Drukuj Powrót do artykułu

Polscy europosłowie o prześladowaniu chrześcijan i imigrantach

06 maja 2015 | 10:09 | iw (KAI Strasburg) / br Ⓒ Ⓟ

W związku zaostrzającymi się prześladowaniami chrześcijan w wielu rejonach świata i wzmożonym napływem do Unii Europejskiej (UE) nielegalnych imigrantów, KAI poprosił polskich posłów Parlamentu Europejskiego (PE) o odpowiedź na pytania: co konkretnie UE może zrobić, aby przyjść na pomoc chrześcijanom prześladowanym w wielu rejonach świata, czy UE powinna szerzej otworzyć granice dla chrześcijan z krajów, w których są prześladowani z powodu wiary, czy UE powinna przyjmować większe ilości nielegalnych imigrantów, czy Europie grozi wojna kultur, cywilizacji lub religii.

KAI: Co konkretnie UE może zrobić, aby przyjść na pomoc chrześcijanom prześladowanym w wielu rejonach świata (Syria, Irak i inne kraje islamskie, Chiny, Kenia, Wietnam, KRLD i inne)?

Agnieszka Kozłowska Rajewicz (PO): Prześladowanie / dyskryminacja na tle religijnym jest zakazana przez unijne i polskie prawo. Jest to jeden z przejawów łamania praw człowieka i zasad demokracji. Pierwsze, co PE może zrobić i co robi w tej sprawie, jest publiczne zauważanie takich przypadków, potępianie ich w oficjalnych rezolucjach i raportach Parlamentu Europejskiego, wzywanie rządów właściwych państw do reakcji. PE także, wraz z innymi instytucjami UE, zatwierdza także fundusze i projekty działające na rzecz tolerancji i szacunku wobec różnych religii i wyznań, oraz z odpowiednią powagą traktuje kwestie praw człowieka, uznając je za ważny element tożsamości Europy.

Ryszard Czarnecki (PiS): Na pewno może zrobić znacznie więcej niż dotychczas. Na przykład – co postuluję już od kilku lat – uzależnić pomoc finansową dla poszczególnych państw w Afryce i Azji od tego czy potrafią zapewnić bezpieczeństwo naszym siostrom i braciom w chrześcijaństwie. To bodaj jedyna rzecz, używając której Unia Europejska może wymusić pewne rzeczy na tych dyktatorskich lub pół-dyktatorskich krajach. Pomijam tu ostateczną deskę ratunku w postaci interwencji militarnych (jak niedawno francuska w Mali), choć przecież i tego nie można wykluczyć. Ten „bat” gospodarczo-finansowy jest prawdopodobnie jedynym, którego mogą posłuchać islamskie (lub z silną populacją islamską) państwa w Azji i na „Czarnym Lądzie”. I odwrotnie: polityka sankcji politycznych czy ekonomicznych wobec państw, które bądź sprzyjają mordowaniu chrześcijan, bądź uciekają przed tym problemem w bezradność, może zobligować takie kraje do bardziej czynnej obrony chrześcijan, nie tyle ze względów moralnych, etycznych, praw człowieka , itd., tylko w dobrze pojętym własnym interesie.

Zbigniew Kuźmiuk (PiS): Unia Europejska kieruje często tzw. pomoc rozwojową dla krajów gdzie prześladuje się chrześcijan, przekazywanie tej pomocy powinno być wręcz uzależnione od przestrzegani praw człowieka, a przecież wolność wyznania i praktykowania religii jest jednym z takich podstawowych praw. Parlament Europejski często w takich sytuacjach uchwala również rezolucje, potępiające prześladowania chrześcijan i wzywające władze tych krajów do zapewnienia bezpieczeństwa chrześcijanom ale niestety skuteczność tego rodzaju apeli jest najczęściej znikoma. Wyraźnie widać brak praktycznego zainteresowania ze strony instytucji europejskich losem prześladowanych chrześcijan w różnych krajach świata.

