Drukuj Powrót do artykułu

„Rodzina Ulmów – świadectwo i testament” – konferencja przed beatyfikacją

28 czerwca 2023 | 17:41 | lk, ar / hsz | Warszawa Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. Hubert Szczypek (KAI)

Pamiętajmy, abyśmy nie próbowali beatyfikować takiego czy innego narodu, bo jest przy tej okazji pokusa, by trochę ugrać swoje. Trzymajmy się tematu pięknej beatyfikacji rodziny, która poświęciła swoje życie dlatego, że ratowała Żydów – powiedział kard. Kazimierz Nycz podczas konferencji „Rodzina Ulmów – świadectwo i testament”. Spotkanie zorganizowane zostało w środę w Domu Arcybiskupów Warszawskich przez Fundację na Rzecz Wymiany Informacji Katolickiej.

Celem wydarzenia było przypomnienie niezwykłych dziejów małżeństwa Józefa i Wiktorii, którzy podczas II wojny światowej zostali, wraz ze swoimi dziećmi, zamordowani przez hitlerowców za ukrywanie Żydów.

Ich czyn został uznany przez Kościół katolicki za męczeństwo za wiarę i 10 września wszyscy zostaną ogłoszeni błogosławionymi. Będzie to pierwszy w historii przypadek, kiedy do chwały ołtarzy zostanie wyniesiona cała rodzina, w tym jeszcze nienarodzone dziecko.

„Będziemy świadkami beatyfikacji niezwykłej. Beatyfikacji małżeństwa z dziećmi, w tym z jednym dzieckiem nienarodzonym. Motywacja tego męczeństwa jest przejrzysta i czysta” – powiedział otwierając konferencję metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz.

Kardynał nawiązał do przeprowadzonej 14 lat temu beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki, z którą wiązał się problem udowodnienia męczeństwa za wiarę. – To jest zawsze najtrudniejsze zagadnienie. W przypadku rodziny Ulmów jest to o tyle prostsze, że wiąże się z przełomem dokonanym przez Jana Pawła II – poinformował metropolita warszawski. Przy kanonizacji Maksymiliana Marii Kolbego papież bowiem uznał, że do uznania kogoś za świętego wystarczy udowodnienie oddania przez kandydata do świętości swego życia za drugiego człowieka, co w tym przypadku było bezsporne.

Fot. Hubert Szczypek (KAI)

– Beatyfikacja Maksymiliana z różnych powodów, także politycznych, odbywała się jako wyznawcy. Był potrzebny cud itd. Tego cudu potrzeba by było także do kanonizacji. Jan Paweł II przełamał tradycję i uznał, że oddanie życie za człowieka w obozie oświęcimskim jest wystarczającym powodem do kanonizacji. I kanonizował go jako męczennika za drugiego człowieka. Ten gest sprzed 40 kilku lat otworzył drogę wszelkim beatyfikacjom i kanonizacjom, które się dokonują w tej poszerzonej formule, czyli życie za wiarę, życie za drugiego człowieka, życie za przekonania i poglądy – wskazał kard. Nycz.

Podkreślił też, by pamiętać, że 10 września będzie beatyfikowana rodzina Ulmów i „żebyśmy nie próbowali czasem beatyfikować takiego czy innego narodu, bo jest taka pokusa – przy okazji trochę ugrać swoje”. – Trzymajmy się tego tematu: pięknej beatyfikacji rodziny, która poświęciła swoje życie dlatego, że ratowała Żydów – dodał kardynał.

Fot. Hubert Szczypek (KAI)

Tomasz Królak, zastępca redaktora naczelnego KAI, reprezentujący organizatora konferencji – Fundację na Rzecz Wymiany Informacji Katolickiej – podkreślił, że historia rodziny Ulmów zawiera w sobie wiele różnych wątków, z których każdy wart jest osobnego poznania. – W ich dziejach odzwierciedlają się wielkie kwestie historyczne, realia i okrucieństwo wojny, relacje polsko-żydowskie, ale też zagadnienia związane z małżeństwem, rodziną, wychowaniem, oraz oczywiście wielkie pytania etyczne, aksjologiczne, teologiczne czy metafizyczne – mówił.

