Drukuj Powrót do artykułu

Pojednanie jest możliwe

20 grudnia 2012 | 08:30 | pb / br Ⓒ Ⓟ

Pojednanie w Rwandzie po ludobójstwie sprzed 19 lat jest możliwe – uważa ks. Charles Hakorimana, sekretarz komisji ds. duszpasterstwa młodzieży Konferencji Biskupów Katolickich tego kraju. W rozmowie z KAI mówi o tym, że wyzwania stojące przed Kościołem w Rwandzie są takie same jak te, które stoją przed Kościołem powszechnym.

– Nie jesteśmy przygotowani na przemiany zachodzące w świecie, związane, np. z globalizacją. Świat szybko się rozwija, ale brakuje w nim globalizacji miłości. Bogaci stają jeszcze bogatsi, a jednocześnie przybywa biednych. Świadczy to o tym, że wartości ewangeliczne nie są wprowadzane w życie – diagnozuje duchowny.

Jego zdaniem „szczególnie młodzież przyswaja sobie wartości, które nie są chrześcijańskie”. Dlatego „nie możemy wciąż zadowalać się tym, że młodzi licznie przychodzą do kościoła”. – Naszą misją jest najpierw pogłębianie wiary tych, którzy są w Kościele, aby oni z kolei ewangelizowali innych. Przede wszystkim jednak chcemy słuchać młodych, dowiedzieć się czego potrzebują, bo czasem przychodzimy do nich z odpowiedziami na pytania, których wcale nie zadawali – mówi ks. Hakorimana.

Jego zdaniem „sekularyzacja szerzy się wśród młodzieży z powodu powierzchowności wiary”. – Starając się słuchać ludzi młodych, poznajemy ich pragnienia. Gdy widzimy, jak licznie gromadzą się w kościołach, możemy zakładać, że pragną spotkać Boga. Naszym zadaniem jest pomóc im to pragnienie zaspokoić – dodaje rwandyjski duchowny.

*
Rozmowa z ks. Charlesem Hakorimaną, sekretarzem komisji ds. duszpasterstwa młodzieży Konferencji Biskupów Katolickich Rwandy

KAI: Ludobójstwo, do jakiego doszło w Rwandzie w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, pozostawiło głębokie rany w mieszkańcach tego kraju. Czy w ogóle możliwe jest ich uleczenie?

– Pojednanie jest możliwe. Od tamtych wydarzeń mija już 19 lat. Dużą część Rwandyjczyków stanowią ludzie młodzi. Jeśli zdołamy wychować tę młodzież w szacunku dla osoby ludzkiej, to mamy nadzieję, że uda się doprowadzić do pojednania.

„Posługa jednania” jest zresztą misją Kościoła. Na początku pomagaliśmy ofiarom: sierotom, wdowom… To był pierwszy krok, jaki należało uczynić. Następnie w roku jubileuszowym 2000 zaproponowaliśmy dialog między chrześcijanami, aby między sobą omówili to, co się wydarzyło. W ramach duszpasterstwa więźniów podjęliśmy pracę z uwięzionymi za udział w ludobójstwie, aby uznali zło, którego się dopuścili. Pomagamy ofiarom przebaczyć oprawcom ich rodzin. Nie jest to łatwe, ale tłumaczymy, że tak jak Bóg przebacza nam, tak i my powinniśmy przebaczyć ludziom. To trudna praca księży w parafiach, osób konsekrowanych w więzieniach, szkołach…

Sposobów pojednania narodu rwandyjskiego szukają kościelne komisje Sprawiedliwość i Pokój, działające zarówno na płaszczyźnie krajowej, jak i diecezjalnej, a nawet parafialnej.

Wielki wkład w pojednanie Rwandyjczyków wniosło niedawne (14-18 listopada 2012) międzynarodowe spotkanie młodych w Kigali, organizowane przez Wspólnotę z Taizé. Konferencje i dyskusje były poświęcone pojednaniu, a młodzież była zakwaterowana w rodzinach.

KAI: Kilku rwandyjskich księży zostało oskarżonych o udział w ludobójstwie i stanęło przed sądem. Czy rzeczywiście byli winni? Czy też ich procesy miały raczej charakter polityczny?

– Z tego co wiem, żaden ksiądz nie uczestniczył osobiście w mordowaniu ludzi. Mogło się zdarzyć, że byli związani z ludźmi, którzy są winni ludobójstwa. Ale to do wymiaru sprawiedliwości należy ustalenie prawdy. Zajmuje się tym nawet trybunał międzynarodowy i jeśli okazuje się, że ktoś jest niewinny – zostaje uwolniony z zarzutów. Nie przypuszczam, żeby rwandyjska polityka mogła wpływać na międzynarodowy wymiar sprawiedliwości. Problemem byłoby jednak obarczanie całego Kościoła jako takiego odpowiedzialnością za czyny jednostek.

KAI: Świadkami ludobójstwa w Rwandzie było wielu misjonarzy i misjonarek z Polski. Dlatego niektórzy nie mogli już tam wrócić…

– Rzeczywiście, zaraz po wojnie panował strach. Misjonarze widzieli akty ludobójstwa, którego dopuszczali się nieraz ich parafianie. Dlatego zrozumiałe jest, że czasem bali się tu wrócić. Obecnie, gdy kraj się powoli odbudowuje, nie ma już takich problemów związanych z bezpieczeństwem. Lokalne duchowieństwo i misjonarze mogą tu normalnie pracować.

KAI: Czy dzisiaj Kościół w Rwandzie ma wystarczającą liczbę duchownych?

