Drukuj Powrót do artykułu

Prawosławny kapłan z Białorusi: Życie stało się niezwykle trudne, gdyż ze wszystkich stron otacza nas kłamstwo

19 grudnia 2021 | 16:50 | Rozmawiał Aleksander Sołdatow; tłum: Paweł Przeciszewski (KAI) | Wilno Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. Facebook/Александр-Шрамко-священник-1796177517348131

Ks. Aleksander Szramko jest przebywającym na emigracji na Litwie znanym prawosławnym kapłanem z Białorusi. Wyjaśnia, że nie jest zwolennikiem autokefalii prawosławia na Białorusi, gdyż groziłoby to jeszcze większemu podporządkowaniu Kościoła reżimowi Łukaszenki. Opowiada się, za zwiększeniem samodzielności Białoruskiego Kościoła Prawosławnego, a przede wszystkim za europeizacją stosunków wyznaniowych na Białorusi czyli autonomią Kościoła od państwa.

Aleksander Sołdatow, „Religijna Prawda”: Niedawno Ksiądz wyemigrował z Białorusi na Litwę. Ma dziś Ksiądz status uchodźcy politycznego?

Ks. Aleksander Szramko: Zawsze byłem w pewnej mierze opozycjonistą, zwolennikiem przemian demokratycznych. Byłem też krytykiem tego, co dzieje się w Kościele prawosławnym na Białorusi. Zostałem zasuspendowany po tym, jak zamieściłem na swoim blogu zdjęcie z numerem samochodu, z którego patriarcha Cyryl korzystał w trakcie swojej wizyty w Mińsku w 2018 r., a był to osobisty samochód Aleksandra Łukaszenki. Po suspensie w sposób jeszcze bardziej wolny formułowałem swoje stanowisko.

Na Białorusi prawosławni księża, którzy swobodnie wyrażali własne myśli, albo służyli w diecezji grodzieńskiej – gdzie chronił ich arcybiskup Artemiusz – są represjonowani, jak np. ksiądz Władymir Drobyszewski z Homla, który dwukrotnie odsiedział po 10 i 15 dni, a ostatnio wyemigrował do Francji.

Prowadziłem kanał „Pop poza grą” (Поп вне игры). Kiedy zaczęto aresztować ludzi za lajki w internecie, kiedy wszystkie źródła informacji, do których odwoływałem się w moim kanale, zaczęły być uważane za „ekstremistyczne”, zdałem sobie sprawę, że to wpłynie na mnie, że jutro po mnie przyjdą. Jeśli przeprowadzą rewizję, to cały mój sprzęt zostanie skonfiskowany. Ogólnie rzecz biorąc, życie stało się niezwykle trudne, ponieważ ze wszystkich stron otacza nas kłamstwo. W kraju została zaszczepiona atmosfera fałszu.

Kiedy już wyjechałem (w lipcu), do mojego mieszkania na Białorusi też przyszli… Litwa traktuje nas ze zrozumieniem, zapewnia nam wizy humanitarne. Wynajmuję mieszkanie w Wilnie, prowadzę normalne życie.

Aleksander Sołdatow: Co pozostało z chrześcijańskich ruchów oporu, które powstały na Białorusi jesienią ubiegłego roku? W szczególności, jak aktywna jest grupa „Chrześcijańska wizja” (Хрысціянскае бачанне) reprezentowana w Radzie Koordynacyjnej – w rzeczywistości alternatywnym, emigracyjnym rządzie Białorusi?

– Należę do tej grupy. Chrześcijanie różnych konfesji wchodzący w skład Rady Koordynacyjnej zjednoczyli się w tej grupie. Obecnie, w ramach Rady grupa „Chrześcijańska Wizja” zajmuje się kształtowaniem koncepcji przyszłej polityki religijnej, oceną bieżących wydarzeń, monitorowaniem represji na tle religijnym, walką o wolność religijną, itp. To główne obszary naszej pracy. Grupa składa się z około 20 osób. Nie ujawniamy nazwisk tych, którzy nadal pozostają na Białorusi, ponieważ za samą przynależność do grupy mogą zostać represjonowani. Połączyła nas wspólna modlitwa, na którą chrześcijanie różnych wyznań zbierali się w centrum Mińska podczas protestów.