„Dzieje tej rodziny apelują do sumień nie tylko katolików, nie tylko chrześcijan, nawet nie tylko ludzi wierzących. Należy rozmawiać w kontekście ich czynu o humanizmie, heroizmie, zbrodni i karze, a raczej chciałoby się powiedzieć: zbrodni bez kary” – powiedział Tomasz Królak.

Fot. Hubert Szczypek (KAI)

Dr Martyna Grądzka-Rejak z Biura Badań Historycznych IPN przedstawiła zagadnienie represji za pomoc Żydom na okupowanych ziemiach polskich w czasie II wojny światowej.

Najpierw omówiła historyczne tło i zasady badania tego zagadnienia w ostatnich latach. Podstawą tych prac jest program Index, czyli projekt, którego zadaniem jest rejestrowanie faktów represji na Polakach i obywatelach Polski innych narodowości zamordowanych i represjonowanych za pomoc Żydom w okresie II wojny.

Obecnie ten program prowadzony jest w ramach działalności IPN przez dwie badaczki: dr. Aleksandrę Namysło i dr. Martynę Grądzką-Rejak. Z inicjatywą uruchomienia tego projektu w 2005 r. wystąpiło krakowskie środowisko Fundacji Instytut Studiów Strategicznych. Do współpracy zaproszono kilka kluczowych instytucji, jak Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau, Instytut Jad Waszem, Niemiecki Instytut Historyczny, Żydowski Instytut Historyczny, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych i Instytut Pamięci Narodowej.

W latach 2009-2011 opiekę merytoryczną nad projektem sprawował Uniwersytet Papieski Jana Pawła II, co było o tyle istotne, że pozwoliło na prowadzenie kwerend w archiwach kościelnych. Od 2015 projekt był prowadzony we współpracy z Fundacją Polsko-Niemieckie Pojednanie. Obecnie projekt prowadzony przez IPN.

Już od 1945 r. w polskiej historiografii zaczęły powstawać prace poświęcone pomocy udzielanej w czasie wojny Żydom przez Polaków, wyzwaniem badawczym natomiast było podjęcie tematu konsekwencji ponoszonych za udzielanie tej pomocy.

Od lat 60. analizie zaczęto poddawać kwestię weryfikacji osób, które zginęły za udzielaną pomoc. Szerzej jako pierwszy to zagadnienie podjął ocalały z Zagłady historyk Szymon Datner z Żydowskiego Instytutu Historycznego. W pracy „Las Sprawiedliwych” zamieścił 343 nazwiska Polaków zamordowanych za pomoc Żydom, z czego imiennie zidentyfikował ponad 240 osób. Większość tych osób została rozstrzelana, wraz z pomagającymi zginęło wówczas co najmniej 248 Żydów.

Dwadzieścia lat później pracownik Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce prokurator Wacław Bielawski znacznie poszerzył tę listę. Swoje śledztwo prowadził w oparciu o rozmaite dokumenty: protokoły przesłuchań świadków, korespondencję, artykuły prasowe, dokumenty pochodzenia niemieckiego z czasów okupacji jak afisze, prasę, wyroki sądów. W 1981 r. w pracy „Zbrodnie na Polakach dokonane przez hitlerowców za pomoc udzielaną Żydom” zamieścił listę 795 Polaków, którzy zginęli za pomoc Żydom. W II wydaniu tej publikacji (1987) ta liczba wzrosła do 872 nazwisk.

Temat podejmowali w następnych latach kolejni badacze, z których prelegentka wymieniła m.in. prace Wacława Zajączkowskiego („Martyrs of Charity”, 1988). Natomiast celem projektu Index jest dalsze prowadzenie weryfikacji zarówno w oparciu o dokumentację listę przygotowaną przez prok. Bielawskiego, jak też uzupełnianie już wymienionych faktów o kolejne przykłady represji, np. kary więzienia i obozu, pobicia czy konfiskaty majątku.

