Drukuj Powrót do artykułu

Ponad 70 lat temu Pius XII wystosował orędzie świąteczne też w warunkach toczącej się wojny

24 grudnia 2023 | 12:15 | kg, FIDES | Watykan Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. Michael Pitcarin (Wikipedia)

Na Boże Narodzenie 1951 Pius XII wystosował do całego Kościoła i świata orędzie świąteczne w warunkach – podobnie jak obecnie – rozpoczętej rok wcześniej krwawej wojny, wtedy na Półwyspie Koreańskim. Wybuchła ona 25 czerwca 1950 w wyniku najazdu wojsk komunistycznej Korei Północnej na Koreę Południową, pozostającą pod wpływami Stanów Zjednoczonych. 27 lipca br. minęła 70. rocznica jej zakończenia, a właściwie podpisania rozejmu, a więc wstrzymania działań zbrojnych, ale bez formalnego zawarcia układu pokojowego. I tak jak dzisiaj, również wtedy papież mógł jedynie wzywać do pokoju i przerwania ognia w obliczu napięć między państwami i poczynań ich rządców, nie opowiadając się przy tym po żadnej ze stron, wbrew oczekiwaniom niektórych rządów i polityków.

W czerwcu 1950 komunistyczny rząd Korei Północnej, korzystając z poparcia Chin, w których zaledwie nieco pół roku wcześniej do władzy również doszli komuniści, ale przy sprzeciwie Sowietów, które były w znacznym stopniu zniszczone przez II wojnę światową i nie były wówczas zainteresowane nowym konfliktem zbrojnym, najechał na swego południowego sąsiada. Wydawało się, że tymczasowy światowy porządek polityczny, wypracowany w Jałcie, przeobraża się w globalną apokalipsę jądrową. Amerykański generał Douglas MacArthur poprosił w szczytowym okresie walk prezydenta swego kraju Harry’ego Trumana o zgodę na zrzucenie na Chiny i Koreę bomb atomowych, podobnych do tych z Hiroszimy i Nagasaki.

Ostatecznie do tego nie doszło, do działań włączyła się Organizacja Narodów Zjednoczonych, wysyłając na półwysep siły pokojowe, złożone głównie z Amerykanów i pod ich dowództwem, a na Zachodzie wojna była coraz bardziej postrzegana jako apokaliptyczna walka dobra ze złem uosabianym przez komunistów. Waszyngton podkreślał wówczas „czynnik religijny” w ogólnoświatowym zmaganiu z rozszerzaniem się komunizmu. Potwierdzają to listy Myrona Taylora – ówczesnego osobistego przedstawiciela prezydenta USA przy papieżu (Stany Zjednoczone nie utrzymywały wówczas stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską, jedynie prezydenci mianowali Watykanu swych osobistych reprezentantów w Watykanie).

Otóż z pism Taylora wynika, iż Truman wysłał go do Europy w lipcu 1950 w celu nawiązania kontaktów ze zwierzchnikami Kościołów i wspólnot religijnych na naszym kontynencie. W tym czasie od kilku tygodni trwał najazd wojsk północnokoreańskich dyktatora Kim Ir Sena na Południe. W ciągu kilku miesięcy wysłannik amerykański spotkał się z przywódcami Wspólnoty Anglikańskiej, niektórych Kościołów prawosławnych i reformowanych. W niespełna rok później – 20 czerwca 1951 napisał list do Piusa XII, w którym powołując się na słowa, które mu przypisywał, podkreślał, iż nadszedł  czas, gdy „wszyscy mężczyźni i kobiety wszystkich religii” muszą się połączyć, „aby pokonać i przeciwstawić się zbrodniczym tendencjom komunizmu”. W walce tej można byłoby uznać papieża za „duchowego przywódcę” wolnego świata – zasugerował polityk amerykański.