Aleksander Sołdatow: Czy wielu duchownych lub działaczy chrześcijańskich znajduje się za kratami na Białorusi?

– Tak, wielu. W lipcu br. przeprowadzono rewizję w domu pastora ewangelickiego z obwodu witebskiego Aleksandra Zareckiego, który podpisał list przeciwko przemocy. W Mińsku został zatrzymany działacz katolicki Rusłan Tasztimirow. W sierpniu został zatrzymany kapłan BKP PM Iwan Tiutiunnikow z Żodina pod Mińskiem. Przyczyną było to, że w swoim samochodzie puścił pieśń Wiktora Coja „Czekamy na przemiany”. Działaczom publicznym, którzy zostali wcześniej zatrzymani lub skazani, nie dają możliwości rozmowy z kapłanami, ani czytania literatury religijnej, co niby jest zagwarantowane przez białoruskie prawodawstwo.

Aleksander Sołdatow: Przejdźmy do sytuacji na Białorusi. Działają tam dwa najważniejsze Kościoły: rzymskokatolicki i prawosławny (Patriarchatu Moskiewskiego). Różnie reagowały one na ubiegłoroczne wydarzenia związane z uzurpacją władzy dokonaną przez dyktatora Łukaszenkę i z ogólnonarodowym protestem przeciw temu. Dlaczego Białoruski Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego nie był w stanie odpowiedzieć na to z taką samą godnością jak Kościół katolicki i ostatecznie stanął po stronie dyktatora?

– Z Kościołem katolickim też nie wszystko jest takie proste – wiele zależy od konkretnych osób. Ponieważ Watykan liczy się w całym świecie, musi on dobrze prezentować się w skali globalnej. Nie może brać pod uwagę jedynie reżimów w Rosji, czy na Białorusi. Jednak hierarchowie katoliccy starają się w znacznie większym stopniu sprostać wymaganiom i potrzebom, stawianym im przez ich owczarnię.

W Białoruskim Kościele Prawosławnym Patriarchatu Moskiewskiego wszystko jest bardzo proste. Jej hierarchia jest całkowicie zależna od władz związku Rosji i Białorusi. Kościół białoruski nie zależy od wiernych, bo jako tradycyjny Kościół prawosławny zawsze ich będzie mieć. Jeżeli nawet straci część świadomych parafian, statystycznie będzie to niewidoczne. Większość z tych świadomych prawosławnych parafian w zeszłym roku zrozumiała, że „sama jest Kościołem”, więc przyszła pora, aby działać niezależnie od hierarchii. Bowiem hierarchia istnieje sama dla siebie.

Aleksander Sołdatow: Tendencje quasi-protestanckie? Jak to się ma do prawosławnej eklezjologii?

– Nie nazwałbym tego tak. Nikt nie tworzy „oddzielnego Kościoła”, ludzie uczęszczają na te same nabożeństwa, ale starają się gromadzić wokół podobnie myślących księży. Ostatecznie, Kościół to konkretna parafia i duszpasterz. A hierarchia to już nadbudowa. Ludzie zazwyczaj przyjmują jako Kościół tę nadbudowę, a w rzeczywistości miejsce Kościoła jest na dole – tam, gdzie znajdują się zwykli ludzie.

Aleksander Sołdatow: Zastanówmy się nad losem dwóch hierarchów, którzy – w pewnym stopniu – stali się ofiarami ubiegłorocznych wydarzeń. Mam na myśli byłego egzarchę całej Białorusi, metropolitę Pawła i arcybiskupa grodzieńskiego Artemiusza. Obaj zostali pozbawieni swoich katedr przez Patriarchat Moskiewski, z inicjatywy Łukaszenki. Moim zdaniem byli to dość lojalni ludzie starej formacji…

– Nie powiedziałbym, że ich losy są pod tym względem podobne. Arcybiskup Artemiusz (Kiszczanka) przybliżał do siebie ludzi myślących w sposób wolny i pełnych inicjatywy. W swoim soborze katedralnym umieścił ikony, z których władza nie mogła być zadowolona. Na nich czerwonoarmiści zostali przedstawieni jako biesy.