Podłożem do tworzenia listy osób represjonowanych jest bogaty materiał źródłowy różnej proweniencji zgromadzony w wyniku szeroko zakrojonej kwerendy, co było pierwszym etapem w ramach projektu Index. Są to np. materiały administracji niemieckiej, sądów i aparatu terroru, prasie niemieckiej, świadectwach żydowskich spisanych podczas wojny, prasa i materiały wytworzone przez polską i żydowską konspirację. Szczególnie cenną kategorią dokumentacji, do tej pory niewystarczająco wykorzystywaną, są karty personalne więźniów niemieckich zakładów karnych.

Badaczka podała też definicje pomocy i represji, wypracowane w celu dokładnego zbadania całego zjawiska. Jak podała, pomoc określana była jako „udokumentowane lub poświadczone ustnie, zabronione przez prawo niemieckie, świadome, czynne i pozytywne działanie podjęte na rzecz ludności żydowskiej”. – Aby dany czyn został uznany za pomoc, musi być spełniony warunek jego wymiernej efektywności. Dane działanie powinno prowadzić do konkretnego rezultatu, czyli poprawy sytuacji osoby, w której ta osoba się znajdowała przed nadejściem pomocy – powiedziała dr Grądzka-Rejak.

Chodziło zatem o ukrywanie, organizowanie kryjówki, pośredniczenie w jej znalezieniu, dostarczanie żywności, pieniędzy, leków, odzieży osobom zarówno ukrywającym się, jak i na teren getta, przekazywanie korespondencji do getta i na tzw. aryjską stronę, organizowanie ucieczki z getta czy nielegalnego przerzutu za granicę, wyrabianie, organizowanie, dostarczanie tzw. aryjskich papierów oraz utrzymywanie kontaktów z żydowskim ruchem oporu. Taka pomoc mogła być jednorazowa, krótko- lub długotrwała.

Z kolei za represje uznane zostało działania organów władzy wojskowej i cywilnej III Rzeszy, w tym przede wszystkim sądów i prokuratury, policji, służb bezpieczeństwa przy współudziale partii nazistowskiej i jej organizacji afiliowanych i kolaboracyjnych wobec tych osób, które naruszyły uregulowane okupacyjnym prawem zasady kontaktowania się z ludnością żydowską. Definicja ta obejmuje sankcje karne, cywilne i administracyjne: umyślne pozbawienie życia i wolności, znęcanie się (pobicie) fizyczne i psychiczne, pozbawienie, uszkodzenie lub zniszczenie mienia.

Aktualnie trwa etap weryfikacji pozyskanych materiałów. Przyjęto, że na listę osób represjonowanych za pomoc Żydom, w tym zamordowanych, kwalifikujemy tylko przypadki po gruntowym zweryfikowaniu ich wiarygodności. Nie stosujemy zasady bezrefleksyjnego przepisywania informacji zawartych w źródłach, bo tych jest bardzo dużo. Baza, którą udało się stworzyć na potrzeby projektu, liczy 6 tys. nazwisk osób, co do których zachodzi podejrzenie, że mogła wystąpić jakaś forma represji – poinformowała badaczka, zastrzegając, że „większości z tych przypadków nie będziemy w stanie zweryfikować, dlatego że są to lakoniczne wzmianki”.

Podała przykład drobnych wzmianek, przy okazji badania historii rodzin takich jak Ulmowie, Kosiorowie czy Kowalscy, o pomocy udzielanej np. w sąsiedniej wsi także przez inne osoby, za co były one także represjonowane. – To jest tylko trop, my takiego faktu nie jesteśmy w stanie uznać za represje, dopóki nie zweryfikujemy, o kim jest mowa, jak ten przypadek wyglądał, jakie były okoliczności. Weryfikacja wymaga czasu i m.in. dobrej znajomości historii regionu, wymusza konieczność prowadzenia badań terenowych – mówiła historyczka. Ponadto za jedno z największych wyzwań uznała weryfikowanie nazwisk osób, którym udzielono pomocy.

Fot. Hubert Szczypek (KAI)

Waldemar Rataj, dyrektor Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej opowiedział z kolei o tej małej wsi, która we wrześniu będzie miejscem beatyfikacji rodziny Ulmów. Jak podkreślił: „Nie da się zrozumieć historii rodziny Ulmów, jeśli nie zna się historii wsi Markowa”.

