Drukuj Powrót do artykułu

Przełom w karaniu ulemów śmiercią za apostazję

16 lutego 2017 | 11:08 | Rzym / tom (KAI) / bd Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. pixabay.com

Nie będzie kary śmierci dla muzułmańskich obywateli Maroka, którzy dokonali apostazji, przechodząc na inną religię – taką decyzję podjęła w zeszłym tygodniu tamtejsza najwyższa rada ulemów. Na tej podstawie władza ustawodawcza będzie mogła zmienić obowiązujące w tej dziedzinie prawo państwowe. Ks. prof. Samir Khalil Samir SI, jeden z najważniejszych islamoznawców w Kościele katolickim ocenił tę decyzję jako „bardzo ważny i inteligentny krok”.

„Maroko jest jednym z pierwszych krajów świata islamskiego, który w przypadku zmiany religii tak dobitnie odciął się od kary śmierci” – powiedział egipski jezuita w rozmowie z Radiem Watykańskim. Jego zdaniem decyzja ta obudziła też nadzieje na wolność religijną dla chrześcijan w kraju, którego 99 proc. mieszkańców wyznaje islam.

Według uczonego sprzeciw wobec kary śmierci stał się możliwy dzięki nowej interpretacji apostazji. „Teologowie marokańscy postanowili nie przyjmować dosłownie religijnego prawa szariatu, ale odczytać je na nowo, uwzględniając dzisiejsze okoliczności” – powiedział ks. Samir i dodał, że jest to mądra decyzja. Przypomniał, że ulemowie, czyli znawcy prawa koranicznego – szariatu, wyjaśnili, że nadal obowiązuje to, co powiedział prorok Mahomet, ale tylko w odniesieniu do tego, co było wtedy. Dziś sytuacja jest inna, nie można zatem traktować jego słów dosłownie, ale muszą one być reinterpretowane. „Jest to kolejny mały krok, który pokazuje, jak można rozumieć dzisiaj zasady Koranu i proroków. A także jak po 14 wiekach nie stosować tych samych uzasadnień!” – powiedział egipski jezuita.

W wojowniczych czasach wczesnego islamu apostazja była równoznaczna ze zdradą wyznawców Proroka, społeczności islamskiej – „ummy”, a zdrada miała przede wszystkim sens polityczny, a nie religijny – przypomniał kapłan, który wykłada na Papieskim Instytucie Wschodnim w Rzymie. Wyjaśnił, że termin „umma” – naród, społeczność, pochodzi od słowa „umm” – matka. „A zatem oznaczał w owym czasie grupę, która była z Prorokiem, czyli jego społecznością i była nastawiona przeciwko niewiernym Mekki. Czyli były dwie grupy i jeśli ktoś przechodził z jednej do drugiej, uznawany był za zdrajcę w sensie politycznym” – zaznaczył jezuita.

Zwrócił uwagę, że w swojej najnowszej decyzji marokańscy ulemowie nadali nowy sens zmianie religii, oddzielając ją od kontekstu politycznego. Wcześniej porzucenie islamu mogło być karane tylko śmiercią, jeśli zrównywało się je ze „zdradą polityczną”, tak jak na przykład zdrajców narodu, którzy podczas wojny prowadzonej przez Maroko przeszliby na stronę wroga, wskazując słabe punkty jego wojska.

Według ks. Samira decyzja marokańskich ulemów może być przykładem dla innych krajów islamskich tym bardziej, że na świecie coraz bardziej islam jest kojarzony z fanatykami, którzy rozumieją Koran dosłownie i w dodatku przeciągają na swoją stronę muzułmanów umiarkowanych, radykalizując ich postawy. „Niestety obecnie mentalność wielu muzułmanów kieruje się fanatyzmem i to jest problem. Państwo Islamskie karmi się poglądami wahabitów, salafitów i Bractwa Muzułmańskiego. Te grupy nie stanowią większości, ale są na tyle silne, aby narzucić swoją wizję innym. Arabia Saudyjska kupuje ludzi, a nawet całe państwa, dając im miliardy dolarów w zamian za akceptację ich wizji islamu“ – podkreślił egipski jezuita.

Jego zdaniem, tak otwarte podejście Maroko zawdzięcza królowi Mohammedowi VI, „człowiekowi otwartemu i wielkiej kultury” i jego żonie Lalli Salmie. Para królewska jest znana ze swej niechęci do konserwatywnych sił islamskich i ze swego zaangażowania na rzecz sprawiedliwości społecznej i demokracji. Niedawno monarcha zakazał sprzedaży, produkcji i sprowadzania noszonych przez muzułmanki burek (zakrywających całe ciało i twarz) oraz nikabów (chust zakrywających twarz, ale odsłaniających oczy), uzasadniając swą decyzję względami bezpieczeństwa. Jego żona regularnie pojawia się publicznie bez tych zasłon, co dla wielu muzułmanów jest skandalem.

Według ks. Samira, po decyzji ulemów nie można jeszcze mówić o wolności religijnej. Wskazał na przypadki, gdy muzułmańscy rodzice chcą śmierci syna lub córki za to, że porzucili islam. Z drugiej strony jest to bezsprzecznie otwarcie, które w ramach długiego procesu doprowadzi do zmiany sposobu myślenia w islamskim Maroku. „Nie ulega wątpliwości, że część społeczeństwa nie zgadza się z tą decyzją, ale na pewno wspierają ją król, parlament i rząd. Myślę, że z czasem zaakceptują ją wszyscy obywatele” – jest przekonany katolicki islamoznawca.

Zwrócił przy tym uwagę na pewną sprzeczność szariatu z Koranem, gdyż to święte pismo muzułmanów nie przewiduje żadnych kar za apostazję w świecie doczesnym, co uwydatnia m.in. obecna decyzja ulemów.

Ks. Samir wskazał też na postępowe nurty w islamie, domagające się nowej egzegezy i debaty teologicznej. Ale – jak zauważył – niestety obecnie panuje regres w tym zakresie. Jego zdaniem, w średniowieczu islam bardziej innowacyjnie rozumiał swoją wiarę niż obecnie.

Prawie 99 proc. społeczeństwa Maroka to muzułmanie, podczas gdy chrześcijaństwo wyznaje zaledwie 1 proc. mieszkańców. Są oni jednak kontrolowani, a ich działalność jest mocno ograniczona.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku

Przeczytaj także

15 lutego 2017 10:38

Rumuński Kościół prawosławny zaniepokojony konfliktami społecznymi

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.