Drukuj Powrót do artykułu

Ogromne nadzieje związane z przyjazdem papieża

09 września 2012 | 11:39 | pb (KAI Bejrut) / pm Ⓒ Ⓟ

Nasze oczekiwania są ogromne, a libańscy chrześcijanie i muzułmanie bardzo sobie cenią papieską wizytę i nadają jej wielkie znaczenie, może nawet aż za duże. W ten sposób maronicki patriarcha Antiochii Béchara Boutros Rai w rozmowie z KAI przedstawił nadzieje, towarzyszące zbliżającej się podróży Benedykta XVI do Libanu w dniach 14-16 września.

Jednym z najważniejszych jej punktów będzie podpisanie przez Ojca Świętego adhortacji apostolskiej, będącej podsumowaniem Zgromadzenia Specjalnego dla Bliskiego Wschodu Synodu Biskupów, który obradował w Watykanie w październiku 2010 r. Oto treść wywiadu ze zwierzchnikiem katolickiego Kościoła maronickiego – głównego wyznania chrześcijan w tym kraju.

KAI: Czego Eminencja spodziewa się po wizycie Benedykta XVI w Libanie i adhortacji apostolskiej „Ecclesia in Medio Oriente”, którą podpisze on w czasie tej podróży?

– Nasze oczekiwania są ogromne. Libańczycy – tak chrześcijanie, jak i muzułmanie – bardzo sobie cenią papieską wizytę i nadają jej wielkie znaczenie, może nawet aż za duże. Ale to dobrze, bo świadczy to o tym, że czekają z otwartym sercem na przesłanie, jakie z sobą przyniesie Benedykt XVI. Jego wizyta ukaże pozytywny obraz Libanu jako kraju spotkania i dialogu, a nie wojny i przemocy, objawi światu prawdziwą jego wartość.

Adhortacja apostolska porusza ogólną tematykę komunii i świadectwa Kościoła na Bliskim Wschodzie. Wylicza stojące przed nim wyzwania i wzywa do komunii między Kościołami katolickimi różnych obrządków, z Kościołami prawosławnymi i protestanckimi, otwartej także na muzułmanów i żydów w Ziemi Świętej. Świadectwem zaś jest służba, jaką w swoim środowisku życia pełnią chrześcijanie: praca charytatywna, działalność na rzecz rozwoju, podkreślanie znaczenia godności osoby, wolności i praw człowieka. Mówiono o tym podczas Zgromadzenia Specjalnego dla Bliskiego Wschodu Synodu Biskupów i adhortacja podejmuje zasadnicze wątki tamtej dyskusji.

– Wspomniał Eminencja o wyzwaniach stojących przez Kościołem na Bliskim Wschodzie. Które z nich należą do największych?

– Przede wszystkim kryzys polityczny, gospodarczy, społeczny, emigracja i wzrost islamskiego fundamentalizmu.

– Ale czy papież lub adhortacja mogą dać odpowiedź na te wyzwania?

– U podstaw bliskowschodnich dramatów leży wielki konflikt izraelsko-palestyński i izraelsko-arabski. Jednocześnie Arabowie od pewnego czasu domagają się reform politycznych. Kościół ma stałe zasady, które proponuje. Papież zawsze przynosi przesłanie pokoju i sprawiedliwości, wyraża życzenie rozwiązania istniejących konfliktów, po czym następuje praca na szczeblu dyplomatycznym, gdyż Stolica Apostolska odgrywa także rolę dyplomatyczną. Również my jako Kościół lokalny musimy współpracować z naszymi rodakami i współobywatelami oraz miejscowymi władzami w rozwiązywaniu problemów. Stanowimy aktywną część naszych społeczeństw. Kościół jest tu szanowany i chrześcijanie mają swoje zadania do spełnienia. W końcu są obecni na Bliskim Wschodzie od 2000 lat, o 600 lat dłużej niż muzułmanie. Wartości chrześcijańskie odcisnęły piętno na kulturach tutejszych krajów.

– W Libanie ważną rolę odgrywali przez wieki maronici. Jaki jest obecny stan tego Kościoła?