Jak poinformował, dzieje wsi sięgają 600 lat wstecz, gdy na miejsce wykarczowanej puszczy powstaje osada kolonizatorów saksońskich, lokowana na prawie niemieckim. Nosiła ona wówczas nazwę Markhof.

Dzisiejsi mieszkańcy są dumni z tak dawnych korzeni współczesnej wsi. Sami są niezwykle przywiązani do swojej ziemi, do pracy na roli. To widać do dzisiaj. W ich mentalności bycie rolnikiem czuje się nieustannie, to etos, którzy przetrwał w rodzinach – powiedział Waldemar Rataj.

Osią codziennego życia Markowian są dwa miejsca – kościół i dom ludowy. Już od XVII w. miejscowa parafia angażuje się w dzieła miłosierdzia, jest bardzo prospołeczna. Z kolei dom ludowy to nie tyle siedziba miejscowego ruchu ludowego w sensie agitacji politycznej, ile centrum pracy organicznej, żywej samoorganizującej się wspólnoty, która nikogo w swojej społeczności nie pozostawia samego. Markowa jest małą wsią, i choć zaznaczają się tam wewnętrzne podziały społeczno-ekonomiczne (bogaci kmiecie i biedniejsze chłopstwo), to jedni wspierają drugich. Wydarzeniem jest wizyta w 1931 r. Wincentego Witosa, przywódcy międzywojennego ruchu ludowego.

Społecznie wrażliwa wspólnota Markowej organizuje się zatem przede wszystkim wokół wartości chrześcijańskich, życia Ewangelią, wspierania słabszych. Jej cechą składową będzie gościnność, udzielona w najbliższych latach m.in. wypędzonych z Kresów.

W tej niewielkiej wsi funkcjonują aż dwa muzea: Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej oraz Muzeum Wsi Markowa. – Dziś pracujemy wspólnie, tworzymy swego rodzaju konfederację muzealną i nie wyobrażam sobie, żeby móc dobrze zaopiekować się dziedzictwem Markowej, nie współpracując z tamtym muzeum, które istnieje od 50 lat i jest przykładem właściwej dla Markowej pracy organicznej – powiedział dyrektor Rataj.

Jak przyznał, zezwalając na beatyfikację, Kościół przyczynia się do budowania kultury pamięci o chrześcijańskich wartościach, jakimi kierowali się Józef i Wiktora Ulmowie jako rodzina z Markowej. – Te wartości przychodziły do nich nie tylko przez lekturę Biblii, ale też z codziennego życia religijnego i społecznego – dodał Waldemar Rataj.

Fot. Hubert Szczypek (KAI)

Kolejnym prelegentem był dr Mateusz Szpytma. Zastępca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, wygłosił wykład pt. „Ulmowie, Szylarowie i inni – jak wieś Markowa pomagała Żydom”.

Historyk wyznał, że sam jest spokrewniony z Wiktorią Ulma. Opowiedział o tym jak w dzisiejszych czasach wygląda Markowa. Zaznaczył, że mieszkańców wsi wciąż cechuje przywiązanie do ziemi, pracy oraz czerpania z pracy rąk ludzkich.

W okresie międzywojnia we wsi mieszkało ok. 4,5 tys. osób, wśród nich ok. 110-120 Żydów. Większość mieszkańców stanowili katolicy. Na tamtym terenie prężnie działał i rozwijał się ruch ludowy, z którym sympatyzowali również Ulmowie. – Umieli pogodzić w swoim życiu dwa środowiska – katolickie i ludowe, co nie było łatwe. Wtedy bycie chrześcijaninem, zaangażowanym w życie parafii, a jednocześnie zaangażowani w ruch nowowiejski, było wyzwaniem, któremu oni podołali – podkreślił prelegent.

