Taizé: Bracia zachęcają do rozeznawania drogi życiowej w świetle wiary
28 grudnia 2025 | 14:53 | www.taize.fr | Paryż Ⓒ Ⓟ
Fot. ks. Tomasz Sokół / Polskifr.fr Do duchowej refleksji nad poszukiwaniem sensu życia, inspirowanym doświadczeniem wspólnoty z Taizé oraz spotkaniami z ludźmi dotkniętymi wojną, niesprawiedliwością i ubóstwem zachęca przeor tej ekumenicznej wspólnoty monastycznej brat Matthew w liście zatytułowanym „Czego szukasz?”. Tekst, który pragnie dopomóc w rozeznawaniu drogi życiowej w świetle wiary i będzie przedmiotem rozważań przez cały rok 2026.
List 2026
Czego szukasz?
Brat Matthew
Bardzo wielu ludzi chce poznać sens swojego życia. Szukają czegoś większego niż łatwe obietnice często wypełniające nasze ekrany. Czy ludzie nie zostali stworzeni do wyższych celów? Co może nas uzdolnić do ich odkrycia?
Kiedy staramy się kierować w życiu ufnością wiary, czasem pytamy samych siebie: Czego Bóg oczekuje ode mnie? Mamy tak wiele pragnień. Którą drogą mogę iść razem z Bogiem?
W ostatnim roku odwiedzili nas w Taizé młodzi ludzie z Ukrainy, Palestyny, Libanu, Nikaragui, Myanmaru, gdzie szaleją wojny i konflikty. Ich wiara i tęsknota za sprawiedliwym i trwałym pokojem były dla nas inspiracją.
Słuchaliśmy również świadectw osób pracujących w Gazie lub mających mieszkające tam rodziny. Widzimy ból ludzi, których bliscy byli zakładnikami i słyszymy wołanie tych, którzy w krajach rządzonych przez opresyjne reżimy szukają sprawiedliwości. Również ja spędziłem jakiś czas z braćmi naszej wspólnoty z Taizé mieszkającymi w małych fraterniach w Brazylii i na Kubie. Brazylia wciąż zmaga się ze skutkami dziedzictwa niewolnictwa i wielkimi nierównościami. Jednak są tam osoby, które się nie poddają; walczą, żeby stać po stronie najuboższych. Myślę zwłaszcza o wspólnocie w mieście Salvador, gdzie bezdomni śpią w kościele i pomagają sobie nawzajem.
Na Kubie widziałem odważnych ludzi stawiających czoło ogromnym trudnościom. Spotkałem babcię oddającą całe swoje zarobki, żeby jej wnuk miał wszystko, czego potrzebuje, by rozpocząć szkołę. