Drukuj Powrót do artykułu

Poznałem świętego. 26 czerwca – wspomnienie św. Josemaríi

23 czerwca 2011 | 20:37 | Ks. Ignacy Soler Ⓒ Ⓟ

Czytając książkę Gadamera o filozofii hermeneutyki, „Prawda i metoda”, odkryłem, że problem interpretacji zależy od wielu czynników, ale nie wszystko zależy od punktu siedzenia. 6 października 2002 r., Jan Paweł II ogłosił Założyciela Opus Dei, Josemaríę Escrivę, świętym. Z mojego punktu widzenia czy siedzenia mogę opowiedzieć o moich osobistych wspomnieniach o św. Josemaríi, z przekonaniem, że nie wszystko jest względne, że poznałem naprawdę człowieka świętego.

Problem poznania jest też ciekawy, ponieważ kiedy zacząłem czytać „Drogę” w 1970 roku w Madrycie, będąc wtedy licealistą i korzystając z formacji Ośrodka Akademickiego CUDAIC (Centro Universitario De Arte y Cultura) przy ulicy Princesa, można powiedzieć, że już wtedy poznałem Założyciela Opus Dei wprawdzie nie bezpośrednio, ale poprzez jego pisma i poprzez jego styl, jaki panuje w ośrodkach Dzieła, który był także właściwe dla niego osobiście.

Myślę, że poznając Założyciela Opus Dei, kogo naprawdę poznałem to Jezusa Chrystusa. Tam nauczyłem się modlitwy, zacząłem mówić do Chrystusa po imieniu: Jezus. Nauczyłem się mówić do Niego, bez wstydu, że Go kocham. Sprawa miłości nie jest nigdy łatwa, tak jak i modlitwa. Aż do dzisiaj staram się uczyć modlitwy i miłości, ponieważ ani jedno ani drugie nie jest proste.

Pamiętam jak rozmawiałem z kapelanem tamtego Ośrodka, sam na sam w małym saloniku, po raz pierwszy w moim życiu. Czyni to wrażenie: pogadać z księdzem w cztery oczy, nie po to, aby się spowiadać. Rozmowa była miła, sympatyczna, bez nerwów. Nie zadawał dużo pytań, widać, że chciał porozmawiać ze mną i powiedzieć trochę o swoim życiu. Siedzieliśmy w kąciku pokoju, nasze oczy nie spotykały się bezpośrednio, stało tam krzesło z oparciem i drugie takie samo przy małym stoliku ze zdjęciem Założyciela. Pamiętam, że w tracie rozmowy, ksiądz popatrzył na zdjęcie i powiedział: – Czy wiesz, kto to jest? – Tak, Monseñor Josemaría Escrivá de Balaguer (w tamtych latach w Hiszpanii przeciętny chłopak wiedział tę rzecz, nie byłem wyjątkiem). – Ja zawdzięczam mu życie. – powiedział ksiądz. Pomyślałem, że to lekka przesada i powiedziałem do niego wprost: – Czy ksiądz przypadkiem trochę nie przesada? – Nie, naprawdę, jestem mu wdzięczny za to, że jestem chrześcijaninem i kapłanem.

Teraz, kiedy minęło od tej rozmowy ponad czterdzieści lat, mogę powiedzieć to samo. Ale wróćmy do głównego wątku. Poznałem Założyciela Opus Dei osobiście 24 października 1972 roku w Madrycie, w szkole Tajamar, która jest dziełem korporacyjnym Opus Dei w dzielnicy Vallecas. Już należałem do Dzieła. Znaleźliśmy się w wielkiej sali, istniejącej do dzisiaj, podobnej do teatru. Było nas około tysiąca młodych ludzi. Ojciec (tak zwracaliśmy się do naszego Założyciela w Dziele) był bardzo naturalnym człowiekiem i całkiem normalnym księdzem. Bardzo otwarty i sympatyczny. Zauważyłem, że mówi o Bogu takim samym tonem głosu jak kiedy opowiada o prostych rzeczach. Padały różne pytania. Pamiętam, że obok mnie ktoś, szczęściarz, sięgnął po mikrofon i zadał takie pytanie: – Ojcze jaką cnotę ludzką najbardziej Ojciec lubi? Odpowiedź była szybka i konkretna, ponieważ św. Josemaría miał dar trafienia do ludzi: – Lojalność! W tym czasie niewierności wobec Chrystusa i Kościoła, trzeba być lojalnym, jak żołnierz na warcie. I, aby być lojalnym, bądźmy szczerzy, miłujmy prawdę i mówmy całą prawdę.

