S. Chmielewska: praca socjalna drogą uświęcenia
21 listopada 2003 | 16:56 | mj //per Ⓒ Ⓟ
Zawód pracownika socjalnego może być drogą uświęcenia, jeśli traktuje się drugiego człowieka jak brata, a nie klienta – uważa s. Małgorzata Chmielewska.
Przełożona Polskiej Wspólnoty Chleb Życia mówiła o tym w archikatedrze lubelskiej na spotkaniu z pracownikami socjalnymi z terenu archidiecezji. Spotkanie poprzedziło Eucharystię z okazji Dnia Pracownika Socjalnego, którą odprawił abp Józef Zyciński.
S. Chmielewska zauważyła, że ona sama i członkowie wspólnoty nie działają ani nie pracują „dla” ludzi, ale żyją razem z nimi. I choć sama nie jest i nie czuje się pracownikiem socjalnym, to z osobami tej profesji ma kontakt na co dzień. Opisując trudną sytuację, w której znalazła się Polska – bezrobocie, zepchnięcie wielu ludzi na margines, biedę, obojętność polityków – stwierdziła, że wielu pracownikom socjalnym „opadły ręce”.
– Zawód pracownika socjalnego to dla mnie jeden z tych wielkich zawodów, gdzie każdy – ten, kto go wykonuje i ten, kto się z nim styka – powinien mieć poczucie misji. Zagubiliśmy tę misję. Myślę, że dlatego też, iż zagubiliśmy misję w Kościele, bo kontakt z ludźmi ubogimi traktuje się jako najgorsze zajęcie – mówiła s. Chmielewska.
*Podkreśliła, że gdy chce się naprawdę pomóc*, nie można traktować drugiego człowieka jak klienta. – Gdy ktoś na poziomie Ministerstwa pisze: „klient pomocy społecznej”, to otwiera mi się nóż w kieszeni. Jaki klient? To mój brat! – mówiła. – Jeśli ktoś wybiera ten zawód, stawia przed sobą fantastyczną okazję do uświęcenia.
S. Chmielewska podkreślała, że można wiele zrobić, gdy się zbierze ludzi i „zejdzie z piedestału, zostawi wyższe wykształcenie, pochodzenie, możliwości, a stanie obok potrzebującego i zakasze rękawy”. Zwracała też uwagę, jak wiele można nauczyć się, patrząc na sposób znoszenia biedy przez ludzi nią dotkniętych.
– Spójrzmy na człowieka ubogiego jak na nauczyciela, wtedy życie nie będzie nieznośnym ciężarem, będzie przygodą, nauką – tłumaczyła. Podkreśliła też, że motorem działań i energii często jest dostrzeżenie w ubogim cierpiącego Chrystusa.
– *To właśnie wy, kontynuujący styl Matki Teresy z Kalkuty*, jesteście na tej pierwszej linii frontu, która sprawia, że Chrystus może dziś oddziaływać, uwrażliwiać, uczyć miłosierdzia – zwracał się do zebranych w czasie Mszy św. abp Józef Życiński. Podkreślił, że to przez codzienną posługę, „dawkę stresu i zmęczenia”, głoszona jest wyobraźnia miłosierdzia, o której mówi Jan Paweł II.
Metropolita zauważył, że wielu ludzi pracujących na rzecz innych może mieć poczucie osamotnienia w swym świadectwie, „w pejzażu, gdzie wielu nowych polskich nowobogackich uważa miłość bliźniego za patetyczny slogan i żyje w swoim własnym świecie tworząc jakąś Rzeczpospolitą kastową”.
Zauważył, że w świecie, który „mógłby stać się kulturowo nieludzki”, potrzeba świadectwa altruizmu, dobroci i poświęcenia. – To wielka sztuka, by być człowiekiem, który nie czeka na oklaski, który nie chce, by go wynagradzać za dobroć. Dziękujmy Bogu za to, co się zmienia i za tych, którzy potrafią zmieniać – mówił.
*Metropolita uhonorował medalem Lumen Mundi* odchodzącą na emeryturę Mariannę Woźniacką, długoletnią dyrektor Domu Pomocy Społecznej im. Wandy Michelisowej w Lublinie. Jej pracę w ośrodku określił jako „znak ewangelicznej nadziei”.
W archikatedrze zebrali się pracownicy socjalni, podopieczni ośrodków pomocy społecznej, kapelani tych ośrodków i urzędnicy odpowiedzialni za politykę socjalną w województwie lubelskim.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.