A metropolita Paweł (Ponomariow) był typowym produktem systemu radzieckiego. Łukaszenko jednak, mimo to nigdy go nie lubił, bowiem został on narzucony Białorusi. Łukaszenko okazywał swoje niezadowolenie z jego nominacji. Na dodatek doszło do konfliktu między Pawłem a cerkiewnym faworytem Łukaszenki, ks. Fiodorem Pownym.

Prawdopodobnie Łukaszenko chciał zobaczyć Fiodora w charakterze metropolity. Paweł nie przyjął białoruskiego obywatelstwa, jakby czuł, że jest tu tymczasowo. Ludzie zauważyli, że Paweł nawet jeździł samochodem na rosyjskich numerach, nie przerejestrował jego. Napięcie odczuwało się, mimo że Łukaszenko umieścił Pawła w swojej rezydencji w Drozdach pod Mińskiem.

A jeśli chodzi o protesty, to nikt nie spodziewał się, że osiągną takie rozmiary. W pierwszych dniach dało się zauważyć, że Łukaszenko czuł się opuszczony, nie wiedząc na kim można się oprzeć, dlaczego wszyscy są przeciwko niemu. W szczególności polegał na Kościele prawosławnym wierząc, że tam wszystko jest „pod kontrolą”, gdyż Cerkiew zawsze demonstrowała lojalność. A tu raptem z Cerkwi zaczynają dobiegać różne głosy, popierające protest. Paweł początkowo był również zdezorientowany, nie umiał zająć stanowiska. Gdy wierni zapowiedzieli codzienne procesje i odprawianie molebnia (nowenny) w pobliżu soboru katedralnego, co zostało początkowo potępione przez eparchię, wtedy Paweł nagle powiedział: „No cóż, jeśli oni tego chcą, przyjdę”. Był tak zdezorientowany, że sam dokonał czynu, którego wcześniej nie pobłogosławił. Wyszedł do ludzi, którzy chcieli odprawić molebień przeciwko przemocy, fałszerstwom.

Aleksander Sołdatow: Ksiądz domyśla się, że zrobił to bez zgody Moskwy, bez konsultacji z patriarchą?

– Domyślam się, że on nie zasięgał rady u patriarchy, wszystko to dokonało się spontanicznie. Z początku odmówił i raptem przyszedł. W tym molebniu nie było niczego rewolucyjnego – po prostu akcja pokojowa.

Kiedy poszedł do ludzi, zaczęli zadawać mu pytania. Ktoś zapytał: „Dlaczego Wasza Eminencja tak pośpiesznie pogratulował Łukaszence zwycięstwa?” Byłem obecny przy tym. Paweł odpowiedział: „Proszę o wybaczenie tego, że te gratulacje wywołały w Panu taką reakcję”. W rzeczywistości przeprosił nie za gratulacje dla Łukaszenki, ale za zawstydzenie ludzi złożeniem ich. Media zaś napisały, że metropolita przeprosił za swe gratulacje dla prezydenta. Nieco inne akcenty – i to inaczej brzmi. Następnie służba prasowa Pawła usiłowała coś wyjaśnić, ale pierwsza informacja już się rozeszła.

Kolejny moment – metropolita Paweł udał się do szpitala, w którym znajdowali się ludzie pobici, ofiary samowoli i jakby naprawdę chcąc ich wesprzeć, wyraził im współczucie. Władze uznały to za niedopuszczalną solidarność w stosunku do protestujących. Gdy inni duchowni zaczęli wyrażać swoje zdanie władze uznały, że Kościół jako „struktura wertykalna” przestał działać. Kiedy przedstawiciele Kościoła mówią to, co sami chcą, a metropolita ich nie kontroluje, oznacza to, że jest on niezdolny do utrzymania władzy. Zdecydowali więc, że na jego miejsce należy postawić swojego człowieka, który utrzyma wszystko, tak jak należy.

