Drukuj Powrót do artykułu

Papież do biskupów ze świata: rodzina jest darem Pana dla Kościoła i świata

28 września 2015 | 18:39 | tł. st (KAI) / mz Ⓒ Ⓟ

Dla Kościoła rodzina nie jest przede wszystkim powodem do obaw, ale raczej radosnym potwierdzeniem Bożego błogosławieństwa dla dzieła stworzenia oraz darem Pana dla całego świata. Przypomniał o tym 27 września Franciszek w przemówieniu do ok. 300 biskupów z różnych krajów, przybyłych na VIII Światowe Spotkanie Rodzin do Filadelfii i zgromadzonych w kaplicy miejscowego Seminarium św. Karola Boromeusza.

Noszę wyryte w sercu historie, cierpienie i ból niepełnoletnich, wykorzystywanych seksualnie przez księży. Nadal dręczy mnie wstyd, że osoby, których obowiązkiem była troska o te małe istoty, łamały je i wywoływały w nich ciężkie szkody. Głęboko z tego powodu ubolewam. Bóg płacze.

Zbrodnie i grzechy nadużyć seksualnych wobec nieletnich nie mogą już być utrzymywane w tajemnicy. Zobowiązuję się do gorliwej czujności Kościoła, aby strzec nieletnich i obiecuję, że wszyscy odpowiedzialni za to poniosą karę.

Oni – ci, którzy przeżyli te nadużycia – stali się prawdziwymi głosicielami nadziei i szafarzami miłosierdzia. W duchu pokory jesteśmy winni każdemu z was i waszym rodzinom naszą wdzięczność za waszą wielką odwagę, aby blask światła Chrystusa zajaśniał nad złem nadużyć seksualnych wobec nieletnich.

Cieszę się, że mogę podzielić się z wami tą refleksją duszpasterską podczas radosnego i uroczystego Światowego Spotkania Rodzin.

Rzeczywiście dla Kościoła rodzina nie jest przede wszystkim powodem zatroskana, ale raczej potwierdzeniem Bożego błogosławieństwa dla dzieła stworzenia. Każdego dnia, na całym świecie, Kościół może cieszyć się wraz z Panem darem tak wielu rodzin, które nawet pośród najcięższych prób pozostają wierne swoim obietnicom i dochowują wiary!

Sądzę, że głównym wyzwaniem duszpasterskim w tym trudnym okresie przejściowym jest zdecydowane pójście w kierunku uznania tego daru. Pomimo wszystkich przeszkód, stojących przed nami, wdzięczność i uznanie powinny przeważać nad obawami i narzekaniami. Rodzina jest uprzywilejowanym miejscem przymierza między Kościołem a Bożym stworzeniem. Bez rodziny także Kościół by nie istniał. Nie mógłby też być tym, cym winien być, to znaczy „znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego” (Lumen gentium, 1).

Oczywiście nasze zrozumienie, ukształtowane przez wzajemne oddziaływanie wiary kościelnej i małżeńskiego doświadczenia łaski sakramentalnej, nie może prowadzić nas do pomijania bezprecedensowych zmian zachodzących we współczesnym społeczeństwie, z ich skutkami społecznymi, kulturowymi – a obecnie prawnymi – dla więzów rodzinnych. Zmiany te oddziałują na nas wszystkich, zarówno wierzących, jak i niewierzących. Chrześcijanie nie są „uodpornieni” na zmiany swoich czasów. Ten konkretny świat ze wszystkimi swymi licznymi problemami i możliwościami jest miejscem, gdzie musimy żyć, wierzyć i głosić Ewangelię.

Do niedawna żyliśmy w takim kontekście społecznym, w którym istniały znaczne podobieństwa między małżeństwem cywilnym a sakramentem chrześcijańskim. Obie te instytucje były ze sobą powiązane i wzajemnie się wspierały. Obecnie tak już nie jest. Aby opisać naszą dzisiejszą sytuację, chciałbym posłużyć się dwoma bliskimi nam obrazami: naszymi małymi sklepami w najbliższej okolicy i supermarketami.
Był taki czas, kiedy w sklepie, znajdującym się w pobliżu naszego domu, było wszystko, czego potrzeba do życia osobistego czy rodzinnego. Może produkty nie zawsze były tam zręcznie wyłożone albo nie było wielkiego wyboru, ale istniała osobista więź między sklepikarzem a jego klientami. Podstawą handlu było zaufanie, ludzie znali się nawzajem, wszyscy byli sąsiadami. Ufali sobie nawzajem. Zbudowali zaufanie. Sklepy te często były znane po prostu jako „miejscowy rynek”.

