Drukuj Powrót do artykułu

Popełnili zło, ale my widzimy człowieka

23 grudnia 2010 | 10:07 | łk / ms Ⓒ Ⓟ

Pracujemy z ludźmi, którzy popełnili zło, ale chcą, byśmy dostrzegli w nich człowieka. Bardziej otwarci na współpracę są „25-latkowie” niż więźniowie o krótkich wyrokach – mówi w rozmowie z KAI ksiądz dr Paweł Wojtas, naczelny kapelan więziennictwa i od listopada br. przewodniczący Europejskiej Rady Naczelnych Kapelanów Więziennictwa.

KAI: Był Ksiądz jednym z pierwszych kapelanów więziennych po 1989 r.

– Zacząłem pracę w 1989 r. jako kapelan Aresztu Śledczego w Grójcu pod Warszawą, będąc jeszcze wikariuszem w parafii. Dwa lata później zostałem skierowany przez kard. Józefa Glempa, ówczesnego arcybiskupa warszawskiego, do pracy jako kapelan największego w Polsce Aresztu Śledczego Warszawa-Białołęka. Zostałem pierwszym pełnoetatowym kapelanem więziennym w kraju, zatrudnionym przez Centralny Zarząd Służby Więziennej. Etatu nie miał wówczas nawet naczelny duszpasterz więziennictwa ks. prałat Jan Sikorski.

KAI: Bycie kapelanem na Białołęce było wyzwaniem?

– Z pewnością. Jeszcze w Grójcu podjąłem pracę, której nikt wcześniej nie wykonywał. Zacząłem przede wszystkim odbywać regularne rozmowy z więźniami. Dyrektor więzienia nie wyobrażał sobie, że uda mi się dotrzeć do osadzonych, wysłuchiwać ich, chodzić po celach po kolędzie. W tamtym czasie na kontakty kapelanów z tymczasowo aresztowanymi potrzebna była zgoda miejscowego sądu, nie istniały jeszcze odpowiednie regulacje prawne. Wszyscy zgadzali się jedynie, że mimo braku przepisów praca duszpasterska jest potrzebna, to nieco ułatwiało sytuację.

KAI: Pewnie spotykał się Ksiądz z nieufnością więźniów…

– Odpowiem historią z początków mojej pracy. Byłem świadkiem wypadku drogowego, kierowca ciężko potrącił dziewczynę. Pijany sprawca wypadku, nastolatek, cudem uniknął samosądu miejscowych. Byłem jednym z rozdzielających wzburzonych gapiów. Tydzień później odprawiałem Mszę św. w grójeckim areszcie. Podszedł do mnie ten chłopak i spytał, czy go poznaję. Poprosił o rozmowę, opowiedział o swojej rodzinie: matka prostytutka, ojciec nieznany. Matka sprowadzała klientów do tego samego pokoju, w którym spał chłopak. Któregoś dnia nie wytrzymał, uciekł, wsiadł w samochód i spowodował wypadek.

Pojechałem potem do rodzinnego miasta tego chłopaka, rozmawiałem z matką. Przekonałem się, że jego czyny mają źródło w sytuacji rodziny, a w zasadzie braku normalnej rodziny. Zrozumiałem, że łatwo takiego człowieka potępić za spowodowanie wypadku, ale nie można nie zauważyć tego, co się przyczyniło do jego zachowania. Uświadomiłem sobie, że z takimi ludźmi trzeba pracować, a to co się stało w dużym stopniu jest winą sytuacji, w jakiej wzrastali.

KAI: Ta historia czegoś Księdza nauczyła?

– Po 20 latach pracy z więźniami wiem jedno: kluczowy moment, w którym człowiek może otrzeć się o świat przestępczy, zaczyna się w zniszczonym dzieciństwie i okresie dojrzewania. Jeśli małemu człowiekowi brakuje więzi z rodzicami i nie może on liczyć na prawidłowe wprowadzenie w dorosłe życie, a zamiast tego w domu była agresja, odtrącenie lub obojętność, jest to droga do zagubienia się w życiu.

KAI: Co najważniejszego zmieniło się przez 20 lat istnienia duszpasterstwa więziennego?

– Na początku brakowało kapelanów, dziś ma go każda jednostka penitencjarna w kraju. Zmieniły się też przepisy prawne. Kiedy zaczynałem pracę, każdy więzień chcący uczestniczyć w praktykach religijnych musiał mieć na to zgodę sędziego. Dziś dotyczy to tylko więźniów niebezpiecznych, przebywających w izolatkach, ale i do nich kapelan ma dostęp. Obecnie więzień może uzyskać urlop okolicznościowy, by uczestniczyć np. w pogrzebie bliskiej osoby.

