Drukuj Powrót do artykułu

Peter Raina broni o. Hejmo

07 czerwca 2005 | 12:26 | Peter Raina Ⓒ Ⓟ

Znany historyk Kościoła Peter Raina broni o. Hejmo zarzucając autorom opracowania Instytutu Pamięci Narodowej szereg nieścisłości. Jego zdaniem zawartość teczek o. Konrada to raporty pisane przez agentów SB, więc w żaden sposób nie można przypisać ich autorstwa o. Hejmie.

Oto pełny tekst oświadczenia Petera Rainy:
*Uwagi do publikacji: „Raport: Sprawa O. Konrada Hejmo: działania Służby Bezpieczeństwa przeciwko Kościołowi Katolickiemu w latach 1975-1988”, autorstwa: Andrzeja Grajewskiego, Pawła Machcewicza, Jana Żaryna.*
żenującym jest sposób, w jaki prezes IPN-u podszedł do ujawnienia rzekomej działalności wywiadowczej o. Konrada Hejmo, a jeszcze bardziej żałosnym jest fakt, jak nierzetelnie i uwłaczająco wyrażają się niektórzy ludzie w mediach przeciwko człowiekowi, który tak szlachetnie służył Kościołowi i pielgrzymom z całego świata w Rzymie. Pielęgnowanie kultury politycznej oraz przestrzeganie praworządność pozostawiają w obecnej Polsce w dalszym ciągu wiele do życzenia.
Czuję się moralnie i zawodowo zobowiązany zabrać głos w sprawie o. Konrada. Moralnie, dlatego, że znam o. Konrada od wielu lat – od czasu kiedy podjął pracę w Biurze Prasowym Sekretariatu Episkopatu Polski w Rzymie, kierowanym przez śp. ks. Bogumiła Lewandowskiego. Zawodowo, ponieważ chcę zwrócić uwagę na niektóre błędne oceny autorów w/w opracowania – historyków, dla których mam wielki szacunek.
Najpierw poddaję pewne fakty dotyczące moich kontaktów z Biurem Prasowym w Rzymie, a szczególnie z o. Konradem. W latach 70-tych i 80-tych władze PRL odmówiły mi przyjazdu do Polski; byłem dla nich persona non grata, ponieważ uważano mnie, i to słusznie, za wroga systemu komunistycznego. Więc dla mojej pracy naukowej o Kościele Polskim niezbędnym stał się kontakt z Biurem Prasowym w Rzymie. I tu zarówno śp. ks. Lewandowski, jak i o. Konrad okazali mi wielką serdeczność i gotowość pomocy. Materiał źródłowy, jaki przez nich otrzymywałem wykorzystałem przy pisaniu mojego pierwszego, wydanego w Londynie, monumentalnego tomu biografii Prymasa Tysiąclecia (1979).
Krótko po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, właśnie przy pomocy o. Konrada mogłem wydać również w Londynie (1982) obszerną dokumentację pt. „Jan Paweł II, Prymas i Episkopat Polski o stanie wojennym”.
Na podstawie tej dokumentacji władze amerykańskie otrzymały dokładną informację o aktualnej sytuacji w Polsce oraz o działalności Kościoła w obronie dławionego przez komunistów społeczeństwa polskiego. Dokumentacja ta miała duży wypływ na formowanie polityki rządu USA wobec Polski. Także media zachodnie i Polonia na Zachodzie zapoznały się z ówczesnymi realiami polskimi.
O. Konrad dostarczył mi też materiał do wydania kolejnych tomów: „Kościół w Polsce, 1981-1984”, a chyba najważniejszym materiałem źródłowym, jaki otrzymałem za jego pośrednictwem była dokumentacja o zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki i o procesie jego zabójców. Wstrząsającą tą dokumentację – pierwszą o sprawie ks. Jerzego, wydałem w dwóch tomach w Londynie.
Fakty te poświadczają wielki wkład o. Konrada w ujawnienie mechanizm systemu totalitarnego w Polsce.
Teraz przechodzę do w/w opracowania dotyczącego o. Konrada. Ośmielam się naszkicować kilka moich uwag.
Sam tytuł opracowania jest mylący. Powinien on brzmieć: „Teczki o o. Hejmo”. Jak wynika z przypisów autorzy mieli do dyspozycji „raporty” napisane przez agentów SB czy MSW, a nie raporty pisane przez o. Konrada. Jest to zasadnicza różnica.
Przy moich badaniach akt STASI dotyczących proboszcza parafii św. Brygidy w Gdańsku, ks. prałata Henryka Jankowskiego, zauważyłem jak ważnym jest rozróżniać między „raportem”, a „raportem o rozmowach”. Zazwyczaj agent pisząc o danej rozmowie sam wzbogaca wypowiedzi swojego rozmówcy, dodaje wiele od siebie – przy tym celowo fałszuje wypowiedzi rozmówcy. Agent robi to, żeby przekonać swojego pracodawcę, że jest dobrym pracownikiem – i od tego też zależy jego awans w firmie.