Później powstał inny rodzaj sklepu: supermarkety – ogromne przestrzenie z wielkim wyborem towarów. Zdaje się, że świat stał się jednym z tych wielkich supermarketów; nasza kultura staje się coraz bardziej konkurencyjna. Przedsiębiorczości nie prowadzi się już na podstawie zaufania; nie można już ufać innym. Nie ma już bliskich relacji osobistych. Dzisiejsza kultura wydaje się zachęcać ludzi, aby nie wiązali się z niczym ani z nikim, aby nie ufali. Dzisiaj najważniejszą rzeczą zdaje się nadążanie za najnowszymi tendencjami czy działaniami. Dotyczy to nawet religii. Dziś konsumpcjonizm określa, co jest ważne. Konsumować relacje, konsumować przyjaźnie, konsumować religie, konsumować, konsumować… Bez względu na koszty i skutki. Konsumpcja, która nie sprzyja związaniu się, konsumpcja, która ma niewiele wspólnego ze stosunkami międzyludzkimi. Więzi społeczne są zaledwie „środkami” do zaspokojenia „moich potrzeb”. Rzeczą ważną nie jest już nasz bliźni, z jego czy jej znajomą twarzą, historią i osobowością.

Wynikiem tego jest kultura, która odrzuca wszystko, co nie jest już „przydatne” lub „zadowalające” dla gustów konsumenta. Zamieniliśmy nasze społeczeństwo w ogromną wielokulturową witrynę przywiązaną jedynie do gustów niektórych „konsumentów”, podczas gdy wielu innych tylko „je z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów” (Mt 15, 27).

Powoduje to ogromne szkody. Powiedziałbym, że u podstaw wielu współczesnych sytuacji leży pewien rodzaj zubożenia, zrodzony z rozpowszechnionego i radykalnego poczucia samotności. Gonitwa za najnowszym kaprysem, gromadzenie „przyjaciół” na jakimś portalu społecznościowym – możemy dać się wciągnąć w to, co ma do zaoferowania współczesne społeczeństwo. Samotność w lęku przed zaangażowaniem w bezgraniczny wysiłek, by poczuć się uznanym.

Czy powinniśmy winić naszych młodych za to, że wychowali się w takim społeczeństwie? Czy powinniśmy potępiać ich za życie w takim świecie? Czy powinni usłyszeć, jak ich pasterze mówią, że „dawniej wszystko było lepsze”, „świat się rozpada i jeśli tak dalej pójdzie, nie wiadomo, jak to się skończy?”. Nie, nie sądzę, że można iść tą drogą. Od nas, jako pasterzy idących śladami Dobrego Pasterza, żąda się, abyśmy szukali, towarzyszyli, podnosili, opatrywali rany naszych czasów. Byśmy patrzyli na rzeczywistość realistycznie, oczami kogoś, kto czuje się powołany do działania, do nawrócenia duszpasterskiego. Współczesny świat żąda od nas tego nawrócenia. Do dziś tego świata żądania konwersji z naszej strony [?]. „Jest sprawą żywotną, aby Kościół, przyjmując wiernie wzór Mistrza, wychodził dzisiaj głosić Ewangelię wszystkim ludziom, w każdym miejscu, przy każdej okazji, nie zwlekając, bez niechęci i bez obaw. Radość Ewangelii jest dla całego ludu, nie może z udziału w niej wykluczać nikogo”(Evangelii gaudium, 23).

Bylibyśmy jednak w błędzie, postrzegając tę „kulturę” świata współczesnego jedynie jako obojętność wobec małżeństwa i rodziny, jako czysty i prosty egoizm. Czy dzisiejsi ludzie młodzi są beznadziejnie nieśmiali, słabi, niekonsekwentni? Nie wolno nam wpaść w tę pułapkę. Wielu ludzi młodych, w kontekście tej kultury zniechęcenia poddała się formie nieświadomego przyzwolenia. Są sparaliżowani, kiedy spotykają piękne, szlachetne i naprawdę konieczne wyzwania, jakie stawia przed nimi wiara. Wielu odkłada małżeństwo, czekając na warunki idealne, kiedy wszystko będzie doskonałe. Tymczasem życie toczy się dalej, nie będąc przeżywanym w pełni. Poznanie bowiem prawdziwych przyjemności życia przychodzi tylko jako owoc długoterminowego, szczodrego zaangażowania inteligencji, entuzjazmu i pasji.

