Drukuj Powrót do artykułu

Polski Czerwony Krzyż o wojnie na Ukrainie: nie możemy czuć się zmęczeni współczuciem

22 lutego 2024 | 19:13 | Maria Osińska, mos | Warszawa Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. Polski Czerwony Krzyż (PCK)/Facebook

1,8 mln Ukraińców otrzymało pomoc ze strony Polskiego Czerwonego Krzyża. Wysłanych zostało blisko 1000 transportów z pomocą na Ukrainę. Wsparcie przekroczyło 304 mln zł. – Jako mieszkańcy Polski, zachowaliśmy się naprawdę godnie. Zdaliśmy ten egzamin – mówi dla KAI Michał Mikołajczyk, członek Zarządu Głównego Polskiego Czerwonego Krzyża.

– My nie możemy czuć się zmęczeni współczuciem! – apeluje. Nadal wiele osób potrzebuje wsparcia. Wciąż nie są znane losy wielu zaginionych. – Wojna na Ukrainie doprowadziła do tego, że nasze Biuro Poszukiwań otrzymało ponad 9 000 nowych zapytań. To jest niebywałe, że w dobie takiej komunikacji, internetu, cały czas są tysiące rodzin, które szukają swoich bliskich – mówi. Dwa lata temu 24 lutego 2022 roku rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę. Straty ludzkie po obu stronach szacuje się na setki tysięcy.

Maria Osińska (KAI): Polski Czerwony Krzyż ruszył na ratunek Ukrainie od pierwszych godzin konfliktu zbrojnego, jak wyglądała ta pomoc?

Michał Mikołajczyk: W pierwszych godzinach to było rozdysponowanie naszych ratowników w pobliże granicy. Członkowie grup ratownictwa i grupy pomocy humanitarnej przekazywali najbardziej potrzebne rzeczy, takie jak lekarstwa, żywność, woda, ale także zaopatrzenie. Tylko w pierwszych dniach udzieliliśmy pomocy kilkudziesięciu tysiącom osób, którzy przybyli. Pamiętajmy, że ta sytuacja zmieniała się z godziny na godzinę, tych ludzi przybywało, a wtedy zima była bardziej uciążliwa. Udostępnialiśmy ciepłe napoje, ale też środki higieniczne dla kobiet i dzieci, pozostających na granicy. Najpierw w dużych miastach, później w mniejszych miejscowościach zaczęliśmy przyjmować ludzi, którzy sukcesywnie napływały do Polski. Z perspektywy dwóch lat obserwujemy, że to wahadło przechyliło się na większość działań tu w Polsce, ponieważ około ośmiu milionów ludzi przekroczyło polską granicę.

Jak wyglądała wówczas sytuacja Ukraińców?

– Zdecydowana większość była w opłakanym stanie. To były osoby, z jednej strony potrzebujące wody, jedzenia, ale przede wszystkim schronienia i pomocy, chwili oddechu, zaopiekowania się nimi, udzielenia im informacji. Zadawali nam mnóstwo pytań, gdzie mają jechać, czy mają wyjeżdżać z Polski. To był naprawdę dramat tych ludzi.

Z jakimi trudnościami mierzą się obecnie Ukraińcy?

– Cały czas potrzebują tej konkretnej, wymiernej pomocy. To przede wszystkim potrzeba mieszkania, pracy, nauki języka, ale także zrozumienia.

Jak pomaga w tym Polski Czerwony Krzyż?

– Przede wszystkim staramy się zapewnić szeroko rozumiane poczucie bezpieczeństwa. Jeżeli ktoś decyduje się, bądź rozważa, zostanie w Polsce, to należy dołożyć wszelkich starań, aby czuł się bezpieczny. Jest to tak ważne szczególnie dla matek i dzieci. Pojawiła się przecież trudna rzeczywistość przedszkolna i szkolna, a co za tym idzie, problem – jak odnajdą się dzieci w szkołach. Dlatego, już w kwietniu po wybuchu wojny, przekazaliśmy ukraińskim dzieciom kilkadziesiąt tysięcy wyprawek szkolnych. Bezpieczeństwo to także pewność, że taka osoba znajdzie pracę, że stanie na nogi i uniezależni się od pomocy.

Poczuciu bezpieczeństwa służą też centra integracyjne?

– Tak! To właśnie dlatego powstało szesnaście centrów integracyjnych Polskiego Czerwonego Krzyża i punkty wsparcia, gdzie świadczymy naukę języka polskiego, czy kursy zawodowe. Są to także miejsca wsparcia psychologicznego, porady prawnej. Wreszcie są to miejsca, gdzie mama może przyprowadzić dzieci, którymi się zaopiekujemy. Pomoc ta dotyczy również osób starszych i schorowanych. Pamiętajmy, że spośród około miliona osób, które teraz są, 40% znalazło pracę, płaci podatki. Natomiast część z nich to są osoby, które naturalnie podlegają pewnemu wykluczeniu i wymagają wsparcia. To, np. osoby starsze, niedołężne, przewlekle chore, a także małe dzieci. Kobieta z trójką małych dzieci ma fizyczną niemożność znalezienia pracy.

Jak wobec tego powinniśmy pomagać?