– Jest wielki, silny, szanowany ze względu na historyczną rolę patriarchatu, która stanowi „wartość dodaną” w stosunku do innych wspólnot: chrześcijańskich i muzułmańskich. Współpracujemy z nimi w podkreślaniu „wartości dodanej” każdej ze wspólnot. Specyfiką Libanu jest zgodne współżycie islamsko-chrześcijańskie w całkowitej równości, zagwarantowane w libańskiej konstytucji. Ten tak zwany pakt narodowy bardzo wyróżnia nasz kraj w świecie arabskim. Jest to państwo demokratyczne, które oddziela religię od władzy państwowej. Ze względu na to zorganizowane i przestrzegane współżycie chrześcijan i muzułmanów na szczeblu narodowym bł. Jan Paweł II stawiał Liban za przykład dla Wschodu i Zachodu.

– Podobnie jak poprzedni patriarcha, kard. Nasrallah Pierre Sfeir, również Eminencja często zabiera głos w sprawach społeczno-politycznych. Czy nie pociąga to za sobą zarzutów o mieszanie się w nie swoje sprawy?

– Wręcz przeciwnie! Wszyscy – Libańczycy, ambasadorowie, władze arabskie, libańscy muzułmanie – czekają, co powie patriarcha. Czekają na comiesięczny komunikat Rady Biskupów Maronickich, ponieważ Kościół nasz zawsze odgrywał kierowniczą rolę w życiu Libanu, także politycznym. I to do tego stopnia, że patriarchat maronicki stał się instancją narodową. Nie mieszamy się jednak do polityki jako takiej. Mówimy o zasadach polityki. Bieżąca działalność polityczna i organizacja życia gospodarczego należą do polityków. Ale oni oczekują od patriarchatu oceny moralnej, tego, jakie zasady wskaże.

Tak samo było w przeszłości. Kiedy chciano ogłosić niepodległość Libanu, po rozpadzie Imperium Osmańskiego, na kongres pokojowy do Wersalu w 1919 r. wysłano delegację islamsko-chrześcijańską z ówczesnym patriarchą maronickim na czele. To on przewodniczył delegacji politycznej! Nazywa się go ojcem libańskiej niepodległości.

– Czy „arabska wiosna” na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej może coś zmienić w nie zawsze łatwym życiu chrześcijan w tym regionie świata?

– Mówiąc o arabskiej wiośnie, mówimy o wiośnie państw arabskich. Wszystkie one, z wyjątkiem Libanu, mają ustrój teokratyczny, nawet Izrael, który ostatnio domaga się od wspólnoty międzynarodowej uznania, że jest państwem żydowskim. W arabskich państwach teokratycznych istnieje religia państwowa – islam, źródłem prawa jest Koran, a władza polityczna, sądownicza, wojskowa są w rękach muzułmanów. Chrześcijanie są tam obywatelami drugiej kategorii.

Wszyscy pragnęlibyśmy dla świata arabskiego wiosny demokracji, wolności, poszanowania praw człowieka, otwartości, pluralizmu, gdyż władza teokratyczna jest raczej dyktaturą. Gdy panuje teokracja, nie ma mowy o demokracji. Teokracja ją eliminuje, oddala i przekreśla. Aby można było mówić o demokracji, trzeba by najpierw oddzielić religię od państwa, także w Izraelu. W przeciwnym wypadku będą nadal wojny, fundamentalizmy, przemoc. Takiej reformy jednak nie dokona się drogą przemocy, wojny, nienawiści i fundamentalizmu. Dlatego z niepokojem patrzymy, w jaki sposób w czasie wiosny arabskiej dochodzi do przejęcia władzy: drogą zabijania ludzi i niszczenia miast.

Mamy nadzieję, że wizyta papieża i treść adhortacji apostolskiej doprowadzą nas, wyznawców Chrystusa, do „wiosny chrześcijańskiej”, a mieszkańców Libanu – kraju spotkania kultur i religii – do „libańskiej wiosny zgodnego współżycia”. Dzięki temu będziemy mogli wnieść swój wkład do wiosny arabskiej. Taki horyzont otwiera się przed nami po wizycie Benedykta XVI. Adhortacja zawiera bowiem zasady życia nie tylko duchowego, ale także narodowego: politycznego, gospodarczego i społecznego.