Wróciłem do domu pełen zapału. Niektórzy mówią, że w pobliżu Założyciela Opus Dei czuli, że świętość jest łatwa. Ja tego nie potwierdzam, obok niego czułem, że świętość jest atrakcyjna, że świętość jest możliwa, że świętość jest moim wezwaniem, ale łatwa nie jest. Wróciłem do domu i porozmawiałem z rodzicami. Moja mama była przeciwna Dziełu. Dla zrozumienia sytuacji, trzeba wyjaśnić, że mój drugi brat też należący do Dzieła, mając 18 lat, odszedł z domu rodziców, aby zamieszkać w Ośrodku Opus Dei. Dla mamy, mającej dziewięcioro dzieci nie było sprawą łatwą pozwolić, aby jeden syn opuścił dom rodzinny, w tak młodym wieku. Miała za to żal do Dzieła (ja teraz potrafię to wspaniale zrozumieć). Powiedziałem moim rodzicom: – Powinniście koniecznie poznać Założyciela, jutro jest spotkanie dla rodziców i mam wejściówki dla was. Nalegałem wiele razy i końcu powiedzieli: – Dobrze idziemy. Mnie nie było na tym spotkaniu, ponieważ było to spotkanie tylko dla małżeństw. Kiedy wrócili do domu zapytałem: – No i jak poszło? Moja mama odpowiedziała: – Ten ksiądz jest świętym, możecie zrobić, co chcecie. I faktycznie od tego momentu już nie miałem żadnych problemów. W dniu kanonizacji św. Josemaríi byłem razem z moją mamą, z dwoma braćmi i siostrą na placu Św. Piotra.

W Wielkim Tygodniu 1974 r. byłem w Rzymie na międzynarodowym kongresie UNIV z około pięcioma tysiącami studentów z całego świata. Uczestniczyłem w dwóch spotkaniach z Założycielem (9 i 15 kwietnia) i byłem pod wrażeniem, w jaki sposób mówił o miłości jaką mamy żywić dla papieża. W środę mieliśmy z Papieżem audiencję w – wtedy nazywanej – auli Nervi. Uczyniłem tam coś wyjątkowego, wszedłem na krzesło i na barierę. Na wysokości prawie dwóch metrów od ziemi wyciągnąłem moją rękę, i zaryzykowałem upadek by uścisnąć dłoń Papieża Pawła VI, którego właśnie niesiono na sedia gestatoria. Powiedziałem do niego: Jesteśmy z tobą! To nie była sprawa łatwa, jak później z Janem Pawłem II, który był tak dostępny.

18 maja tego samego roku znowu byłem z św. Josemaríą w Colegio Mayor Montalbán w Madrycie. Spotkanie trwało około godziny, było nas ponad sto osób, wszyscy z Dzieła w wieku studenckim, byłem wtedy na drugim roku matematyki na Uniwersytecie Complutense. Trochę zostało w pamięci, ale teraz tylko chciałbym przypomnieć jak Założyciel w trakcie rozmowy – była to normalna rozmowa rodzinna gdzie padały różne pytanie – więc w trakcie rozmowy, zamilkł, zrobił przerwę patrząc na nas w ciszy. Patrzył na każdego z nas, na mnie również, trwało to może minutę czy dwie, nie pamiętam jak długo ale w końcu powiedział: – Czy wiecie dlatego tak bardzo was kocham? Ponieważ widzę w każdym z was Chrystusa młodego.

Ta odpowiedź daje, według mnie, klucz do zrozumienia tego świętego: widział Chrystusa w każdym człowieku, miłował Chrystusa i ludzi do szaleństwa. 31 maja 1975 r. (ledwo 26 dni przed jego odejściem do nieba) także w Colegio Mayor Montalbán przy ulicy Diego de Leon, udzielił nam swojego błogosławieństwa. W drodze na lotnisko Barajas jechaliśmy za nim. Z samochodu pozdrawiał nas wiele razy. Już na lotnisko przywitał się z parą małżonków należących do Dzieła: – Ojcze, Ojciec musi dbać o siebie, potrzebujemy go. – Tak, ale z nieba też bardzo mogę wam pomagać. Założyciel wsiadał do mikrobusu prowadzącego na samolot do Rzymu, ulokowałem się u jego boku, patrzył na mnie, patrzył na mnie cały czas. To trwało nie sekundy ale minuty, nic nie mówił, słowa były zbędne, ale czułem jego modlitwę za mnie. Wiem, że prosił Pana Boga, aby ten młodzieniec był dobrym i wiernym sługą.

Po czterdziestu latach w Opus Dei i trzydzieści lat jako ksiądz, wiem, że poznałem świętego, poznałem kapłana, który zbliżał mnie do Boga. Wiem również, że to co ja poznałem i poznaję na co dzień w Opus Dei, nie ma nic wspólnego z masonerią, z tajemnicą, z elitą tylko dla niektórych, z pieniędzmi, z polityką, itd., może tkwi tutaj jakiś skomplikowany problem hermeneutyczny. Nie potrafię odpowiedzieć, tylko wiem, że Duch Opus Dei razem z przykładem i nauką jego świętego założyciela prowadzą mnie każdego dnia do Chrystusa, do prawdy. Czytając encyklikę Fides et ratio bł. Jana Pawła II byłem zaskoczony ile razy używane jest słowo prawda, więc wszystko wskazuje na to, że prawda pozostaje prawdą też z innych punktów widzenia czy siedzenia.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.