My, biskupi, jako pasterze jesteśmy wezwani do zebrania swych sił i odbudowania entuzjazmu, aby rodziny stawały się coraz bardziej zgodne z błogosławieństwem Boga, zgodne ze swym powołaniem! Musimy zaangażować swe siły nie tyle w powtarzanie problemów otaczającego nas świata i zasług chrześcijaństwa, ile szczerze zachęcając ludzi młodych, aby byli odważni i zdecydowali się na małżeństwo i rodzinę. (…) Także tutaj potrzebujemy trochę świętej otwartości. Chrześcijaństwo, które „czyni” niewiele w praktyce, nieustannie „wyjaśniając” swoje nauczanie, jest niebezpiecznie niesymetryczne. Powiedziałbym nawet, że tkwi we własnym błędnym kole. Pasterz musi pokazać, że „Ewangelia rodziny” jest naprawdę „dobrą nowiną” w świecie, gdzie troska o siebie zdaje się być najwyższą władzą! Nie mówimy o jakimś romantycznym marzeniu: wytrwałość, potrzebna do posiadania rodziny i jej budowania przemienia świat i ludzką historię.

Pasterz z pogodą ducha, choć namiętnie głosi słowo Boże. Zachęca wiernych, by mierzyli wysoko. Umożliwia swym braciom i siostrom, by usłyszeli i doświadczyli Bożej obietnicy, która może poszerzyć ich doświadczenie macierzyństwa i ojcostwa w perspektywie nowej „zażyłości” z Bogiem (Mk 3, 31-35).
Pasterz czuwa nad marzeniami, życiem i rozwojem swojej owczarni. Ta „czujność” wynika nie z rozmów, ale z pasterzowania. Tylko ten, kto jest zdolny do stania „pośród” owczarni, może być czujnym, nie kimś, kto boi się pytań, kontaktu, towarzyszenia. Pasterz czuwa przede wszystkim przez modlitwę, wspieranie wiary swojego ludu i wpajanie zaufania do Pana, do Jego obecności. Pasterz trwa czujnie, pomagając ludziom wnieść swe spojrzenie w chwilach zniechęcenia, frustracji i niepowodzeń. Możemy również zapytać, czy w swym duszpasterstwie jesteśmy gotowi „tracić” czas z rodzinami. Czy jesteśmy gotowi, aby być dla nich obecni, dzielić ich trudy i radości.

Oczywiście doświadczenie ducha tej radosnej zażyłości z Bogiem i szerzenie jej pełnej mocy ewangelicznej owocności musi być głównym elementem naszego stylu życia jako biskupów: stylu życia modlitwy i głoszenia Ewangelii (Dz 6, 4). (…) Przez nasze pokorne uczenie się cnót rodzinnych Ludu Bożego staniemy się bardziej jak ojcowie i matki (jak św. Paweł: por. 1 Tes 2, 7.11), a nie jak ludzie, którzy nauczyli się żyć po prostu bez rodziny. Naszym ideałem nie jest życie bez miłości! Dobry pasterz rezygnuje z miłości rodzinnej właśnie po to, aby skupić wszystkie swoje siły i łaskę swego szczególnego powołania na ewangelicznym błogosławieństwie miłości mężczyzny i kobiety, którzy podejmują Boży plan stworzenia, począwszy od tych, którzy są zagubieni, opuszczeni, zranieni, złamani, poniewierani i pozbawieni swej godności. To całkowite poddanie się „agape” Boga na pewno nie jest powołaniem, któremu brakuje czułości i miłości! Musimy jednak spojrzeć na Jezusa, aby to zrozumieć (por. Mt 19, 12). Misja dobrego pasterza spełniana jest w stylu Boga i tylko Bóg ją może autoryzować; nie możemy tego zakładać! Naśladuje ona na wszelkie sposoby i dla wszystkich ludzi miłość Syna do Ojca. Znajduje to odzwierciedlenie w delikatności, z jaką pasterz poświęca się w miłującej trosce o mężczyzn i kobiety naszej rodziny ludzkiej.

W oczach wiary jest to najcenniejszy znak. Nasza posługa musi pogłębiać przymierze między Kościołem a rodziną. W przeciwnym razie staje się jałowa, a rodzina ludzka będzie z naszej winy coraz bardziej nieodwracalnie oddalona od radosnej dobrej nowiny Bożej.