Stanisław Ożóg (PiS): Prześladowanie chrześcijan na świecie jest obecnie ogromnym wyzwaniem stojącym przed Unią Europejską. Chrześcijanie są najbardziej prześladowaną grupą religijną na świecie. Co roku ginie przynajmniej 100 tys. chrześcijan ze względu na swoje przekonania. Z niepokojem obserwuję łamanie podstawowych praw chrześcijan, ich wolności wyznania w wielu krajach świata. Parlament Europejski może przyjmować rezolucje, w których potępia się zbrodnie na tle religijnym. Jak Europosłowie mamy prawo naciskać na rządy tych krajów, w których chrześcijanie są najbardziej prześladowani, domagać się, aby wprowadzono tam surowe kary za łamanie podstawowych praw człowieka, w szczególności prawa do wolności wyznania. Monitoring sytuacji chrześcijańskich społeczności w państwach Bliskiego Wschodu i afrykańskich jest konieczny – i właśnie o to zwracam się do Komisji Europejskiej, jako współautor oświadczenia pisemnego w sprawie uznania ludobójstwa chrześcijan na świecie i ustanowienia europejskiego dnia walki z prześladowaniem i dyskryminowaniem chrześcijan na świecie.

Kosma Złotowski (PiS): Przede wszystkim Unia Europejska musi zacząć chcieć aktywnie działać na rzecz chrześcijan prześladowanych w różnych częściach świata, gdyż jak dotąd to właśnie brak chęci jest jej największym problemem. Europosłowie frakcji EKR są jednymi niewielu, którzy podnoszą tą kwestię na forum PE. Wiele mówi się o imigrantach z krajów muzułmańskich wdzierających się do Europy i szuka rozwiązań jak im pomóc, ale nie pracuje się nad ofertą pomocy dla chrześcijan uciekających przed represjami. Unia Europejska prowadzi własną politykę wizową, zawiera umowy handlowe i porozumienia i partnerstwie z różnymi państwami na całym świecie. Często w politycznej części tych porozumień i umów zawieranych przez UE mówi się o prawach człowieka i wiąże ich wejście w życie z przestrzeganiem pewnych standardów w tym zakresie. Jednak tutaj to nie prześladowani chrześcijanie, a mniejszości seksualne znajdują się w centrum zainteresowania Brukseli. Negocjując z naszymi partnerami powinniśmy zawsze podnosić tą kwestię i w konsekwencji nie zawierać umów z państwami akceptującymi torturowanie i zabijanie chrześcijan.
Również w polityce imigracyjnej UE powinniśmy priorytetowo traktować chrześcijan próbujących uciec do Europy przed prześladowaniami. Niestety takie podejście byłoby sprzeczne z polityczną poprawnością, która wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi determinuje wszystkie działania UE. Mimo, że gołym okiem widać jak duże są różnice między chrześcijanami, a muzułmanami przybywającymi do Europy i jak wiele szkód ta druga grupa powoduje. Z powodów ideologicznych unijna administracja zdominowana przez lewicę nie chce naprawić tego stanu rzeczy.

Jadwiga Wiśniewska (PiS) – W czwartek, 30 kwietnia, Parlament Europejski przyjął rezolucję dotyczącą prześladowania chrześcijan na świecie w związku z zabójstwem chrześcijańskich studentów w Kenii przez ugrupowanie terrorystyczne Al-Szabab. Parlament nie ma kompetencji do działania w sprawach zagranicznych lub do kreowania polityki Unii w tej dziedzinie, niemniej może on wywierać nacisk na inne organy, a także fora i instytucje międzynarodowe i wskazywać im drogę działań, poprzez chociażby podpisywane przez UE umowy handlowe, o partnerstwie i współpracy czy umowy o pomocy finansowej dla krajów trzecich. Musimy wywierać wpływ na Służbę Działań Zewnętrznych oraz na Komisję Europejską, aby kwestie przestrzegania praw człowieka, w tym wypadku zwłaszcza chrześcijan, były jednym z najważniejszych czynników decydujących o kształcie takich umów. Za pośrednictwem ambasad UE można prowadzić działalność informacyjną w kwestii pomocy dla prześladowanych oraz inicjować akcje nakierowane na ochronę chrześcijan. Ponadto z dostępnych funduszy w ramach instrumentu na rzecz Wspierania Demokracji i Praw Człowieka, a także Europejskiego Funduszu Rozwojowego, należałoby zaprojektować szczegółowe działania na rzecz wsparcia i ochrony chrześcijan. Ogromnie dużo środków UE przeznacza na szkodliwe projekty, np. pod hasłem wspierania dostępu do zdrowia reprodukcyjnego, finansuje się aborcję. Z co najmniej z takim samym zaangażowaniem powinno się podejść do problemu prześladowanych chrześcijan. Rozwiązań jest wiele, potrzeba tylko woli, której często w UE nie ma, zwłaszcza ze strony socjalistów, komunistów czy zielonych, którzy te problemy starają się rozwodnić i obniżyć ich rangę.