– Niestety nie. Bywa, że w parafii liczącej 30 tysięcy wiernych jest tylko dwóch księży!

KAI: Zapewne więc biskupi rwandyjscy starają się sprowadzić kapłanów z innych krajów?

– Początkowo rzeczywiście przyjeżdżali kapłani z sąsiednich państw, takich jak Uganda i Kongo, aby nam pomóc. Ale teraz podejmujemy działania w innym kierunku. Staramy się wspierać powołania rwandyjskie. Mamy zresztą coraz więcej lokalnych księży. Jednocześnie nadal przysyłają misjonarzy różne zgromadzenia zakonne: salezjanie, pallotyni, misjonarze Afryki, Zgromadzenie Najświętszych Serc Jezusa i Maryi i inne.

KAI: Dążenie do tego rodzaju samowystarczalności było jednym z postulatów II Zgromadzenia Synodu Biskupów dla Afryki. Czy oba zgromadzenia synodalne (z 1994 i 2009 roku) wywarły wpływ na Kościół w Rwandzie?

– Sto lat od rozpoczęcia ewangelizacji mamy swoich księży. Ale nie możemy wciąż mówić o samowystarczalności, gdy chodzi o personel kościelny. Nadal potrzebujemy kapłanów z zewnątrz.

Postanowienia pierwszego zgromadzenia Synodu nie zostały zbyt pogłębione w Rwandzie, bo odbywało się ono w najgorszym dla nas czasie, gdy w wyniku wojny straciliśmy wielu biskupów i kapłanów. Kiedy inni zajmowali się wprowadzaniem wskazań Synodu, my po prostu odbudowywaliśmy Kościół. Inaczej już będzie z postanowieniami drugiego zgromadzenia dla Afryki.

KAI: Jakie są najważniejsze wyzwania stojące obecnie przed Kościołem w Rwandzie?

– Takie same jak te, które stoją przed Kościołem powszechnym. Nie jesteśmy przygotowani na przemiany zachodzące w świecie, związane, np. z globalizacją. Świat szybko się rozwija, ale brakuje w nim globalizacji miłości. Bogaci stają jeszcze bogatsi, a jednocześnie przybywa biednych. Świadczy to o tym, że wartości ewangeliczne nie są wprowadzane w życie. Szczególnie młodzież przyswaja sobie wartości, które nie są chrześcijańskie. W tej sytuacji konieczne jest pogłębienie wiary, abyśmy rzeczywiście byli świadkami Jezusa Chrystusa w tym zmieniającym się świecie. Dlatego trwa Rok Wiary!

KAI: Coraz więcej księży afrykańskich pełni posługę w Europie. Czy są wśród także misjonarze z Rwandy?

– Tak, głównie we Francji i Belgii. Ale nie nazwałbym ich misjonarzami, gdyż nie wyjeżdżali tam z własnej woli. To byli uchodźcy, którzy opuszczali swój kraj w czasie wojny i po jej zakończeniu, bo nie czuli się tu bezpiecznie.

KAI: Ale są też księża z Afryki, przyjeżdżający na zaproszenie europejskich biskupów, którzy chcą, aby zeświecczonej Europie przekazali pewne wartości, bardziej dziś żywe w Afryce niż na naszym kontynencie…

– Zdarza się to także wśród rwandyjskich duchownych, ale takich księży jest niewielu, gdyż potrzebujemy ich u siebie. Często ma to związek ze studiami afrykańskiego księdza w Europie, który potem zostaje tam przez jakiś czas i pełni posługę duszpasterską.

KAI: Bł. Jan Paweł II często powtarzał, że młodzież jest nadzieją i przyszłością Kościoła. Ale wielu młodych katolików ulega sekularyzacji. Jak sprawić, by znów żyli Ewangelią?

– Nie możemy wciąż zadowalać się tym, że młodzi licznie przychodzą do kościoła, uczestniczą w spotkaniach, które dla nich organizujemy. Z doświadczenia Europy wiemy, że coraz bardziej ulegają oni zeświecczeniu, doświadczamy tego także w Rwandzie. Dlatego naszą misją jest najpierw pogłębianie wiary tych, którzy są w Kościele, aby oni z kolei ewangelizowali innych.

Przede wszystkim jednak chcemy słuchać młodych, dowiedzieć się czego potrzebują, bo czasem przychodzimy do nich z odpowiedziami na pytania, których wcale nie zadawali… W tym celu gromadzimy się w parafiach, w małych grupach, aby pogłębiać wiarę przez poznawanie Słowa Bożego w ramach szkół biblijnych. Pomocny w tym może być także katechizm dla młodzieży YOUCAT, który – mam nadzieję – ukaże się w naszym języku ojczystym kinyarwanda.

Moim zdaniem sekularyzacja szerzy się wśród młodzieży z powodu powierzchowności wiary. Starając się słuchać ludzi młodych, poznajemy ich pragnienia. Gdy widzimy, jak licznie gromadzą się w kościołach, możemy zakładać, że pragną spotkać Boga. Naszym zadaniem jest pomóc im to pragnienie zaspokoić.

KAI: Czy wielu młodych Rwandyjczyków pojedzie na obchody Światowego Dnia Młodzieży w Rio de Janeiro?

– Niestety, taka podróż zbyt dużo kosztuje. Dlatego wyślemy tylko małą delegację, aby po powrocie mogła nas poinformować, co dzieje się w Kościele powszechnym.

Rozmawiał Paweł Bieliński


Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.