– My cały czas podkreślamy – przede wszystkim integracja! Byśmy byli jednym społeczeństwem. Z jednej strony nasz system szkolnictwa, nasz rynek pracy potrzebuje osób, które mają wolę pozostania w tym miejscu. Uczyńmy wszystko, aby ten proces był jak najmniej traumatyczny dla tych ludzi. Oni przeżyli już dramat i cały czas go przeżywają. Z drugiej strony, możemy robić to tak, aby odbywało się to z korzyścią dla polskiej społeczności. Stąd naszą metodą pomocy, którą udzielaliśmy i której wciąż udzielamy, była nie tylko pomoc rzeczowa, czy dystrybucja darów, które płynęły od ponad 58 państw i stowarzyszeń Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca z całego świata, ale też bony, które można zrealizować w danym mieście, wspierając przy tym gospodarkę lokalną.

Ilu Ukraińców otrzymało pomoc?

– Udało nam się pomóc 1 800 000 osobom. Od rozpoczęcia wojny wysłaliśmy blisko 1000 transportów z pomocą na Ukrainę. To zawsze były transporty ustalane na podstawie potrzeb z przedstawicielami Ukraińskiego Czerwonego Krzyża. Tak, aby trafiało to, co jest potrzebne, do ludzi, którzy tego wsparcia potrzebują. Współpracowaliśmy, m.in. z agendą ONZ (UN GC), kiedy były transporty do Irpienia, do Buczy. Kiedy proszono, np. o konstrukcje do odbudowy szpitala, domów, my je przywoziliśmy. Mamy ten mandat, świadomość społeczną, ale także zaufanie odpowiednich władz i organów, aby te konwoje PCK przejeżdżały. Nie zawsze jednak znak Czerwonego Krzyża jest respektowany. Dlatego informujemy o konwojach post factum. Cały czas pozostajemy w kontakcie i pomagamy.

Ile Ukraińców zgłosiło się do biura poszukiwań PCK?

– Po II wojnie światowej wpłynęło do nas ponad 4 400 000 zapytań, teraz wojna na Ukrainie doprowadziła do tego, że otrzymaliśmy ponad 9 000 nowych. Pomagamy w ustaleniu losu osób zaginionych i w ich poszukiwaniu. To jest niebywałe, że w dobie takiej komunikacji, internetu, cały czas są tysiące rodzin, które szukają swoich bliskich. 21 rodzin udało się połączyć. Niestety przekazujemy także informacje te straszne i tragicznie, w myśl zasady, że nawet zła prawda jest lepsza, niż nie wiedza. Wciąż trwają poszukiwania pozostałych osób. Zgodnie z procedurami programu Restoring Family Links, jesteśmy w kontakcie z Ukraińskim Czerwonym Krzyżem, ale także z centralą w Genewie. Wydawało się, że w tej części świata, działalność ta, pozostanie tylko dokonywaniem historycznych świadectw, okazało się, że ta wojna uruchomiła ten program.

Jakie są pozostałe potrzeby ludności przebywającej na Ukrainie, ale także tu u nas w kraju?

– Sytuacja na Ukrainie jest taka, że są miejsca, przez które przetacza się front, które są bombardowane i tam giną ludzie, są niszczone domostwa. Tam wciąż Ukraiński Czerwony Krzyż potrzebuje żywności dla mieszkańców Ukrainy, medykamentów, czy materiałów do odbudowy. Na Ukrainie wschodniej ludzie cały czas potrzebują środków do życia. Ci, którzy są tutaj w Polsce w chwili obecnej często przewlekle chorzy, potrzebują wsparcia medycznego, pomocy w leczeniu długotrwałych schorzeń, ale także walki z wykluczeniem. Ukraińcom na pewno potrzebne są kursy języka, wsparcie psychologiczne. Potrzebna jest edukacja społeczeństwa polskiego i ukraińskiego, a przez to – likwidacja zachowań ksenofobicznych.

Gdyby nie Polski Czerwony Krzyż, wielu potrzebujących nie otrzymałoby pomocy tak szybko.

– Bezapelacyjnie! 10 tysięcy wolontariuszy, członków i pracownikom było w stanie pomóc tym blisko dwu milionom potrzebującym Ukraińcom. Pomagali tu i teraz, w małych i dużych miejscowościach. Jestem z tego dumny. Chciałbym tylko prosić – nie zapominajmy o tym konflikcie! Niechaj bieżąca sytuacja politycznego dyskursu, gospodarczych i społecznych zawirowań nie przysłoni faktu, że cały czas przeciętni ludzie wymagają pamięci, troski i opieki.

Co chciałby Pan przekazać w związku z kolejną rocznicą wybuchu wojny na Ukrainie?

– Mamy do czynienia z dwuleciem tej ludzkiej tragedii. Nie wiadomo, jak ta wojna się potoczy. Jako mieszkańcy Polski, zachowaliśmy się na przestrzeni tych dni, miesięcy naprawdę godnie. Zdaliśmy ten egzamin. Daliśmy bardzo dużo z siebie, ze swojego serca, portfela, zakładu pracy, mieszkania. Teraz mówimy o innych formach pomocy. My nie możemy czuć się zmęczeni współczuciem. Te potrzeby są inne, ale wciąż są!

Rozmawiała Maria Osińska.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.