KAI: Czy UE powinna szerzej otworzyć granice dla chrześcijan z krajów, w których są prześladowani z powodu wiary? Jeśli tak lub nie, to dlaczego?

Jadwiga Wiśniewska (PiS): Rzeczywiście liczba uciekających przed prześladowaniami chrześcijan do Europy wzrasta. Dla przykładu w Iraku, w którym chrześcijanie obecni są od I wieku n.e., w ciągu ostatniej dekady ich liczba z 1,5 mln spadła do 200 tys., z czego zdecydowana większość wyemigrowała m.in. do Europy. We Francji czy Holandii ruszyła inicjatywna nadawania uprzywilejowanego azylu prześladowanym chrześcijanom, ale opinia publiczna państw wspólnoty jest w sprawie otwarcia granic dla chrześcijan z krajów, w których są prześladowani, bardzo podzielona.

Ryszard Czarnecki (PiS): Tak. Będąc przeciwnikiem nadmiernej imigracji obywateli krajów z innych cywilizacji i kultur niż europejska, uważam, że należy od tej słusznej reguły robić wyjątki. Konkretnie, jako polityk, podniósłbym w Polsce rękę za decyzją o „kwotach emigracyjnych” dla syryjskich, irackich czy egipskich chrześcijan (Koptów).

Zbigniew Kuźmiuk (PiS): Takie preferencje dla Chrześcijan powinny być stworzone (wszak Europa ma chrześcijańskie korzenie) ale nie sądzę aby tak się stało, ze względu na wyraźną niechęć do chrześcijan, rządów w wielu wiodących krajach UE. Ta niechęć rządów przenosi się także na postrzeganie chrześcijan przez instytucje europejskie i stąd bardzo często brak reakcji na ich prześladowania, a także bark realnej dla nich pomocy.

Stanisław Ożóg (PiS): Unii Europejskiej potrzebna jest dobra polityka azylowa i migracyjna. Z pewnością do unijnych liderów należy stworzenie takich zasad w UE, które pozwoliłyby unikać morskich tragedii, takich jak ostatnie. To jest niestety bardzo trudne, ponieważ unijna polityka często rozmija się z polityką poszczególnych krajów UE. Niemniej jednak, kiedy mowa o tak poważnej sprawie zapisana w traktacie Wspólna Polityka Zagraniczna i Bezpieczeństwa powinna przybrać rzeczywistą formę dla polityki azylowej i migracyjnej. Życzyłbym sobie, żeby Unia Europejska mówiła tutaj jednym głosem. Musimy zrobić wszystko, aby nie dopuścić do sytuacji, w której „Morze Śródziemne zamieni się w cmentarz”.

Kosma Złotowski (PiS): Oczywiście, że tak! Tożsamość kulturowa Europy została zbudowana na fundamencie chrześcijańskim i naszym obowiązkiem jest obrona tak bliskich nam wartości i ludzi, którzy je podzielają. Obecnie w wyniku tragedii na Morzu Śródziemnym po raz kolejny trwa dyskusja nad polityką imigracyjną UE. Niestety w centrum zainteresowania europejskiej lewicy są muzułmanie, którzy prześladują chrześcijan. Skoro chcemy otworzyć im drzwi jeszcze szerzej to, co ich powstrzyma, kiedy z mniejszości staną się większością, przed prześladowaniami chrześcijan nie tyko na Bliskim Wschodzie czy w Afryce, ale tutaj u nas w Europie? Dlatego otwarcie granic dla chrześcijan z innych części to nie tylko kwestia dobroczynności czy chrześcijańskiego miłosierdzia, ale decyzja, która może zaważyć na przyszłości naszego kontynentu.

KAI: Czy UE powinna przyjmować większe ilości nielegalnych imigrantów czy też może powinno się ten problem rozwiązywać inaczej?