Powstają nowe inicjatywy duszpasterskie, w których księżom pomagają członkowie Bractwa Więziennego lub Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Organizujemy dla nich specjalne szkolenia oraz rekolekcje. Co roku od 7 lat, pod auspicjami biskupa warszawsko-praskiego, organizujemy m.in. konferencje penitencjarne, w których bierze udział 200 dyrektorów instytucji wychowawczych. Dyskutujemy, jak pomagać zwłaszcza nieletnim, by nie wchodzili w świat przestępczy.

Ważny i coraz liczniejszy jest udział więźniów w pielgrzymce osób niepełnosprawnych. Pracują też oni jako wolontariusze w hospicjach. Jeśli z prawnego punktu widzenia jest to możliwe, pracę tę proponujemy osobom z wyrokami za zabójstwo. Wcześniej to życie niszczyli, a teraz dajemy im szansę pracy z człowiekiem, którego życie dobiega końca.

KAI: Czego więźniowie oczekują od kapelanów?

– Oczekują przede wszystkim zrozumienia, że mimo popełnienia przestępstwa też są ludźmi. Chcą też, by w to ich człowieczeństwo wprowadzać stopniowo zasad życia religijnego. Nie oczekują natomiast powielania przez nas postawy właściwej funkcjonariuszom więziennym. Nie chcą też, byśmy byli ich „kumplami” i zaczęli mówić ich językiem.

KAI: Są więźniowie, którzy notorycznie odmawiają współpracy?

– Tego się nie da uniknąć. Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, bym zakładał, że wszyscy zechcą ze mną rozmawiać i zrobią to, o co poproszę. Postawy, które reprezentują, są często efektem wieloletnich zaniedbań. Potrzeba więc stopniowego budowania zaufania między więźniem a duszpasterzem tak, by osadzony przestał podejrzewać, że chcę go do czegoś namówić. Nie, ja przed nim staję szczerze, jako ksiądz, ale przede wszystkim jako człowiek wierzący.

Są też więźniowie „wędrujący” od religii do religii. Każdy zarejestrowany w Polsce Kościół czy związek religijny, który ma swoich wiernych, ma prawo wstępu do pracy z więźniami, a ci niekiedy to wykorzystują – tu dostaną kartę na telefon, tam paczkę świąteczną.

Kapelani mają doświadczenie pracy w oparciu o dokonane zło, czyli przestępstwo. To doświadczenie jest potrzebne osobom pracującym w takich instytucjach jak ośrodki szkolno-wychowawcze czy sądy dla nieletnich. Chcemy im pomóc, bo pracują z człowiekiem, który często jeszcze nie popełnił przestępstwa. Dlatego współpraca między nami jest bardzo potrzebna.

KAI: Praca z osadzonymi jest inna niż z więźniami o dużych wyrokach?

– Więzień z dużym wyrokiem wie, że będzie długo przebywał w więzieniu. Jego nastawienie na życie pozbawione wolności jest więc inne niż osadzonego na krótko. Wie, że musi sobie to życie za kratkami jakoś poukładać, jest więc bardziej otwarty na współpracę z kapelanem. Może sobie też nie radzić z pobytem w więzieniu, zdradzać chęci samobójcze – rzeczywiste lub fałszywe, by zainteresować swoją osobą psychologa czy kapelana.

Więźniowie trafiający do aresztu na kilka miesięcy, rok lub dwa lata, zamykają się w sobie, chcą przetrwać ten czas i odmawiają współpracy. Różnice między dwoma rodzajami więźniów najlepiej widać w ich udziale w pielgrzymce osób niepełnosprawnych na Jasną Górę. Ci o małych wyrokach szli od niechcenia, a więźniowie np. z 25-letnią odsiadką, czyli po zabójstwie, oddają się bardziej pracy na rzecz innych.

KAI: To zmienia więźniów?

– Bardzo zmienia. Wielu rozpoczyna nowy rozdział w swoim życiu. Gdy podczas pielgrzymki pchają wózek z osobą sparaliżowaną, uświadamiają sobie wartość każdego życia i zaczynają dziękować Bogu za swoje, choć było grzeszne i wcześniej nigdy tego nie uczynili.

KAI: Do więzień trafiają także kobiety. Oczekują opieki duszpasterskiej tak samo jak mężczyźni?

