Drukuj Powrót do artykułu

Odszedł Ks. Fedorowicz, koniec etapu w Kościele?

28 czerwca 2002 | 11:55 | Joanna Woleńska-Operacz //ad Ⓒ Ⓟ

Był kierownikiem duchowym Karola Wojtyły i setek innych osób, tworzył ważne środowisko katolików w PRL. W sobotę 29 czerwca w Laskach odbędzie się pogrzeb ks. Tadeusza Fedorowicza. Czy to koniec etapu w życiu polskiego Kościoła?

Dobrowolny wyjazd razem z Polakami zesłanymi na Syberię, tworzenie ważnego katolickiego środowiska w PRL, setki przyjętych penitentów, z których każdy czuł się „jedynym i najważniejszym gościem” – to tylko niektóre wspomnienia osób, które znały zmarłego 27 czerwca kapelana Lasek.
– Wyobrażam sobie, ile ludzi przyjedzie do Lasek na pogrzeb ks. Fedorowicza! – mówi siostra Klara, służebniczka Krzyża. – I jak później *zrobi się tutaj pusto!* – dodaje zaraz. Już w kilka godzin po śmierci znanego duszpasterza swój przyjazd na pogrzeb zapowiedziało kilkadziesiąt osób, w tym dwaj kardynałowie i kilku biskupów. Ks. Tadeusz Fedorowicz był bowiem *człowiekiem-legendą*, duszą środowiska inteligencji skupionego wokół podwarszawskich Lasek i tamtejszego Zakładu dla Ociemniałych. Jak powiedziała siostra, w ośrodku zrobi się pewnie bardzo pusto, bo wraz ze śmiercią Ojca – jak go tu wszyscy nazywali – skończył się pewien etap w dziejach nie tylko tych ludzi, ale i – być może – polskiego Kościoła.
Kiedy w 1991 r. w Klubie Księgarza na warszawskiej Starówce odbywała się promocja autobiograficznej książki „Drogi Opatrzności” ks. Tadeusza Fedorowicza, *kolejka chętnych* do wejścia kilkakrotnie opasywała rynek. Czytelników przyciągnęły zapewne nie tylko niezwykłe dzieje księdza, który w 1940 r. dobrowolnie wyjechał z polskimi zesłańcami na Syberię, żeby pełnić posługę duszpasterską. Wielu znało zapewne autora z wędrówek po Polsce, na które chodził z młodzieżą – a później z jej dziećmi i wnukami – od początku lat 50. Podczas wakacyjnych wyjazdów, śledzonych nieraz przez SB, były codzienne Msze św., indywidualne rozmowy i spowiedzi w drodze, i „gadki” przy ognisku. Prekursorski pomysł *”duszpasterstwa wędrówkowego”* podchwycił później Karol Wojtyła, przyjaciel i wieloletni penitent ks. Fedorowicza.
Gdyby nie Papież, zapewne niewielu dowiedziałoby się o serdecznej znajomości, która łączyła go z ks. Fedorowiczem. *Jan Paweł II* napisał w „Darze i tajemnicy”, że *zawdzięcza mu bardzo wiele* jako kierownikowi duchowemu. Wiadomo, że często odwiedzał go w Laskach jako ksiądz i biskup, a później zapraszał do siebie dwa razy w roku do Watykanu – zapewne, żeby spowiadać się u niego i zasięgać jego rady. Dobrych stosunków nie zakłóciło to, że ks. Wojtyła został biskupem krakowskim, choć na to stanowisko był typowany ks. Fedorowicz. Podobno – powtarzają szeptane wiadomości siostry z Lasek – ks. Tadeusza nie mogły zaakceptować władze PRL ze względu na jego „wielkopańskie” pochodzenie. Przez wiele lat ci dwaj pisali do siebie, w spuściźnie po duszpasterzu Lasek zostało kilkaset listów. Ks. Fedorowicz jednak zawsze konsekwentnie milczał na ten temat. Anna Karoń-Ostrowska w artykule zamieszczonym w lutowej „Więzi” wspomina, że kiedy zapytała ks. Tadeusza, na czym polegają jego spotkania z Papieżem, usłyszała tylko lakoniczne: „On zawsze mówił, ja słuchałem”.
Ludzie, którzy znali ks. Fedorowicza, na pytanie, kim był przede wszystkim, odpowiadają bez wahania: „duszpasterzem”. Chociaż – jak mówi s. Ruth – „znał się na św. Tomaszu”, był prawnikiem i wybitnym intelektualistą, poświęcił się przede wszystkim *spowiadaniu i kierownictwu duchowemu*. Na rozmowy z nim przyjeżdżali wszyscy: wierzący i niewierzący, księżne i pomywaczki – wspomina reżyser Krzysztof Żurowski, uczestnik obozów z ks. Tadeuszem i autor filmu o nim „Wędrówka”. W naturalny sposób przyjmował na siebie rolę duchowego przewodnika i towarzyszył wielu osobom swoją modlitwą i radą. Błogosławił małżeństwa swoich młodych przyjaciół, chrzcił i przygotowywał ich dzieci do pierwszej Komunii świętej, *rozmawiał ze zbuntowanymi nastolatkami*. Jego rozmówcy z reguły mówią, że uderzało ich żywe zainteresowanie, z jakim spotykały się ich sprawy i oni sami. S. Klara, która wiele rozmawiała z księdzem pisząc biografię jego brata – ks. Aleksandra Fedorowicza (również wielkiej postaci związanej z Laskami), tłumaczy to