Z prasy pochodzącej z tamtego czasu, a konkretnie ogólnopolskiego tygodnika „Wici”, można wyczytać kilka informacji o Józefie jak i o Wiktorii Ulmach. Świadczy to o ich dużym zaangażowaniu społecznym. Pojawia się tam m.in. informacja o tym, że Józef był przewodniczącym Komisji Wychowania Rolniczego Powiatowego Zarządu Młodzieży RP Wici. Dyrektor Muzeum podkreślił, że ich zaangażowanie społeczne miało bardzo praktyczny wymiar, stale też byli obecni w życiu Kościoła.

Kiedy rozpoczęła się niemiecka okupacja rodzina stanęła przed zupełnie innymi wyzwaniami. – Józef i Wiktoria, którzy byli otwarci i chcieli pomagać ludziom na różne sposoby, zetknęli się z nową rzeczywistością, która w tamtym czasie przybrała formę tragedii, zwłaszcza ludności żydowskiej, skazanej na całkowitą zagładę – powiedział dr Szpytma.

W sierpniu 1942 roku część Żydów mieszkający w Markowej została wywieziona do obozów koncentracyjnych. Grupa licząca ok. 50 osób ukrywała się i potrzebowała pomocy od mieszkańców. – Wszyscy, którzy pomagali, nie ustalali tego ze sobą, musieli podjąć samodzielną decyzję, która była bardzo trudna, bo poprzedzona mordami niemieckimi i poszukiwaniami Żydów w całej miejscowości. Niemcy byli na tyle perfidni, że w każdej miejscowości wyznaczali też zakładników spośród mieszkańców. Byli oni odpowiedzialni za porządek, co jakiś czas ich zmieniali. Każdy był zobowiązany do tego by pilnować porządku we wsi, inaczej zakładnicy mogli zostać zamordowani – podkreślił.

W grudniu 1942 roku do Markowej przyszedł rozkaz, by znaleźć wszystkich Żydów. Odszukano wówczas ok. 25 Żydów. Jak podkreślił dr Szpytma, zostali oni brutalnie zamordowani na oczach mieszkańców. – Wiemy, że ci Żydzi prosili bardzo wiele osób o wsparcie, byli tacy, którzy odmawiali, bali się, ale znaczne grono odpowiedziało pozytywnie – zaznaczył.

Zastępca prezesa IPN odczytał listę osób, które ukrywały żydowskie rodziny, byli to m.in. Michał i Maria Barowie, Antoni i Dorota Szylarowie, Józef i Julia Barowie, Michał i Katarzyna Cwynarowie, Michał i Wiktoria Drewniakowie. Podkreślił, że nie licząc rodziny Ulmów w pomoc zaangażowało się ok. 9 rodzin, dzięki temu w Markowej uratowało się najprawdopodobniej 21 Żydów, rodziny, które przyjmowały Żydów, licząc wraz z ich dziećmi to blisko 36 osób – dodał.

Prelegent zauważył, że Markową często nazywa się wsią sprawiedliwych, należy jednak pamiętać, że nie jest to większość mieszkańców, ponieważ miejscowość liczyła wówczas ok. 4 tysięcy osób. – To oczywiście nic dziwnego, bo bohaterstwo nie jest przymiotem większości społeczeństwa, zawsze wielkimi bohaterami są ci, którzy są w mniejszości, dlatego są tak doceniani. Musimy też docenić osoby, które wiedziały co stało się z rodziną Ulmów i ukrywanymi. 24 marce 1944 roku zamordowano całą rodzinę Ulmów, łącznie z najmłodszymi dziećmi, zamordowano kobietę w zaawansowanej ciąży i wszystkich ukrywanych Żydów. Mimo tego doświadczenia, tych tragedii, 21 Żydów przeżyło i nikt w Markowej nie został z tych domów wypędzony – powiedział dr Szpytma, podkreślając, że zbrodnia na Ulmach była dla mieszkańców ogromnym dramatem.

– Po tym wydarzeniu Andrzej Szylar wygonił wszystkich Żydów, dopiero po długich błaganiach rodzina zdecydowała się ratować tych Żydów. I choć wszyscy przeżyli odcisnęło to duże piętno na tej rodzinie. (….) Dorota Szylar miała później problemy psychiczne, nie wytrzymywała tego strachu i do końca życia żyła na tabletkach. Wiele osób wymienionych nie chce już o tym mówić, bo są to zbyt trudne wspomnienia – podkreślił, dodając, że jedna z kobiet, która ukrywała Żydów, została odznaczona przez prezydenta Andrzeja Dudę, jednak nie odebrała medalu osobiście, ze względu na obawę przed powrotem do traumatycznych przeżyć.