– Eminencja mówi o zgodnym współżyciu chrześcijan i muzułmanów, tymczasem Liban w ostatnich dziesięcioleciach zaznał wojen…

– Zgodne współżycie w Libanie jest faktem. Wyznawcy obu religii są do niego przywiązani. Problemem są nie stosunki chrześcijańsko-muzułmańskie, lecz konflikt wewnątrzmuzułmański między sunnitami a szyitami, mający swe odniesienia międzynarodowe. Wojna domowa w Syrii między sunnitami i alawitami ma swe reperkusje w Trypolisie na północy Libanu. Libańscy politycy są podzieleni: jedni opowiadają się za reżimem w Damaszku, inni za opozycją. Ale zgodne współżycie jest ocalone, chciane i przestrzegane.

Oczywiście mamy różne problemy wewnętrzne, związane z koniunkturą regionalną i międzynarodową. Nie zapominajmy też o grzechu pierworodnym, jakim jest konflikt izraelsko-palestyński i izraelsko-arabski, który jest podstawą wszystkich naszych problemów. Można je rozwiązać, wcielając w życie rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ. Ale politycy mają własne interesy, które niestety przeważają nad wartościami, sprawiedliwością i pokojem. Na szczęście jesteśmy ludźmi nadziei!

– A jaka jest rola chrześcijan arabskich na Bliskim Wschodzie?

– Odgrywają oni pierwszoplanową rolę w dziedzinie nie tylko duchowości, ale także rozwoju ludzkiego, kultury i są z tego powodu szanowani. Jeśli w społeczeństwie arabskim zapytać kogoś: „Co sądzicie o chrześcijanach?”, usłyszy się w odpowiedzi: „To bardzo dobrzy obywatele”, „Mają ważną rolę do odegrania”, „Są naszym bogactwem”.

Chcemy dodać odwagi bliskowschodnim chrześcijanom, przekonując ich, że nie są mniejszością, bo za taką uważa się grupę ludzi przeniesionych z jednego kraju do innego. A my tu jesteśmy od dwóch tysiącleci! Jesteśmy pierwotnymi i prawdziwymi obywatelami. Trzeba więc mówić nie o ochronie chrześcijan, lecz o ich prawach obywatelskich. Zachęcamy ich, mówiąc: jesteście obywatelami, macie swoje wartości i rolę do odegrania, jesteście szanowani.

Chcemy im pomóc wytrwać i nie opuszczać ojczyzny, co wymaga rozwiązania problemów gospodarczych i politycznych. Gdy toczy się wojna, emigrują chrześcijanie, a gdy trwa kryzys społeczny i gospodarczy, dołączają do nich muzułmanie. Tymczasem na Bliskim Wschodzie konieczna jest obecność wyznawców Chrystusa, inaczej nasze orędzie zniknie. Sami Arabowie mówią, że chrześcijanie są tu niezbędni.

Chrześcijanie szanują lokalne prawo i władze. Często z tego powodu oskarża się ich, że opowiadają się za reżimem syryjskim czy irackim. Nie! Trzeba odróżnić szacunek dla władzy od stawania po stronie reżimu politycznego. Chrześcijanie żyją w państwach muzułmańskich o islamskim systemie teokratycznym. Nie mieszają się do polityki, nie wspierają reżimów. Prawdą jest, że obawiają się okresu przejściowego, gdy nie wiadomo, dokąd zmierza kraj: ku lepszemu czy gorszemu reżimowi. Są bowiem kraje, które wspierają nie muzułmanów umiarkowanych, stanowiących większość, lecz fundamentalistów. Wysyłają im pieniądze, broń i dają wsparcie polityczne. Chrześcijanie nie są przywiązani do osób ani do reżimów. Boją się o swą przyszłość. Światowa opinia publiczna musi to wiedzieć i zrozumieć.