Ojciec Święty wiedział wtedy dobrze o prześladowaniach Kościoła, które były nieodłącznym towarzyszem szerzenia się komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej, o aresztowaniach i procesach przywódców kościelnych na tym obszarze, m.in. późniejszego błogosławionego Alojzego Stepinaca w Jugosławii, Józsefa Mindszenty’ego na Węgrzech, Josefa Berana w Czechosłowacji czy Ukraińca Josyfa Slipyja. Wcześniej, w 1948 pismo watykańskie „La Civiltà Cattolica” uważało, że „rozwiązanie hiszpańskie”, czyli delegalizacja partii komunistycznej jest zgodna z nauczaniem katolickim.

Tuż przed Bożym Narodzeniem 1951 strategia rządu amerykańskiej na rzecz wciągnięcia do tych działań ludzi wierzących stała się bardziej wyrazista. Prezydent Truman, przyjmując 28 września w Waszyngtonie liderów chrześcijańskich różnych wyznań, stwierdził, iż w tym nowym kryzysie międzynarodowym „chodzi o zachowanie cywilizacji światowej, w której może przeżyć wiara w Boga”. W samą noc świąteczną w 1951 zarówno Truman, jak i Pius XII wygłosili orędzia, które w kilku punktach brzmiały podobnie.

Prezydent USA wspomniał o „skromnych narodzinach Dzieciątka w mieście Dawida, w którym Bóg  przekazał światu swe przesłanie miłości”. Skierował następnie słowa wsparcia do żołnierzy amerykańskich walczących na froncie koreańskim, po czym zapewnił: „Będziemy silni tylko wtedy, gdy zachowamy wiarę, taką, które może poruszyć góry i która – jak mówi św. Paweł – jest istotą spraw oczekiwanych i oczywistością rzeczy niewidzialnych”. Podkreślił, że zwycięstwo, które „odniesiemy, zostało nam dawno obiecane w słowach chóru aniołów, śpiewających nad Betlejem: «Chwała Bogu na wysokościach a na ziemi pokój ludziom dobrej woli»”.

Papież w przemówieniu przed mikrofonami Radia Watykańskiego opisał ówczesny świat podzielony na dwa walczące ze sobą obozy, nie utożsamiając jednak misji Kościoła z racjami „wolnego świata”. W głównej części swego orędzia powiedział jednoznacznie: „Politycy, a niekiedy nawet ludzie Kościoła, usiłujący uczynić z Oblubienicy Chrystusa swoją sojuszniczkę lub narzędzie swych narodowych i międzynarodowych kombinacji politycznych, obraziliby samą istotę Kościoła, wyrządziliby szkodę jego życiu”. Krótko mówiąc, „zniżyliby się do tego samego poziomu, na którym walczą ze sobą konflikty doczesnych interesów, a to jest i pozostanie prawdziwe także wtedy, gdy dotyczy celów i interesów samych w sobie słusznych” – stwierdził dobitnie Pius XII.

Komentując tę wypowiedź dziennik „New York Times” przyznał, że „nie szczędziła ona krytyki obu stronom obecnego starcia między Wschodem a Zachodem”.

Również w obecnych czasach, gdy wojna światowa rozgrywa się już nie „w kawałkach” i masakruje ludzi, ta właśnie okoliczność każe biskupowi Rzymu wstrzymać się od zajęcia stanowiska po jednej ze stron. Franciszek, podobnie jak wielu jego poprzedników, nadal pokazuje elitom światowym prostą postawę, iż papiestwo i Kościół nie są przeciw Zachodowi, ale też nie są Zachodem. Jest to stwierdzenie oczywiste, odkryte na nowo w całym blasku przede wszystkim w ostatnich stu latach w toku męczącej drogi historycznej, jaką przeszedł Kościół katolicki, wyciągając korzyści również z upadku Państwa Kościelnego.

O tym, że Kościół katolicki nie jest Zachodem, mówił już Benedykt XV – papież I wojny światowej, szczególnie w liście apostolskim „Maximum illud” z 1919 roku. To samo, choć w różnych postaciach głosili święci papieże: Jan XXIII, Paweł VI i Jan Paweł II a także Benedykt XVI. Papież Wojtyła utrzymywał jednakowy dystans wobec wojen toczonych pod przewodnictwem USA najpierw w ramach operacji „Pustynna Burzą” w 1991, a następnie przeciw reżymowi Saddama Husajna w Iraku w 2003 roku.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.