Drukuj Powrót do artykułu

Pisarka Mary Harrington o feminizmie, macierzyństwie i mitach postępu

01 czerwca 2025 | 12:33 | o. jj | Nowy Jork Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. Ben Blennerhassett / Unsplash

Brytyjska pisarka Mary Harrington stała się jedną z najbardziej prowokujących myślicielek feministycznych naszych czasów, ponieważ podważa założenia, które współczesny feminizm uznaje za świętość. W swojej głośnej książce z 2023 roku „Feminism Against Progress” (Feminizm przeciw postępowi) zaprzecza ona przekonaniu, jakoby wzmocnienie pozycji kobiet musiało się wiązać z odrzuceniem rzeczywistości biologicznej, macierzyństwa i ról tradycyjnych.

W wywiadzie  dla amerykańskich mediów katolickich 17 maja pisarka stwierdziła stanowczo, że to, co nazywamy „postępem”, często odbiera kobietom siłę, odrywając je od tego, co kiedyś nadawało ich życiu sens i godność. Choć sama nie jest katoliczką, wyraziła się z szacunkiem o intelektualnej tradycji Kościoła, zaznaczając, że rewolucja antykoncepcyjna, aborcja i takie biotechnologie, jak surogacja nie tylko nie wyzwoliły kobiet, ale poddały je nowym formom marginalizacji i uprzedmiotowienia. Zdaniem Harrington, zmiany te przesunęły kobiece ciała na pierwszą linię ideologii transhumanizmu, która jest nie tylko antymacierzyńska, ale ostatecznie antyludzka.

Wyjaśniła, iż napisała swą książkę w chwili, gdy uświadomiła sobie, że straciła wiarę w liberalne pojęcie „postępu”. Zaznaczyła jednak, że „nadal ceniła feminizm w tym znaczeniu, że uznawałam, iż interesy kobiet bywają politycznie odmienne od męskich”, ale wskazała, że problemem jest to, iż feminizm uznawany jest za główny dowód postępu!

„Chciałam rozwiązać ten paradoks, czytając historię ruchu kobiecego przez pryzmat zmian technologicznych, począwszy od wpływu rewolucji przemysłowej na życie rodzinne. W czasach przednowoczesnych większość kobiet pracowała w gospodarstwach domowych, łącząc pracę z opieką nad dziećmi. Rewolucja przemysłowa przeniosła codzienną pracę poza dom, tworząc nowy konflikt dla matek między udziałem w gospodarce a opieką nad bliskimi. Ruch kobiecy był odpowiedzią na te napięcia” – przypomniała brytyjska pisarka.

Zauważyła przy tym, że „ruch kobiecy od rewolucji przemysłowej wyrażał dwie idee: opieki i wolności. Feministki opieki broniły ograniczonej roli kobiet jako opiekunek w gospodarstwach domowych, wychwalając kobiece «powołanie» w edukacji, wychowywaniu, moralności. (To właśnie mamy na myśli, mówiąc «tradycyjne role płciowe», choć paradoksalnie jest to nowoczesna koncepcja!). Feministki wolności dążyły natomiast do równego udziału kobiet w gospodarce rynkowej. Ale biologiczne różnice płci sprawiają, że kobiety są strukturalnie albo uprzywilejowane, albo pokrzywdzone we wzorcu ścisłej równości, co doprowadziło do kolejnego «technologicznego przełomu» w ciałach kobiet: pigułki antykoncepcyjnej i legalizacji aborcji”.

Według rozmówczyni mediów większa część tego, co dziś określa się mianem „drugiej fali feminizmu“, opiera się na technologizacji kobiecego ciała, zwłaszcza płodności. „Twierdzę, że ten moment zakończył prawdziwy feminizm: zwyciężyła wolność nad opieką i zapoczątkował ruch, który nazywa się feministycznym, ale w rzeczywistości jest «biolibertariański» i dąży do zniesienia pojęcia płci oraz do technologicznej kontroli natury ludzkiej” – powiedziała Harrington.

Na pytanie, czy istnieje „dobry” i „zły” feminizm, odparła, że „nie ma wątpliwości, że feminizm pojawił się równolegle z ekspansją technologii i rynku’ i dodała, iż – jej zdaniem – należy ostrożnie oceniać związek przyczynowy. „Moja krytyka dotyczy szerzej zwrotu ku technologii jako narzędziu przekształcania (a przez to uprzedmiotowienia) ciał i dusz. W takim zakresie, w jakim feminizm wspiera ten zwrot, staje się antykobiecy, a nawet antyludzki. Ale są też feministki, które temu się sprzeciwiają,  np. ruchy przeciwko ideologii płci i surogacji” – zaznaczyła pisarka.

W tym kontekście wyjaśniła, dlaczego zaczęła propagować „feminizm reakcyjny” (reactionary feminism). „Zaczyna się on od prawdy, że różnice płci są realne, nieusuwalne i politycznie istotne oraz od uznania, że kobiety i mężczyźni są sobie nawzajem potrzebni. Nie ma ostatecznego zwycięstwa jednej płci nad drugą – musimy nauczyć się współżyć. W praktyce oznacza to różne rzeczy, w zależności od warunków technologicznych i kulturowych. Bycie feministką reakcyjną to życie w zgodzie z tym, co czyni nas wspólnie ludźmi oraz z kobiecymi zdolnościami i wrażliwościami cielesnymi, które należy rozumieć jako siłę, a nie problem do rozwiązania za pomocą technologii” – powiedziała Harrington.

Na zakończenie rozmowy pochwaliła chrześcijańskie rozumienie pojęcia kobiety „Feministki (które reprezentuję) i chrześcijanie zbliżają się dziś w sprzeciwie wobec transhumanizmu, choć z różnych powodów. Chrześcijanie opierają swój protest na idei «imago Dei» (obrazu Boga) i na tomistycznym rozumieniu natury ludzkiej. Feministki bywają tu bardziej ambiwalentne, szczególnie gdy pojawia się ryzyko ograniczenia ról społecznych kobiet. Ale eksperymenty transhumanistyczne są tak antyfeministyczne, że wiele intelektualnie uczciwych feministek zaczęło dostrzegać granice równości opartej na technologi, co prowadzi do realistycznego uznania nieusuwalnych różnic płci” – stwierdziła rozmówczyni mediów.

Ruch kobiecy, w swojej słusznej krytyce opartej na Biblii mizoginii (bo taka istnieje), często nie docenia, że to chrześcijaństwu zawdzięczamy samo przekonanie, że kobiety są w pełni ludźmi. Jeśli chodzi o kobiety i macierzyństwo, uważam katolicką tradycję maryjną za wyjątkowo bogatą i poruszającą – tak rzadko miłość matczyna jest nie tylko przedstawiana, ale i czczona. Na poziomie intelektualnym odkryłam też ostatnio, że wiele argumentów, z którymi długo się zmagałam, zwłaszcza dotyczących natury ludzkiej, staje się prostszych, gdy dysponuje się metafizyką scholastyczną” – sądzi  brytyjska autorka.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.