Nigdy nie jesteśmy zwolennikami reżimu dyktatorskiego, lecz jedynie szanujemy miejscową władzę. Nie mieszamy się do polityki, bo zresztą mamy zakaz tego. Dlatego lokalne władze także szanują chrześcijan, którzy żyją w pokoju, mają swe prawa, zgodne z miejscowym ustawodawstwem. Tak było w Iraku za czasów Saddama Husajna, gdzie chrześcijanie żyli w pokoju. Nawet pomagano im budować kościoły, bo nie mieszali się do polityki, szanowali prawo i władze.

Chrześcijan ceni się za ich skuteczność, pracę, wartości moralne i kulturowe. Władze arabskie chwalą ich za to, że są lojalnymi obywatelami, którzy w znacznym stopniu przyczyniają się do rozwoju kraju. Ale potrzebujemy pokoju. Wojna wypędza chrześcijan. Z Iraku uciekł milion spośród półtora miliona chrześcijan przy całkowitym milczeniu całego świata. Miała być tam demokracja, a doszło do wojny domowej między sunnitani a szyitami, przy okazji zaś wypędzono chrześcijan! Oczywiście uciekło stamtąd jeszcze więcej muzułmanów, ale biorąc pod uwagę liczebność obu wspólnot, to po chrześcijanach została pustka.

Chrześcijanie potrzebują bezpieczeństwa, także politycznego i gospodarczego. Jak inaczej mieliby pełnić swoją misję? Aby się rozwijać, muszą najpierw żyć! Przesłanie Synodu, które przywiezie papież, kładzie nacisk na zapewnienie fizycznego istnienia chrześcijan ze względu na ich obecność duchową i społeczną.

– Od pewnego czasu w Kościele mówi się o konieczności nowej ewangelizacji? Czy Liban także jej potrzebuje?

– Na pewno, bo także nas dotyka światowe zjawisko sekularyzacji. Przemiany kulturowe, społeczne, gospodarcze, polityczne, religijne, medialne wywierają bardzo duży wpływ na mentalność ludzi, którzy nie zdają sobie z tego sprawy.

Ale jest w Libanie coś, co nas ratuje. Po pierwsze, obywatelem jest się tu za pośrednictwem przynależności religijnej. Nawet ktoś, kto w praktyce jest ateistą, należy do jakiejś wspólnoty wyznaniowej. Po drugie, jako państwo świeckie, Liban szanuje wszystkie religie. Dlatego np. parlament nie ustanawia żadnych praw w dziedzinie religii, małżeństwa i rodziny, zostawiając je jurysdykcji religijnej muzułmanów i chrześcijan i ich tradycjom, co pomaga nam zachowywać nasze wartości. Po trzecie, my, chrześcijanie, żyjemy tu w świecie muzułmańskim, a wyznawcy islamu są bardzo przywiązani do wiary i praktyk religijnych. Skłania to także chrześcijan do szacunku dla własnej religii. Pozytywne jest to, że duża część wiernych, szczególnie młodzież, to ludzie praktykujący. Ale sekularyzacja przenika do mentalności i musimy znaleźć sposoby prowadzenia nowej ewangelizacji.

Co tydzień mam w telewizji swój godzinny program i właśnie przedstawiam w nim treść dokumentu roboczego na październikowe zgromadzenie Synodu Biskupów, poświęcone nowej ewangelizacji. Jest ona konieczna na całym świecie, choć z pewnymi różnicami między Wschodem a Zachodem, zależnie od miejscowych uwarunkowań.

Rozmawiał Paweł Bieliński (KAI Bejrut)

Patriarcha Béchara Boutros Rai ma 72 lata, jest członkiem Maronickiego Zakonu Najświętszej Maryi Panny (mariamitów – OMM). Święcenia kapłańskie przyjął w 1967, biskupie – w 1986 a maronickim patriarchą Antiochii i duchowym zwierzchnikiem katolików-maronitów został 15 marca 2011 (papież potwierdził tę decyzję Synodu Kościoła Maronickiego 24. tegoż miesiąca).

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.