Agnieszka Kozłowska Rajewicz (PO): W odpowiedzi załączam tekst oficjalnego wyjaśnienia do głosowania, który złożyłam w Strasburgu po głosowaniu nad rezolucją dotyczącą imigrantów. Raport Rady Europejskiej na temat ostatnich tragedii na Morzu Śródziemnym oraz polityki migracyjnej i azylowej w UE wywołał gorącą dyskusję. Śmierć uchodźców, dramaty i krzywdy rozgrywające się w ich krajach, są wstrząsające i nie do zaakceptowania. Nie możemy być obojętni na te krzywdy. Jest jednak jasne, że Europa, wyspa pokoju i dobrobytu na tle rozrywanego wojnami świata, ma ograniczone zasoby finansowe i terytorialne. Nasza solidarność z mieszkańcami innych części świata musi być dopasowana do naszych możliwości. Rozwijajmy nasze polityki migracyjne i azylowe, systemy edukacji i organizację życia społecznego do wielokulturowości i wielowyznaniowości, ale ostrożnie, nie gubiąc przy tym własnej tożsamości i religii. Kluczowe jest, aby, zamiast przenosić świat do Europy, Europę – w sensie instytucji, organizacji i idei – przenosić na inne kontynenty, udzielać pomocy in situ, ograniczać nielegalny przemyt ludzi. Dlatego głosowałam przeciwko obowiązkowym kwotom migracyjnym dla państw członkowskich, gdyż są one zróżnicowane ekonomicznie, często jeszcze nieprzystosowane do wielokulturowości, mają różną sytuację geopolityczną. Polska np. już w tej chwili przyjmuje wielu migrantów z Ukrainy i innych państw wschodnich, a spodziewamy się więcej. Dlatego potrzebujemy nie fragmentarycznej polityki europejskiej, która uwzględniłaby także te kierunki migracji, a także różny status migrantów w związku z sytuacją polityczną i gospodarczą w ich krajach pochodzenia.

Jadwiga Wiśniewska (PiS): Wszyscy jesteśmy przerażeni tym, co dzieje się na Morzu Śródziemnym, skąd, co kilka dni dociera do nas informacja, że kolejni ludzie zginęli próbując dostać się na nasz kontynent. Skala problemu jest w tej chwili tak wielka, że pojawiają się głosy o konieczności ustalenia wspólnej polityki imigracyjnej dla całej Unii. Uważam jednak, że te sprawy powinny pozostać w kompetencji państw członkowskich. Unia Europejska nie może narzucać krajom Wspólnoty sposobu prowadzenia polityki imigracyjnej czy wręcz wyznaczać odgórnie kwoty, której państwa członkowskie powinny przestrzegać przyjmując imigrantów czy uchodźców. Zasada europejskiej solidarności, którą próbuje się przywołać w tym kontekście nie ma zastosowania. Kwestie polityki imigracyjnej i azylowej powinny być regulowane na poziomie krajowym zgodnie z możliwościami ekonomicznymi każdego kraju.

Ryszard Czarnecki (PiS): Możemy prześledzić pod tym względem politykę emigracyjną bogatych państw pozaeuropejskich, jak choćby Australii. Polityka nadmiernie „otwartych drzwi” nie tylko doprowadziła niedawno do przegranej w wyborach lewicowego rządu, ale też zaowocowała dziesiątkami tysięcy imigrantów, którzy podawali się za „uchodźców politycznych”, ale w większości niekoniecznie nimi byli. Jestem sceptyczny co do automatycznego zwiększania liczby imigrantów, mimo że mogłoby to służyć rozwojowi ekonomicznemu niektórych krajów. Szkoda ‒ pisałem o tym kiedyś w miesięczniku „Arcana” ‒ że Polska wciąż nie posiada polityki migracyjnej z prawdziwego zdarzenia. Nie zawierał jej w praktyce przyjęty przez rząd PO-PSL program „Polska 2030” przygotowany przez ówczesnego ministra, a obecnie europosła Platformy Obywatelskiej, Michała Boniego. Tymczasem państwo polskie musi odpowiedzieć sobie, swoim podatnikom, na pytanie jak chce prowadzić świadomą politykę w tym zakresie, aby na przykład preferować, sprzyjać imigracji do Polski reprezentantów krajów słowiańskich lub szerzej: z obszaru dawnego Związku Sowieckiego, a nie innych, całkowicie obcych nam kulturowo, cywilizacyjnie i religijnie.