– Te historie miały ciąg dalszy, do dzisiaj znajdujemy nowe informacje o osobach, które ratowały Żydów, nawet w samej Markowej. Dwa dni temu dostałem sygnał o kolejnej uratowanej osobie. (…) Ta kwestia wymaga bardzo wielu, indywidualnych badań – podkreślił zastępca prezesa IPN. Zaznaczył również, że w całej Polsce jest mnóstwo podobnych historii do odkrycia.

Dr Szpytma zdradził, że w 2011 roku wystosowano list do archiwum miejscowości Essen, w której mieszkał i pracował Eilert Dieken, który osobiście wydał rozkaz rozstrzelania Józefa i Wiktorii Ulmów, ich sześciorga dzieci oraz ośmiorga ukrywanych Żydów i nigdy nie stanął przed wymiarem sprawiedliwości.

Po półtora roku, w odpowiedzi, przyszedł list od córki zbrodniarza, która dziękowała za zainteresowanie jej ojcem i wyraziła wdzięczność za to, że informacja o nim pojawi się w Muzeum Rodziny Ulmów. – Napisała, że cieszy się, z tej informacji ponieważ jej ojciec był zawsze dobrym człowiekiem i niczego innego się po nim nie spodziewała. Myślała, że pomógł rodzinie Ulmów w czasie wojny, to było wstrząsające dla nas – przyznał, dodając, że morderca nie był w ogóle sądzony.

– Przy okazji beatyfikacji Ulmów, pragniemy przypomnieć, że były też inne rodziny w Polsce, które wbrew niemieckiemu prawu udzieliły Żydom pomocy. (…) Polaków, którzy odważyli się nieść pomoc nie było mało. Rodzina Ulmów jest najbardziej znana, ale mam nadzieje, że dzięki nim świat pozna i innych – podsumował dr Szpytma.

Fot. Hubert Szczypek (KAI)

Następnie głos zabrał ks. dr Witold Burda, postulator w procesie beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym Rodziny Ulmów, który wygłosił prelekcję pt. „Małżeństwo Ulmów i ich dzieci – męczennikami za wiarę. Dzieje niezwykłej beatyfikacji i jej znaczenie teologiczne”.

Duchowny podkreślił, że proces beatyfikacyjny był prowadzony na drodze męczeństwa, ponieważ Ulmowie oddali swoje życie z miłości do bliźniego, wynikającej z miłości do Boga. Z zeznań świadków oraz dokonanej ekshumacji wynika, że wszyscy członkowie rodziny Umów zmarli od strzału w tył głowy. Najpierw zamordowano rodziców, a później dzieci. Jednemu z dzieci strzelono w czoło. Sąsiedzi zeznawali, że z ich domu dochodził donośny krzyk. Najprawdopodobniej, widząc zamordowanych rodziców, dzieci rzuciły się na ich ciała, a po chwili zapadła decyzja, aby również one zostały zastrzelone. – Męczeństwo od strony materialnej jest tutaj udowodnione i niezwykle poruszające – podkreślił kapłan.

Ks. dr Burda dodał, że z ekshumacji szczególnie zapamiętał sposób w jaki zwłoki Umów były ułożone. – Trudno to opisać, ale mam w pamięci jakieś niezwykłe poczucie godności, tego w jaki sposób szczątki zostały ułożone. O Ulmach dziś mówimy jako o zwycięzcach. Po ludzku przegrali, ale oni są zwycięzcami – zaznaczył.