Jeśli okażemy się zdolni do wymagającego zadania, by odzwierciedlać Bożą miłość, pielęgnując nieskończoną cierpliwość i pokój ducha, starając się siać jej ziarno w często krzywe bruzdy, w które mamy rzucać ziarno, wówczas nawet Samarytanka z pięcioma mężczyznami, którzy nie byli jej mężami odkryje, że jest w stanie dawać świadectwo. A do każdego bogatego młodzieńca, który ze smutkiem odczuwa, że musi na nowo przemyśleć swoje sprawy zejdzie z drzewa starszy celnik, dając czterokrotnie tyle ubogim, o których wcześniej nigdy nawet nie pomyślał.

Niech Bóg obdarzy nas tym darem tej odnowionej bliskości między rodziną a Kościołem. Rodzina jest naszym sprzymierzeńcem, naszym oknem na świat oraz dowodem nieodwołalnego błogosławieństwa Boga przeznaczonego dla wszystkich dzieci, które w każdym wieku rodzą się w tym trudnym a jednak pięknym stworzeniu, któremu Bóg kazał nam służyć!

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Drukuj Powrót do artykułu

Papież do biskupów ze świata: rodzina jest darem Pana dla Kościoła i świata

28 września 2015 | 18:26 | st, kg (KAI) / mz Ⓒ Ⓟ

Dla Kościoła rodzina nie jest przede wszystkim powodem do obaw, ale raczej radosnym potwierdzeniem Bożego błogosławieństwa dla dzieła stworzenia oraz darem Pana dla całego świata. Przypomniał o tym 27 września Franciszek w przemówieniu do ponad 300 biskupów z różnych krajów, przybyłych na VIII Światowe Spotkanie Rodzin do Filadelfii i zgromadzonych w kaplicy św. Marcina z Tours miejscowego Seminarium św. Karola Boromeusza.

Zwrócił uwagę, że nawet w obliczu trudnych prób jest „wiele rodzin, które pozostają wierne swoim obietnicom i dochowują wierności”, a uznanie tego daru pozostaje dla Kościoła niezmiennie „głównym wyzwaniem duszpasterskim naszych zmieniających się czasów”. Zamiast lękać się i narzekać, należy być wdzięcznym i żywić uznanie dla tych rodzin – podkreślił papież. Zauważył, że rodzina jest podstawowym obszarem przymierza między Kościołem a stworzeniem Bożym, a i sam Kościół nie powstałby, gdyby nie było rodziny. Ani nie byłby tym, do czego został powołany, czyli „znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego”.

Podkreślanie sakramentalnego wymiaru rodziny nie może oczywiście prowadzić do lekceważenia głębokich zmian, jakie dokonały się i dokonują we współczesnym społeczeństwie – mówił dalej papież. Wyjaśnił, że zmiany te oddziałują zarówno na wierzących, jak i niewierzących, a chrześcijanie nie są bynajmniej na nie uodpornienie, ale to w tym konkretnym świecie z jego problemami i możliwościami trzeba żyć, wierzyć i głosić Dobrą Nowinę.

Charakter zachodzących obecnie zmian w instytucji małżeństwa i rodziny Ojciec Święty porównał do stosunków między dawnymi małymi sklepikami a współczesnymi supermarketami. W tych pierwszych towary nie były może najwyższej jakości i był mniejszy ich wybór, ale i ich właściciele, i okoliczni mieszkańcy znali się nawzajem i mieli do siebie zaufanie. Tymczasem powstające dzisiaj duże ośrodki handlowe mają wielki wybór towarów, eleganckich, wysokiej jakości, ale brakuje wzajemnego zaufania, a sprawą najważniejszą „zdaje się pogoń za najnowszymi tendencjami czy działaniami” – stwierdził mówca. Dodał, że dotyczy to także współczesnej kultury, a nawet religii, którą można konsumować tak samo, jak towary, ale też przyjaźnie i więzi międzyludzkie.

Jest to konsumpcja za wszelką cenę, nie sprzyjająca nawiązywaniu więzi międzyludzkich, które „są zaledwie «środkami» do zaspokojenia «moich potrzeb»”, a bliźni „ze swą znajomą twarzą, historią i osobowością” nie jest już dla nas kimś najważniejszym. Owocem takiej postawy jest też kultura, która odrzuca wszystko, co nie jest już „przydatne” lub „zadowalające” dla gustów konsumenta – ubolewał papież.

