziei, wcześnie nauczył się pokory, wytrwałości i służby – cnót, które prowadziły go przez całe życie.
Po ukończeniu szkoły podstawowej i średniej dostał się do elitarnej Szkoły Oficerów Sił Powietrznych, zostając pilotem samolotu MiG-21. Jednak jego obiecującą karierę wojskową brutalnie przerwał reżim komunistyczny, gdy odkrył jego głębokie związki z Kościołem greckokatolickim. Za karę został zesłany na przymusowe roboty przy budowie elektrowni wodnej Bicaz, a następnie potajemnie kontynuował studia teologiczne pod kierunkiem biskupów i kapłanów, którzy przeżyli więzienia. W 1964 r. został potajemnie wyświęcony na kapłana przez biskupa Ioana Dragomira i przez wiele lat służył w ukryciu, nieustannie inwigilowany i nękany przez tajną policję.
Po upadku komunizmu został mianowany biskupem Maramureszu (1990), następnie arcybiskupem Alba Iulia i Făgăraș oraz metropolitą Rumuńskiego Kościoła Zjednoczonego z Rzymem (1994). W 2005 r. papież Benedykt XVI podniósł go do rangi arcybiskupa większego, a w 2012 r. ten sam papież mianował go kardynałem. Całe jego życie uosabiało wierność, odwagę i nadzieję Rumuńskiego Kościoła Greckokatolickiego, życie, które mimo prześladowań i cierpień stało się żywym świadectwem wiary i duchowego odrodzenia całego Kościoła.
Wracając do osobistych wspomnień Teodora Fernea pisze: “Gdy szłam brukowanymi uliczkami Watykanu, wśród tych wspaniałych budowli, uświadomiłam sobie, że to, co kardynał dał nam najcenniejszego, to nie była wielkość, lecz łagodność. Nie hałas, lecz obecność, cicha siła, która przeniosła cały Kościół z cienia ku światłu. To co chcę pisać, to nie jest jest biografia, lecz świadectwo nowego pokolenia grekokatolików. Wyrastają oni, cicho, lecz zdecydowanie, z długiego cienia pokolenia kardynała, tego pokolenia, któremu w 1948 roku odebrano prawo do istnienia, bo w nocy z 29 października owego roku wszystkich sześciu biskupów aresztowała partia komunistyczna. Od tej nocy wiara oznaczała dla nas tajemnicę, wytrwałość i odwagę szeptaną w ciemności. Kościół przetrwał w domach i sercach wiernych, w matkach, które modliły się za zasłoniętymi zasłonami, w kapłanach odprawiających liturgię w stodołach i piwnicach, w rodzinach, które przekazywały modlitwy jak zakazany towar. I to właśnie dzięki tej samej cichej sile pokolenie kardynała nauczyło się prowadzić, służyć i chronić to, co mogło zostać utracone na zawsze.
Fernea zwraca uwagę, że kiedy po rewolucji 1989 roku można było modlić się otwarcie, nie wszystkie świątynie zostały zwrócone. “Zbieraliśmy się na placach, kapłani mieli stare, wytarte ornaty, a biskup Mureșan, tym swoim cichym, niemal anielskim głosem, powtarzał: „Chrystus nas kocha”. Dla mnie, młodej dziewczyny, te słowa wtedy niewiele znaczyły. Nie rozumiałam jeszcze, jak taka miłość mogła ogrzewać ludzi modlących się w mrozie, gdy policja patrzyła, a sąsiedzi szydzili. Po latach widzę, jak łatwo nasz mały Kościół mógł zniknąć. Wbrew wszystkiemu – nie zniknął. Jesteśmy bardziej żywi, niż wielu się spodziewało i coraz więcej młodych wraca. Choć pozostajemy nieliczni, mamy bogactwo, którego nie da się zmierzyć: głębię modlitwy, jasność przekonań i wierność zahartowaną w cierpieniu. Chciałabym, by to było wezwanie do mojego pokolenia, byśmy otworzyli serca na żywy wzorzec: pokorne słowa i uczynki, ciche ofiary, stałą obecność, która niegdyś podtrzymywała wiarę całego narodu w ciemności. Jeśli pozwolimy, by ich świadectwo zapuściło w nas korzenie, jeśli pozwolimy łasce ukształtować nasze głosy tak, jak ukształtowała ich, to może staniemy się pokoleniem, które nie tylko pamięta wiarę, ale nią żyje, nie z obowiązku, lecz z miłości do Chrystusa. To wiara zakorzeniona w sile tych, którzy cierpieli głęboko, a mimo to zachowali pokój.”
W zakończeniu swojego wspomnienia Teodora Fernea podkreśla jeszcze raz to o czym mówią chyba wszyscy święci, że jedyną drogą do spotkania z Bogiem jest pokora. “Gdy dorastałam i wchodziłam w znany okres młodzieńczego buntu, często spotykałam biskupa Mureșana, a każde takie spotkanie pozostawiało w moim sercu cichy ślad. Jego pokora nie była taka, która budzi litość czy dystans; była to pokora, która przyciąga, która każe spojrzeć na własną pychę.
Pamiętam jedno ogólnokrajowe spotkanie młodzieży, byliśmy małą, hałaśliwą grupą nastolatków, podekscytowanych, że nas zauważył, kiedy podszedł do nas tym samym cichym, niezmiennym niemal głosem i powiedział: `Zwróćcie się do Chrystusa, idźcie za Nim. Nie za mną, biskupem – ja jestem grzesznikiem jak wy wszyscy`. Byliśmy zaszczyceni samą jego obecnością, możliwością wspólnego zdjęcia, opowieścią, którą potem można się pochwalić, jakbyśmy byli oczarowani jego `sławą` nawet w wierze. Nigdy nie przyszło nam do głowy, by widzieć w nim grzesznika. Z daleka widać było jego łagodność, dobroć i pokój. A jednak, jak to młodzi, ocenialiśmy go. Zastanawialiśmy się, dlaczego nie mówi głośniej, dlaczego nie walczy mocniej, gdy nasz Kościół był ignorowany lub źle traktowany, dlaczego `nie robi więcej`. Ale jego sposób był inny — nie polityczny jak dyplomacja, nie strategiczny, lecz Chrystusowy: pokorny. Spotykał tych, którzy go krzywdzili, z współczuciem, nie z kalkulacją. (…)
Dziś często pytam samą siebie: jak przekazać naszym dzieciom to samo płonące umiłowanie Chrystusa? Jak nauczyć je patrzeć poza wygodę i przyjemności tego życia — w stronę ofiary, poza samozadowolenie — w stronę wiary? Być może odpowiedź leży tam, gdzie zawsze była — w cichym, stałym świadectwie tych, którzy nigdy nie wykrzykiwali sloganów o wierze, ale żyli nią dzień po dniu. W pokorze, która nie prowadzi do słabości, lecz do świętości” – kończy swoje wspomnienie rumuńska działaczka katolicka.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