Zbigniew Kuźmiuk (PiS): Właśnie w PE została przyjęta rezolucja wzywająca rządy krajów członkowskich do zaproponowania określonych ilości imigrantów, które będą one gotowe przyjąć na swoim terytorium w najbliższych latach. Moja grupa polityczna ECR (w tym posłowie Prawa i Sprawiedliwości) głosowała przeciw takiemu rozwiązaniu, ponieważ uznajemy, że ograniczenie nielegalnej imigracji do UE jest możliwe tylko poprzez wspomaganie rozwoju i doprowadzenie do stabilności krajów, z których ci imigranci pochodzą. Bez tego do ucieczki z tych krajów w krótkim czasie będą gotowe setki tysięcy ludzi, a takiej fali imigrantów Europa nie jest w stanie przyjąć.

Kosma Złotowski (PiS): Każda decyzja, nawet, jeśli emocje i serce podpowiadają nam inaczej musi mieć racjonalne podstawy. Szerokie otwarcie granic i wpuszczenie do UE niekontrolowanej liczby imigrantów, może nie tylko nie rozwiązać problemów krajów trzeciego świata, ale wręcz przenieść ich problemy do Europy. Konflikty etniczne, waśnie klanowe, przedmiotowe traktowanie kobiet, morderstwa rytualne, policja religijna – to już teraz problemy, które dotykają europejskie miasta gdzie liczba imigrantów w niektórych dzielnicach przekracza liczbę Europejczyków. Naszym zadaniem powinno być wspieranie rozwoju innych części świata i eksport europejskiego modelu tak, aby nikt nie chciał i nie musiał stamtąd uciekać. Pomóżmy zbudować elitę, która powróci w swoje rodzinne strony i pomoże zreformować te państwa. Taki sens powinna mieć kontrolowana imigracja do Europy. Obecna europejska polityka imigracyjna, oprócz zapewnienia przybyszom pewnego socjalnego minimum nie potrafi im zaoferować niczego więcej oprócz niezadowolenia i frustracji.

KAI: Po serii zamachów i udaremnionych prób zamachów czy Europie grozi wojna kultur, cywilizacji lub religii? Jeśli nie, to dlaczego? Jeśli tak, to czy i jak można temu zapobiec?

Agnieszka Kozłowska Rajewicz (PO): Nie, choć wyraźnie wzrasta napięcie na tle rasowym i etnicznym, chwilami można mieć wrażenie że powraca klimat lat 30. XX wieku. Wtedy mowa nienawiści wobec wybranych narodów i grup (Polacy, Żydzi, Romowie, homoseksualiści) zamieniła się czystki etniczne w obozach koncentracyjnych w czasie II wojny światowej. Dziś rasistowskie i ksenofobiczne zachowania wciąż są marginalne, ale nauczeni hańbiącym epizodem w historii ludzkości, jakim był Holokaust, powinniśmy zrobić wszystko co możliwe aby nienawiść i pogarda dla inności była zduszana w zarodku, piętnowana, aby pozostała marginesem i nie zamieniła się w wojnę kultur. Projekt wspólnej Europy opiera się na szacunku dla różnorodności i czerpaniu siły ze wspólnego koegzystowania i współpracy ludzi o różnym pochodzeniu etnicznym, różnych kulturach i wyznaniach. Gdyby nie lata pracy i edukacji równościowej, prawdopodobnie napięcia na tle narodowościowym i kulturowym w Europie byłyby dużo silniejsze; gdybyśmy nie byli wspólnotą europejską, solidarną, o wspólnych korzeniach kulturowych, być może już mielibyśmy otwarte konflikty. Na szczęście równość, tolerancja i szacunek dla różnorodności są kręgosłupem europejskiego projektu. Dlatego jestem przekonana że pokonamy obecne napięcia, pod warunkiem prowadzenia mądrej polityki imigracyjnej oraz permanentnej edukacji uczniów i nauczycieli do otwartego myślenia i tolerancji dla różnorodności; do życia w wielokulturowym społeczeństwie.