Jego zdaniem trudno winić młodych ludzi, że wychowali się w takim społeczeństwie i że żyją w takim świecie. To biskupi i kapłani, idący śladami Dobrego Pasterza, winni szukać, towarzyszyć, podnosić i opatrywać rany naszych czasów oraz mają postrzegać rzeczywistość realistycznie, jak ktoś, kto ma działać i prowadzić do nawrócenia duszpasterskiego – podkreślił Ojciec Święty. Zaznaczył, że Kościół, idąc wiernie za swym Mistrzem, ma wychodzić do ludzi z orędziem Ewangelii w każdym miejscu i czasie, natychmiast, bez niechęci i lęku. „Radość Ewangelii jest dla całego ludu, nie można z udziału w niej wykluczać nikogo” – dodał, cytując swą adhortację „Evangelii gaudium”.

Papież przestrzegł przed popadaniem w pesymizm, oceniając postawy dzisiejszej młodzieży, która – pod wpływem „kultury zniechęcenia” odsuwa myśl o założeniu rodziny, czekając „na idealne warunki”, a takich nie było i nie ma.

„My, biskupi, jako pasterze, jesteśmy wezwani do zebrania sił i odbudowania entuzjazmu, aby rodziny stawały się coraz bardziej zgodne z błogosławieństwem Boga, zgodne ze swym powołaniem” – zachęcał Ojciec Święty. Wezwał do angażowania swych sił „nie tyle w powtarzanie problemów otaczającego nas świata i zasług chrześcijaństwa, ile szczerze zachęcając ludzi młodych, aby byli odważni i zdecydowali się na małżeństwo i rodzinę”. Zaznaczył, że chrześcijaństwo, które „czyni” niewiele w praktyce, nieustannie „wyjaśniając” swoje nauczanie, jest niebezpiecznie niesymetryczne, a nawet tkwi w błędnym kole. Pasterz musi pokazać, że „Ewangelia rodziny” jest naprawdę „dobrą nowiną” w świecie, gdzie troska o siebie zdaje się być najwyższą władzą – zaapelował biskup Rzymu.

Przypomniał też, że pasterz czuwa nad marzeniami, życiem i rozwojem swojej owczarni, a owa „czujność” wynika nie z rozmów, ale z pasterzowania. Tylko ten, kto jest zdolny do stania „pośród” owczarni, może być czujnym, nie kimś, kto boi się pytań, kontaktu, towarzyszenia – tłumaczył Franciszek. Dodał, że pasterz czuwa przede wszystkim przez modlitwę, wspieranie wiary ludu i wpajanie zaufania do obecności Pana wśród nas, a także trwa czujnie, pomagając ludziom wnieść swe spojrzenie w chwilach zniechęcenia, frustracji i niepowodzeń.

Doświadczenie ducha radosnej zażyłości z Bogiem i szerzenie jej potężnej ewangelicznej owocności musi być głównym elementem stylu życia biskupów, życia modlitwą i głoszenia Ewangelii. Pokornie ucząc się cnót rodzinnych Ludu Bożego biskupi będą się stawać bardziej ojcami i matkami, a nie ludźmi, którzy nauczyli się żyć po prostu bez rodziny. Ideałem biskupa nie jest życie bez miłości, gdyż dobry pasterz rezygnuje z miłości rodzinnej właśnie po to, aby skupić wszystkie swoje siły i łaskę swego szczególnego powołania na ewangelicznym błogosławieństwie miłości mężczyzny i kobiety, którzy podejmują Boży plan stworzenia – przypomniał papież.

„Nasza posługa musi pogłębiać przymierze między Kościołem a rodziną. W przeciwnym razie staje się jałowa, a rodzina ludzka będzie z naszej winy coraz bardziej oddalać się od radosnej dobrej nowiny Bożej” – oświadczył Ojciec Święty. Wychodząc poza przygotowany wcześniej tekst przypomniał, że dwoma najważniejszym zadaniami każdego biskupa są modlitwa i przepowiadanie, a dopiero potem można wymienić wszystkie inne, łącznie z administracyjnymi.

Na zakończenie mówca życzył, aby „Bóg obdarzył nas darem odnowionej bliskości między rodziną a Kościołem” i dodał, że „rodzina jest naszym sprzymierzeńcem, naszym oknem na świat oraz dowodem nieodwołalnego błogosławieństwa Boga”.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.