Drukuj Powrót do artykułu

Robactwo

04 grudnia 2011 | 23:40 | Wolontariusze Don Bosco Ⓒ Ⓟ

Jeśli ktoś mnie zna, wie, że brzydzę się pająków i innych robali. Może się nie boję, ale brzydzę się strasznie. No, ale jestem na misjach. Na początku mojego pobytu tutaj nie mogłam zrozumieć słów Moniki Winiarskiej (wolontariuszka MWDB, która spędziła 1,5 roku w Domu Księdza Bosco w Limie), która w swojej książce „Serce dla Peru” pisze, że z Piura najbardziej zapamiętała dużą ilość robaków. Nie zauważałam ich. Ale teraz zauważam. Dopiero po kilku dniach spędzonych w Bosconii, odkryłyśmy naszą zmorę, którą są maleńkie, mało widoczne robaczki, które w domu można liczyć chyba w milionach. Chodzą po stole, owocach, a także po szklankach i talerzach. Jest ich pełno w szufladzie ze sztućcami i szafce z talerzami.

Pewnego razu chciałyśmy się ich pozbyć na zawsze. Myłyśmy, wycierałyśmy, traktowałyśmy znalezionym w magazynie u księdza płynem odkażającym, parzyłyśmy we wrzątku. Niestety, stołem bez robaków cieszyłyśmy się jedynie podczas jednej kolacji, później „nasi mali przyjaciele” pojawili się znowu, a my postanowiłyśmy więcej nie poświęcać dwóch dni na walkę z nimi.

Ostatni czas mija nam pod hasłem „ratoncito”. W naszym pokoju mieszka bowiem mysz. Zauważyłam ją oczywiście ja, kiedy przebiegła raz w kuchni. Przyznam, że troszkę to zbagatelizowałyśmy, jednak kilka dni temu wieczorem zauważyłam ją znowu pod jedną z szafek. Jeden z braci podarował nam truciznę, którą rozsypałyśmy w kilku miejscach naszego mieszkania, by po dwóch dniach znaleźć ją w szufladzie z farbkami dla dzieci. Poświęciłyśmy jedno południe na przeszukanie pokoju, bez efektów. Załamane, poprosiłyśmy nawet braci, by przyszli z pomocą i w tej sposób pozbawiłyśmy się azylu, do którego wcześniej jeszcze nikt poza nami nie wchodził. Niestety i braciom nie udało się nic znaleźć mimo odsuwania szaf, lodówki, kuchenki. Ale to nic, nasza mysz żyje dalej, ponieważ następnego dnia kolejny raz znalazłyśmy rozsypaną truciznę.

I tak sobie żyjemy w symbiozie pewnie już ze 2 miesiące. Na szczęście Doris jest bardziej odważna niż ja i w awaryjnych sytuacjach ona pierwsza sięga po szczotkę by zabić ewentualne cucarache i mini jaszczurki.

Anna Jałoszewska, Peru, Piura, 1 grudnia 2011

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.