W taki dziwaczny sposób władze białoruskie zrobiły krok w kierunku autokefalii kościelnej, aby egzarcha nie był mianowany z Moskwy, tylko żeby decyzje podejmował Mińsk. Paweł został faktycznie mianowany wbrew woli Łukaszenki, był on wykonawcą woli patriarchy Cyryla. Teraz nastąpiła taka sytuacja, że patriarcha Cyryl porzuciwszy swoje zasady, pozwolił ma mianowanie Białorusina, który był blisko białoruskiego rządu. W ten sposób Moskwa dała carte blanche – róbcie to, co sami uważacie za słuszne, my to zatwierdzimy. Paweł został natychmiast usunięty, nominacja Beniamina (Tupieko) została zatwierdzona.

Niedawno Łukaszenko oskarżył opozycję o zamiar wprowadzenia autokefalii, ale w rzeczywistości to on zrobił krok w kierunku autokefalii. Gdyby raptem zależność Białorusi od Moskwy osłabła, Łukaszenko, w tym samym momencie zrobiłby Cerkiew niezależną od Moskwy. Warto przypomnieć, że kiedy Paweł został egzarchą – jeszcze rok nie minął od jego nominacji – podjął inicjatywę rozszerzenia samodzielności Kościoła białoruskiego.

Aleksander Sołdatow: Dlaczego stosunek białoruskich prawosławnych do autokefalii własnego Kościoła jest tak niejednoznaczny, a sama nawet idea niezależności Kościoła jest na Białorusi niepopularna?

– Z europejskiego punktu widzenia Kościół powinien być oddzielony od państwa, aby samodzielnie rozwiązywać swoje problemy. Na przykładzie Ukrainy widzieliśmy, że kwestia autokefalii ma charakter polityczny. Moim zdaniem, autokefalia to dziś już archaiczny model miejsca Kościoła w społeczeństwie. Ogólnie rzecz biorąc, kwestia autokefalii straciła na znaczeniu już sto lat temu, jeśli nie wcześniej. Kościół był wówczas atrybutem państwowości, przeto po powstaniu suwerennego państwa starano się zazwyczaj proklamować suwerenność własnego Kościoła. Dziś pragniemy nieingerencji, neutralności państwa w sprawach dotyczących Kościoła.

Nasz Białoruski Kościół Prawosławny znajduje się w takim wewnętrznym położeniu, które czyni go niezdolnym do podjęcia jakiejkolwiek dobrej i właściwej decyzji. Autokefalia, poza tym, jest kwestią czysto techniczną. Podnoszą ją jednak do poziomu dogmatycznego. Niektórzy prości ludzie postrzegają ideę autokefalii niemal jako herezję, chociaż Światowy Kościół Prawosławny składa się z Kościołów autokefalicznych. W tej kwestii można wypowiadać się tylko po wyciszeniu emocji i kiedy nie będzie to traktowane jako sprawa najwyższej wagi. Sprawa autokefalii emocjonuje przede wszystkim tych ludzi, który nie odwiedzają cerkwi.

W przyszłości stosunek państwa do Kościoła powinien być demokratyczny, czyli nie powinno ono ingerować w sprawy Kościoła. Kilka miesięcy temu puszczono plotkę, że Cichanouska będzie starać się o autokefalię, chociaż tego nie mówiła, a nawet stokrotnie zaprzeczała. Moskwa jednak wciąż to powtarza. Jesteśmy w kontakcie ze Swietłaną Cichanouską, która wielokrotnie podkreślała orientację na swobody demokratyczne przy nieingerencji państwa w sprawy religijne.

Aleksander Sołdatow: Co Ksiądz może powiedzieć o obecnym prawosławnym egzarsze Białorusi Benjaminie? Czy znacie się osobiście?

– Zwykły lokaj! Nie miałem z nim bliskiego kontaktu, mimo że obaj jesteśmy absolwentami tego samego Wydziału Radiofizyki i Elektroniki! On jest młodszy ode mnie, ale studia ukończył później. Obserwowałem go mniej lub bardziej uważnie, kiedy był biskupem pomocniczym w Mińsku. Nic ciekawego, ale z pretensjami, duchowość na pokaz. Ma wygląd ascety, bo jest chudy, taką ma sylwetkę.