pewnym epizodem z jego życia. Kiedy Tadeusz mieszkał jeszcze w seminarium we Lwowie, denerwował się, że do pokoju bez przerwy przychodzili koledzy ze swoimi sprawami i przeszkadzali mu. Zawstydził się z powodu tej słabości i postanowił, że każdego, kto go odwiedzi, będzie traktował jako „jedynego i najważniejszego gościa”. – Wytrwał w tym postanowieniu do końca życia. – uważa s. Klara. Ks. Tadeusz niczemu się nie dziwił, *nikogo nie uważał za złego*, nawet skłonny był uznać swoich prześladowców z Syberii (NKWD tropiło go, a w końcu aresztowało na kilka miesięcy) raczej za biednych i zagubionych niż złych. – To jedyny znany mi człowiek, który wspominał tamte bolesne czasy z rozrzewnieniem, bez nienawiści do organizatorów zsyłek. Potrafił opowiadać, jacy cudowni byli tam ludzie i jaka piękna przyroda – wspomina Elżbieta Zanussi, żona znanego reżysera, która znała ks. Tadeusza od swojego dzieciństwa. Rodzina Zanussich, zaprzyjaźnionych z Laskami, mieszka w pobliżu Zakładu dla Ociemniałych.Ks. Fedorowicz miał umiejętność prostego tłumaczenia zawiłych kwestii teologicznych i rozwiązywania problemów, które wydawały się ludziom nie do rozwiązania – wspomina Krzysztof Żurowski. – Jego kazania były bardzo krótkie, ale podejmowały najistotniejsze sprawy, trafiały w sedno, odsłaniały to, co najważniejsze – wspomina Tadeusz Mazowiecki, częsty gość Lasek.
Z kolei *bp Bronisław Dembowski, który uważa się za ucznia ks. Fedorowicza*, opowiedział KAI taką historię: – Gdy studiowałem filozofię, zdarzało się, że moi koledzy ateiści albo agnostycy mówili coś przeciwko wierze i Kościołowi. Tłumaczyłem im, że etyka chrześcijańska jest bardzo potrzebna, a oni odpowiadali, że nie mają nic przeciwko etyce, ale po co te uzasadnienia dogmatyczne. Poskarżyłem się ks. Tadeuszowi, a on powiedział: „Dobrze ci tak, boś głupi. Argumentowałeś użytecznością Kościoła, a tymczasem chodzi o prawdę. Jeśli Kościół jest użyteczny, to dlatego, że głosi prawdę”. – Te słowa pamiętam w dyskusjach do dziś – podkreśla bp Dembowski.- Wielki przyjaciel Ojca, prof. Stefan Swieżawski, który wykładał na KUL filozofię realistyczną, mówił o tym, co istnieje. Ojciec uczył nas „realizmu religijnego”, czyli sprowadzania najbardziej wydumanych spraw do konkretu – tłumaczy s. Ruth. Widział Boga jasno jako „Tego, który jest” i równie jasno o Nim mówił.
Niezwykła jest historia 80-letniej przyjaźni tych dwóch osobistości polskiego Kościoła. Obydwaj w lutym tego roku skończyli 95 lat, a znali się jeszcze sprzed czasów lwowskiego „Odrodzenia”, w którym działali razem z innymi synami ziemiańskich rodzin, m.in. Janem Szeptyckim (bratankiem greckokatolickiego metropolity Lwowa) i o. Michałem Czartoryskim (dziś kandydatem na ołtarze). Najważniejsze idee tego ruchu, ukształtowane także w dyskusjach z francuskimi myślicielami katolickimi, to reforma liturgiczna, Kościół otwarty i ubogi. W tym duchu powstały Laski, które w czasach PRL wywierały wielki wpływ na polską inteligencję, Kościół, a także lewicę laicką. Były to także idee Soboru Watykańskiego II, w którym brał udział prof. Swieżawski jako świecki audytor.
Autorka biografii dwóch przyjaciół zamieszczonej w „Więzi” uważa, że o ile ostatnie lata łaskawie obeszły się z prof. Swieżawskim (doczekał się prestiżowych nagród i zbiorowych wydań swoich dzieł), o tyle *ks. Fedorowicz jest dziś postacią zbyt mało znaną*. Z pewnością przyczyniły się do tego problemy zdrowotne – choroby serca, a zwłaszcza skleroza, która od kilku lat nieubłaganie ograniczała jego kontakt ze światem. Odszedł w cień chyba także dlatego, że Laski wraz z upadkiem komunizmu przeżyły nagły odpływ inteligencji, która była dawniej z nimi związane. Siostry tłumaczą to także pokorą księdza, jego niechęcią do eksponowania własnej osoby i głębokim przekonaniem, które żywił – że nie jest ani lepszy, ani mądrzejszy od innych. Czy dzieło ks. Fedorowicza odejdzie w zapomnienie? – Pan Bóg powołuje niektóre swoje dzieła tylko na jakiś czas – wcale nie broni się przed taką perspektywą s. Ruth. – Zapomnienie? – Krzysztof Żurowski myśli, że się przesłyszał. – Przecież dzisiaj księża robią dokładnie to co ks. Fedorowicz: spotykają się z ludźmi w małych grupach, wyjeżdżają z nimi i … rozmawiają.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.