Drukuj Powrót do artykułu

Po powrocie do Polski

27 lutego 2013 | 17:38 | Misja Kamerun Ⓒ Ⓟ

Sample

Krok, po kroku wracam do zwykłego rytmu dnia, pracy… Nazbierało się wiele spraw – przeważnie zawodowych – które należą do tych, co były do załatwienia „na wczoraj”. Z trudem wypracowuję wolną chwilę, żeby napisać tych kilka słów, które napisać muszę koniecznie!!!

Przede wszystkim, to WIELKIE DZIĘKI! – za zaproszenie, gościnę, pomoc przy załatwianiu dokumentów, ustalaniu trasy, załatwianiu noclegów i w końcu za pożyczony obiektyw do aparatu! Burza emocji i doświadczeń jakie przywieźliśmy ze sobą do domu nie przemija, a przy oglądaniu zdjęć i filmików dodatkowo rośnie, hehe. Nie spodziewałem się, że spotkanie z Afryką okaże się „zderzeniem” z Afryką. Doświadczenie Afrykańskiej rzeczywistości chyba na zawsze wryło się w moje postrzeganie świata,
życia, siebie samego…

Muszę się przyznać, że pierwsze chwile u Was w Misji były trochę… szokujące. Wyrwany z europejskiego postrzegania świata, rodziny, relacji, itd. miałem ciągłą gonitwę pytań: dlaczego to…, dlaczego tak… Myślę, że chyba każdy przyjezdny przeżywał lub będzie przeżywał to samo (taki lekki szok), bo jak niby pojąć, że kilkuletnie dzieci muszą tyle i tak pracować, że jedzą raz, dwa razy dziennie, wstają tak rano, itd. Dzisiaj wiem, że gdybym wyjechał od sierocińca nie widząc życia poza murami Misji, to miałbym mieszane uczucia.
Dopiero 2 tygodnie podróży przez cały Kamerun pokazały mi, jak wiele szczęścia mają te dzieciaki. Dopiero w konfrontacji z biedą, chorobami, głodem, opuszczeniem innych dzieciaków widać, że Epi, Sonia, Jason, Natasza i cała reszta małolatów wygrały „los na loterii” i otrzymały szansę na normalne życie.

Z całym przekonaniem dziś piszę: DOBRA ROBOTA, Dominikaninie!!!

W pierwszym momencie można się pogubić, bo przenosimy na grunt Kamerunu nasze
EUROPEJSKIE kryteria, doświadczenia i oczekiwania, a przecież rzeczywistość jest afrykańska… W pewnych sytuacjach trzeba postępować twardo i konsekwentnie (tak trochę „bez serca”), bo przecież nieubłaganie zbliża się czas, kiedy dzieciaki z Misji same będą musiały zmierzyć się z dorosłym życiem. Będą musiały być twarde, pracowite i jednocześnie wiedzieć, że siłę czerpie się z modlitwy i wypracowanych ciężko przyjaźni! Dopiero z takiej perspektywy widać, że dzieci z Misji, to nie „ciepłe kluchy”, które trzeba będzie niańczyć przez całe życie, ale osoby dobrze przygotowywane do konkretnych realiów życia. Myślę, że to, że dzieci mają co jeść, gdzie spać, w co się ubrać, chodzą do szkoły i nie czują się samotne, to wielki sukces o. Darka i wszystkich ludzi, którzy pomagają (tu wspominam blond Anię i tych, których nie znam osobiście, a tylko z Twoich i Ani opowiadań ).
Ten dzisiejszy wpis doczeka się jeszcze kontynuacji, bo bogactwo wrażeń i doświadczeń przywiezionych z Kamerunu nie da się zamknąć w jednym tekście… Dziś chciałem tylko krótko opisać moje spotkanie z Misją Kamerun, z rzeczywistością ich życia, zaskoczeniem – nawet lekkim szokiem – i w końcu zrozumieniem dlaczego życie w Misji musi być poukładane w taki to właśnie sposób.

Dziękuję za wszystko, co mnie dzięki ich dobroci i uprzejmości spotkało. Modlę się o wytrwałość dla wszystkich zaangażowanych w to dobre dzieło, szczególnie za o. Darka i ludzi ze Stowarzyszenia, by nie zabrakło gorliwości i wiary w słuszność ich ciężkiej pracy. Mam nadzieję, że jeszcze będzie mi dane spojrzeć osobiście w te kilkanaście czarnych, niezapomnianych par oczu…
Robert

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.