Przekonałem się o tym, kiedy porównywałem „raporty” agenta STASI „o rozmowach” z ks. Jankowskim z notatkami samego Księdza. Agent chciał się dowiedzieć o celach i organizacji „Solidarnści”. Ks. Jankowski lubił mówić, agent wielce z tego zadowolony napisał w swoim „raporcie” więcej niż ks. Jankowski powiedział, lub mógł powiedzieć.
Sposób działania agentów STASI przedstawiłem w mojej książce: „Teczka STASI ks. Jankowskiego” (Pelplin 2002). Agenci polskich służb bezpieczeństwa z pewnością nie pracowali inaczej. W sprawie sposobu pisania przez nich raportów niech mi będzie wolno poddać tu mój własny przykład.
Prawie 20 lat otaczali mnie agenci PRL nie tylko w Berlinie. Miałem otwarty dom i ze wszystkim prowadziłem rozmowy. Niektórzy (okazali się później agentami SB), nawet nocowali w moim mieszkaniu. Byłoby czymś paranoidalnym, gdybym każdego mego gościa traktował jak szpiega. Widziałem, że interesują się moją pracą zawodową. Ja też chętnie udzielałem informacji o tym, co robię. Nie miałem nic do ukrycia. Bez obaw rozmawiałem z pracownikami ambasad w Berlinie, czy w Rzymie (agenci SB zwykle przedstawiali się jako pracownicy handlu zagranicznego). Wiedziałem, że pracują dla SB czy MSW. Pisali obszerne raporty o rozmowach ze mną, a nawet potajemnie nagrywali rozmowy na aparatach schowanych w kieszeni. Wiem o tym od agenta PRL, który później zmienił swojego pracodawcę (BND), i teraz pracuje w policji berlińskiej. Przedstawił się mi jako zwolennik „Solidarności”. Współpracowaliśmy przy przemycaniu różnego rodzaju sprzętu do Polski. On też nieraz nocował w moim mieszkaniu.
Po latach pojawił się i przepraszał za to, że tak postępował wobec mnie. Ale właśnie on powiedział mi, jak pisał raporty o mnie. Pisał kłamstwa, dodając wiele od siebie. (A propos raportów SB-ków o mnie. Pomimo wielu próśb do IPN-u do tej pory nie znalazły się raporty o mnie z lat 1981-1989).
Właśnie w tym świetle trzeba patrzeć na raporty pisane o rozmowach z o. Konradem. Na pewno wyraził się krytycznie o niektórych osobach. Jest to rzeczą normalną. O ile znam o. Konrada, człowieka wielkiej kultury i gentlemana na wskroś, nigdy nie wyraziłby się pogardliwie o osobach bliskich czy dalekich. Bardziej prawdopodobnym jest, że sam agent włożył w usta o. Konrada wyrazy, których on sam nie użył.
Wielką krzywdę robią autorzy w/w opracowania o. Konradowi określając go jako współpracownika MSW. Używanie określenia „pracownik” czy „współpracownik” nasuwa przypuszczenie, że ktoś jest opłacanym urzędnikiem. A samo nadanie kryptonimu też nie znaczy, że się jest „współpracownikiem”. Ks. Jankowskiemu nadano kryptonim „Mercedes”. Czy oznaczało to, że jest „pracownikiem” lub „współpracownikiem” STASI?
O. Konrad nigdy nie był ani „współpracownikiem”, ani oficjalnym „informatorem”. Może SB-owcy tak uważali, ale w rzeczywistości wyglądało to tak, że o. Konrad z własnej woli rozmawiał z ludźmi, którzy jak się okazało byli agentami służb bezpieczeństwa.
Zastanówmy się nad tym, co o. Konrad mógł owym agentom przekazać. Jeżeli chodzi o dokumenty kościelne o. Konrad miał dostęp tylko do materiału, który Biuro Prasowe w Warszawie wysłało do swojej filii w Rzymie. Materiał ten zawierał przed wszystkim komunikaty Episkopatu Polski oraz informacje z życia kościelnego.
Dokumenty te nie były tajne. Tajną korespondencją między hierarchią kościelną a Sekretariatem Stanu Stolicy Apostolskiej zajmowała się Sekcja Polska w Sekretariacie Stanu, kierowana bardzo sumiennie przez ks. (obecnie biskupa) Tadeusza Rakoczego. Do tych informacji o. Konrad nigdy nie miał dostępu. Więc nie mógł nic nikomu przekazać.
O. Hejmo nigdy nie był prywatnie przyjmowany ani przez abp. Poggiego ani przez abp. Casarolirego. W Watykanie panuje ścisły „rytuał” jeżeli chodzi o przyjmowanie ludzi do rozmowy. Tak więc o. Konrad nie znał tajemnic rokowań między Watykanem i rządem PRL. Zresztą kierownik Zespołu do Spraw Stałych Kontaktów Roboczych między Rządem a Stolicą Apostolską Kazimierz Szablewski pielęgnował tak dobre kontakty bezpośrednio zarówno z Poggim jak i z Casarolim, że o. Konrad był zupełnie zbędny. A sam Poggi tak blisko przyjaźnił się z rządzącymi w Polsce, że napawało to Prymasa Wyszyńskiego dużą obawą, i było jednym z powodów zabiegania przez Episkopat Polski u Ojca Świętego o to, żeby nie mianował Poggiego nuncjuszem w Polsce.