Benjamin wykonuje wszystko, czego od niego zażąda naczalstwo. Został biskupem, kiedy metropolita Filaret (Wachromiejew) był ciężko chory i tracił świadomość, do tego stopnia, że jego sekretarz ks. Kożycz i biskup Antoni (Doronin), obecnie arcybiskup grodzieński praktycznie przejęli władzę w Kościele. Oświadczyli oni, że „władyka pobłogosławił”. Nikt nie mógł tego sprawdzić, bo tylko oni mieli dostęp do chorego. Wtedy Beniamin został mianowany biskupem pomocniczym w Mińsku. Wydaje mi się, że specjalnie wybrali człowieka, którym można w pełni kierować. Benjamin robi wszystko, co mu tylko powiedzą, ale jest bardziej przebiegły, niż się wydaje z zewnątrz.

Aleksander Sołdatow: Powróćmy do kwestii autokefalii prawosławia na Białorusi. Problem polega na tym, że dla Kościoła białoruskiego, alternatywą wobec autokefalii, jest całkowita kontrola ze strony Patriarchatu Moskiewskiego, który jest obcy nie tylko wartościom demokratycznym, ale i soborności (synodalności) Kościoła. Wyrzekając się autokefalii, Kościół Białoruski staje się zakładnikiem arbitralności Moskwy.

– A kto odmawia autokefalii? Nie ma na Białorusi mechanizmu badania poglądów ludzi cerkiewnych. Politycy podejmują decyzje, bez nic nie da się wprowadzić autokefalii. Wewnątrz Kościół nie jest jeszcze w stanie ma trzeźwo i spokojnie rozwiązywać takich problemów.

Arbitralność Moskwy to przesada. (…) Ważne jest, że praktycznie nie ma napięć między Rosjanami a Białorusinami, nie jesteśmy wrogo nastawieni do wszystkiego, co rosyjskie. Dlatego sam fakt przynależności do Patriarchatu Moskiewskiego nie budzi w nas sprzeciwu, tak jak na Ukrainie. Nie musimy stawiać kwestii zamiany egzarchatu na samodzielny Kościół. Ale trzeba u nas mówić o zwiększeniu pełnomocnictw egzarchatu – nadania mu prawa samodzielnego wyboru biskupów i metropolity.

***
Ksiądz Aleksander Szramko należy do najbardziej znanych osobistości współczesnego prawosławia na Białorusi. Podlegając jurysdykcji Białoruskiego Kościoła Prawosławnego (egzarchatu Patriarchatu Moskiewskiego). Często zabiera głos na temat problemów swego Kościoła, wiążąc nadzieje na odnowę z Kościołem „oddolnym”, pod tym pojęciem rozumiejąc – zdrowe wspólnoty parafialne. Do niedawna służył w jednej z takich wspólnot, parafii św. Michała na obrzeżach Mińska aż do momentu, kiedy zabroniono mu sprawowania funkcji liturgicznych. Został zasuspendowany za opublikowanie fotografii przedstawiającej Cyryla, patriarchę Moskwy i całej Rusi, przemieszczającego się ulicami Mińska w samochodzie należącym do Aleksandra Łukaszenki, a z okazji wizyty na Białorusi oddanego do dyspozycji patriarchy, co miało być dowodem na ich bliskie związki.

Kara kościelna pomogła o. Aleksandrowi jeszcze aktywniej zaangażować się na polu mediów. Stworzył nowe blogi, w tym popularny kanał „Pop poza grą” (Поп вне игры). Na tym portalu omawia szereg tematów „zabronionych” przez Patriarchat Moskiewski, od przejścia na białoruski język liturgii po problemy ludzi wierzących z odmienną orientacją seksualną, czy prześladowania protestantów na Białorusi.

Jesienią ub. r. włączył się w ogólnonarodowy protest przeciwko dyktaturze Łukaszenki, był jednym z organizatorów procesji modlitewnych chrześcijan różnych wyznań w Mińsku; wstąpił też do Rady Koordynacyjnej pod przewodnictwem Swietłany Cichanouskiej. W lipcu br. zmuszony został do emigracji na Litwę.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.