– O kobiety i mężczyzn troszczymy się tak samo. Jednak kobieta będąca w izolacji więziennej jest priorytetem w pracy duszpasterskiej. Zazwyczaj bowiem to ona była najpierw ofiarą przemocy ze strony mężczyzny, a dopiero potem sama stała się przestępczynią. Więźniarki są więc w podwójnie złej sytuacji: z jednej strony przeżywają trudy izolacji, z drugiej strony już uczestniczyły w przestępstwie. Nie możemy też zapominać o wzroście przestępczości wśród nieletnich dziewcząt, niejednokrotnie bardziej agresywnych i wulgarnych niż chłopcy. Praca z dziewczyną, która od kilku już lat wchodzi w konflikt z prawem, jest o wiele trudniejsza.

KAI: Przed świętami Bożego Narodzenia więźniowie częściej proszą o rozmowę z kapelanem?

– To najbardziej szczególny okres pracy duszpasterzy, atmosfera wśród więźniów jest wówczas bardzo emocjonalna. To właśnie w Wigilię dawniej odnotowywano najwięcej prób samobójczych w celach. Pamiętam, że któregoś wieczoru wigilijnego pogotowie przyjeżdżało na Białołękę nawet 30-40 razy. Prosiłem naczelnika więzienia, by móc częściej chodzić po konkretnych celach, także w godzinach nocnych, choć przepisy na to nie pozwalały. To pomogło, dziś prób samobójczych jest o wiele mniej.

W więzieniach organizowane są rekolekcje i spotkania wigilijne, więźniowie dostają też paczki. Rozumiem, że kogoś może to oburzyć, ale chodzi o uczenie skazanych normalności, do której kiedyś wrócą.

KAI: Więźniowie po wyjściu na wolność utrzymują kontakt z duszpasterstwem?

– Nie wykluczamy tego, zalecamy jednak, by kontynuowali zaangażowanie w swoich parafiach, tam z pewnością działają konkretne ruchy i stowarzyszenia katolickie. Nie zawsze jest to możliwe, gdyż właśnie w rodzinnych miejscowościach weszli w konflikt z prawem. Są jednak osoby, które nalegają, by nadal brać udział w pielgrzymce na Jasną Górę. Pokazują w ten sposób, że właśnie w tym środowisku rozpoczęli nowe życie.

KAI: W listopadzie br. został Ksiądz przewodniczącym Europejskiej Rady Naczelnych Kapelanów Więziennictwa. Czym się ona zajmuje?

– Będę tymczasowo przewodniczył Radzie do przyszłego roku, gdy na światowym zjeździe w Kamerunie wybierze ona nowego szefa. Do moich obowiązków należy koordynacja pracy krajowych duszpasterstw więziennych w państwach Europy Środkowo-Wschodniej, Europą Zachodnią zajmuje się duszpasterz z Francji. Istnieją bowiem duże różnice w funkcjonowaniu duszpasterstw. W Wielkiej Brytanii czy Francji jest słaba współpraca kapelanów ze strukturami państwowymi, choć praca samych duchownych oceniana jest wysoko. To właśnie od kapelanów anglikańskich uczyliśmy się zasad pracy na początku lat 90. Z kolei zwłaszcza w byłych republikach radzieckich często do dziś nie ma struktur duszpasterskich. Polska na tym tle ma bardzo dobrą opinię, bardzo szybko po upadku komunizmu powstały u nas odpowiednie regulacje prawne, kapelani mają wsparcie struktur Służby Więziennej.

Rozmawiał Łukasz Kasper

***

Duszpasterstwo więzienne praktycznie nie istniało w latach systemu komunistycznego, ponieważ władze nie zezwalały na wstęp osób duchownych do zakładów penitencjarnych, wyjątek stanowili niektórzy księża kapelani wojskowi dopuszczani do skazanych, w przypadku choroby śmiertelnej. Po upadku systemu komunistycznego w 1989 r. pierwszym naczelnym kapelanem więziennictwa został mianowany ks. prałat dr Jan Sikorski, który w stanie wojennym był duszpasterzem internowanych na warszawskiej Białołęce. Stworzył nowe struktury duszpasterstwa więziennego odpowiadające współczesnym wymaganiom pastoralno-penitencjarnym. Od 2001 r. naczelnym kapelanem więziennictwa jest ks. prałat dr Paweł Wojtas. Od listopada 2010 r. pełni on także funkcję przewodniczącego Europejskiej Rady Naczelnych Kapelanów Więziennictwa.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.