Kapłan wyjaśnił, że w procesie beatyfikacyjnym należało udowodnić aspekty ofiary własnego życia za wiarę. – Wszyscy świadkowie zeznają, że motywacja Ulmów była najgłębsza, najpiękniejsza, płynąca właśnie z wiary – podkreślił. Jednym z dowodów na to są dwa egzemplarze Pisma Świętego znalezione w ich domu, które zawierają czerwone podkreślenia najważniejszych fragmentów. – W tym „Przypowieść o miłosiernym samarytaninie”, gdzie obok ołówkiem dopisano „tak” – wyjaśniał prelegent. – Drugi podkreślony tekst to fragment o miłości bliźniego z Ewangelio wg św. Mateusza: „Jeśli miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie”. To przesłanie jest bardzo konkretne, nie pozostawia absolutnie żadnej wątpliwości. Kierowali się wiarą i płynącą z wiary miłością bliźniego – podsumował postulator procesu beatyfikacyjnego.

Kolejnym aspektem do zbadania była przeszłości prześladowcy. Z badań wynika, że komendant Eilert Dieken, przeszedł szkolenie ideologiczne, a następnie wystąpił z Kościoła, co jest jasnym dowodem na wyparcie się Chrystusa, ponieważ od żandarmerii nikt tego wtedy nie oczekiwał. – Punktem odniesienia jego wyborów, staje się antyludzka, antychrześcijanska ideologia narodowosocjalistyczna. To najważniejsza wartość, na której budował swoje życie – tłumaczył ks. dr. Burda, dodając, że podobne dowody, świadczące o nienawistnym podejściu do wiary, znaleziono również u współpracowników zbrodniarza.

Duchowny podkreślił, że wyjątkowość świadectwa rodziny Ulmów polega również na tym, że jako chrześcijanie oddają życie za Żydów. – Po raz pierwszy w historii Kościoła mamy tu przykład wspólnego męczeństwa katolicko-żydowskiego – znaczył. Zauważył też, że jest to pierwsza rodzina, która w całości (dzieci i rodzice) zostanie beatyfikowana. Poza tym jest to pierwsza w historii beatyfikacja dziecka nienarodzonego. – Przesłanie jakie płynie z męczeńskiej śmierci całej rodziny Ulmów, pozwana nam zrozumieć czym naprawdę jest męczeństwo – podsumował.

Na zakończenie prelegent odpowiedział na zarzut, jakoby małżeństwo Ulmów, narażając siebie i dzieci na śmierć, postąpiło nieodpowiedzialnie. – Odpowiedzialność to znaczy, odpowiedzialność za kogoś, ale i odpowiedzialność przed kimś. Byli odpowiedzialni za siebie, jako małżonkowie, byli odpowiedzialni za swoje dzieci, dzieci były odpowiedzialne za swoich rodziców, nie wydały ich. Wszyscy byli też odpowiedzialni za Żydów. To jest wyraz nieprawdopodobnej odpowiedzialności. To decyzja, niezwykłej głębi i dojrzałości duchowej – podsumował ks. dr Burda.

Józef i Wiktoria Ulmowie wraz z sześciorgiem dzieci mieszkali w Markowej na Podkarpaciu. W czasie okupacji ukrywali w swoim gospodarstwie ośmioro Żydów. Nocą 24 marca 1944 r. do ich domu wtargnęli hitlerowcy. Najpierw zamordowali ukrywanych Żydów, a potem całą rodzinę, w tym Wiktorię, która była w dziewiątym miesiącu ciąży, a także sześcioro ich dzieci, z których najstarsze miało 8 lat, a najmłodsze 1,5 roku.

W 1995 r. Józef i Wiktoria Ulmowie zostali uhonorowani tytułem „Sprawiedliwi wśród Narodów Świata”. Proces beatyfikacyjny rodziny na etapie diecezjalnym zakończył się w 2008 r. 17 grudnia ub. roku papież Franciszek zatwierdził dekret o męczeństwie Rodziny Ulmów. Ich beatyfikacja odbędzie się 10 września w Markowej.

Organizatorem wydarzenia była Fundacja na Rzecz Wymiany Informacji Katolickiej, a partnerem organizacyjnym Katolicka Agencja Informacyjna. Konferencję dofinansowano ze środków Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego w ramach Funduszu Patriotycznego. Patronem medialnym wydarzenia było Polskie Radio S.A.

Wydarzenie było transmitowane będzie na kanale Katolickiej Agencji Informacyjnej na YouTube.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.