O. Konrad mógł więc co najwyżej przekazać informacje, które sam słyszał podczas rozmów od ludzi, którzy często gościli u niego w Domu Pielgrzyma „Corda Cordi” na Via Pfeiffer. Sam byłem gościem na tych obiadach. O. Konrad razem z siostrami byli serdecznymi gospodarzami.
Dom Pielgrzyma odwiedzali od czasu do czasu Polacy pracujący w Watykanie. Otwarcie rozmawiano i plotkowano o sprawach poważnych i banalnych, które z pewnością nie stanowiły żadnej tajemnicy. O. Konrad nikomu nie zaszkodził, jeżeli o rozmowach tych rozmawiał z kimś innym. Agentom zaś potrzebna była byle jaka plotka dla centrali i dla nadania sobie ważności.
Jakie dokumenty o. Konrad mógł przekazać agentom? Na pewno nie inne niż te, które i ja od niego otrzymałem i opublikowałem. Agenci może otrzymywali i komunikaty Episkopatu lub może społeczne tezy i krytyczne oceny ks. Blachnickiego. A ja te dokumenty także otrzymałem i opublikowałem. Nie było w tym nic tajemniczego.
Według raportów, które cytują autorzy w/w opracowania o. Konrad nigdy nie rozmawiał z agentami zmuszony to tego szantażem. Więc jaki cel miał o. Konrad? Może chciał w ramach swoich możliwości łagodzić konflikty między lokalnymi władzami kościelnymi a Urzędem ds. Wyznań? Taka była polityka hierarchii kościelnej w latach 70-80. O. Konrad działał w tym duchu. Jemu nie chodziło o własne, prywatne interesy, lecz wyłącznie o Kościół. Nie „sprzedał” żadnych tajemnic, ani swojego zakonu, ani Kościoła.
Jeżeli chodzi o „wynagrodzenia” od BND – czyli pracę „pod obcą flagą”, to o. Konrad mógł wierzyć w to, że rzeczywiście BND chciał zbierać dokumenty dotyczące polskiego Kościoła. Jest rzeczą publicznie znaną na Zachodzie, że każdy wywiad ma swój oficjalny ośrodek naukowy, w którym pracują jawnie specjaliści z różnych dziedzin. Oni zupełnie legalnie kupują archiwa od prywatnych osób lub publicznych instytucji. Wystawiają rachunek i płacą. Skoro o. Konrad podpisał rachunek własnym nazwiskiem, był z pewnością przekonany, że materiał Biura Prasowego otrzyma BND, a nie wywiad polski.
Ja nie widzę nic nielegalnego w postępowaniu o. Konrada. Jak mówiłem takie transakcje są normalne w życiu naukowym na Zachodzie. Oczywiście nielegalne jest, jeżeli dana osoba handluje materiałami dotyczącymi tajemnicy państwa. Materiał, który o. Konrad dostarczył temu samozwańczemu agentowi z BND, był niczym innym jak materiałem z Biura Prasowego w Rzymie, gdyż do żadnego innego, a tym bardziej tajnego materiału z Polskiej Sekcji w Sekretariacie Stanu o. Konrad nie miał dostępu.
A marki niemieckie, jakie o. Konrad otrzymywał wydał on na pewno nie na własne potrzeby, lecz na sprawy charytatywne. Właśnie od roku 1981 w Rzymie pojawiło się mnóstwo Polaków z kraju, dla których pierwszym miejscem szukania pomocy była Via Pfeiffer. Sam byłem wielokrotnie świadkiem ilu ludziom, młodym i starszym o. Konrad pomagał w okresie od 1981 do 1989.
Opisując tło historyczne w swoim w/w opracowaniu autorzy tak przeplatają je „działalnością” o. Hejmo, jak gdyby był on głównym aktorem w rękach SB przy kształtowaniu stosunków Kościół – PRL-Watykan. Takiej roli o. Konrad nigdy nie odgrywał, i nawet nie był w stanie jej wykonać. Metodologia wybrana przez autorów jest niewłaściwa, a także fatalna w skutkach. Prowadzi ona bowiem do fałszywych i bardzo krzywdzących dla osoby o. Konrada wniosków.
Nie jest dla mnie jasnym, dlaczego akurat w przypadku o. Konrada IPN prowadzi polowanie na czarownice. A jeszcze trudniejsze do zrozumienia jest pochopne i nieprzemyślane postępowanie władz kościelnych wobec o. Konrada. Miejmy jednak nadzieję, że boska sprawiedliwość ochroni tego szlachetnego, oddanego Kościołowi kapłana.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.