Jadwiga Wiśniewska (PiS): Zagrożenie wzrostem agresji z wszystkich wymienionych powodów oczywiście istnieje. W Zachodniej Europie stale wzrasta liczba imigrantów, którzy często nie chcą się asymilować i nie możemy być naiwni na tyle, żeby wierzyć w zapewnienia o ich jedynie pokojowych intencjach. Pamiętamy chociażby o niedawnych wydarzeniach we Francji. Dlatego tutaj potrzebna jest praca na różnych polach, by takie zjawiska minimalizować, począwszy od edukacji, działań na polu kultury czy jasnych zasad, które w krajach europejskich muszą być przestrzegane. Z pewnością sytuacji nie sprzyja obserwowana dziś próba odcięcia się Europy od swoich chrześcijańskich korzeni. Smutne to, bo w ten sposób nie tylko zatracamy swoją tożsamość, ale jednocześnie wysyłamy sygnały o swojej słabości i otwieramy się na często wrogie nam zachowania, kultury, zwyczaje – zupełnie obce Europie.

Ryszard Czarnecki (PiS): W pewnym sensie ta wojna już się toczy, choć oczywiście tylko czasami dzieje się to w sposób spektakularny, w postaci zamachów czy morderstw. W sytuacji radykalizacji muzułmanów, także tych z młodego pokolenia, urodzonych lub wychowanych już Europie Zachodniej, ta wojna pewnie będzie z pewnością się nasilać. Zapobiec temu raczej nie można. Można jedynie próbować to ograniczyć. Na przykład poprzez mądrzejszą politykę migracyjną, skuteczniejsze monitowanie środowisk radykałów islamskich, w tym także imamów – ich przywódców duchowych, ale też dialog z politycznym „ soft-islamem”. Na pewno nie rozwiąże to problemu, ale może w jakiejś mierze ograniczyć jego negatywne skutki.

Zbigniew Kuźmiuk (PiS): Niestety takie zamachy w różnych krajach UE są coraz bardziej prawdopodobne (widać do także w Brukseli i Strasburgu gdzie budynki PE są pilnowane od kilku miesięcy przez uzbrojonych żołnierzy), ze względu na duży udział młodych obywateli starych państw UE (z paszportami tych krajów) w wojnie prowadzonej przez tzw. państwo islamskie po stronie jego bojowników. Ci ludzie coraz częściej wracają z tej wojny do swoich macierzystych krajów i są potencjalnymi kandydatami na zamachowców. W tej sytuacji jedyną nadzieję, że do takich zamachów nie dojdzie na dużą skalę, należy pokładać w sprawności służb specjalnych i policji i ich działaniach prewencyjnych.

Stanisław Ożóg (PiS): W każdym państwie europejskim, jak również poza jego granicami można próbować stworzyć takie warunki życia, dzięki którym mieszkańcy czuliby się bardziej bezpiecznie. Potrzeba tylko do tego rządów opartych o prawa podstawowe wywodzące się z korzeni chrześcijańskich. To właśnie surowe kary i stawianie oporu zamachowcom poprzez wstrzymanie pomocy finansowej dla krajów nie przestrzegających tych zasad może być początkiem pozytywnych zmian. Umiejętne podejście do problemu, szukanie tego co łączy, a nie co dzieli np. muzułmanów i chrześcijan oraz wspólne przeciwstawienie się jakiemukolwiek ekstremizmowi może moim zdaniem zapobiec potencjalnej wojnie kultur, cywilizacji lub religii.

Kosma Złotowski (PiS): Niezależnie od ostatnich zamachów wojna cywilizacji i kultur trwała, trwa i będzie trwać. Dzisiaj, kiedy tradycyjne wartości próbuje się zwalczać, a Europa ignoruje swoją chrześcijańską tożsamość po prostu przegrywamy w tej wojnie, która z innych części świata przeniosła się na nasz kontynent. Po pierwsze przegrywamy z cywilizacją muzułmańską, która ze swoim fanatyzmem, coraz większą liczbą imigrantów i otwartą wrogością wobec naszych podstawowych, europejskich wartości odnosi kolejne zwycięstwa. Po drugie przegrywamy sami ze sobą; z procesem laicyzacji i odwrócenia się od naszej chrześcijańskiej tożsamości. Rezygnując i ignorując nasze korzenie sami pozbyliśmy się traczy chroniącej nas przed klęską w wojnie cywilizacji. Tylko ponowna chrystianizacja Europy, odniesienie do Boga i przywrócenie mu należnego miejsca w naszym codziennym życiu, porzucenie eksperymentów społecznych zwalczający tradycyjny model rodziny, powrót do postrzegania seksualności człowieka w sposób wynikający z natury a nie ideologii pozwoli nam zapobiec naszej klęsce.

 

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.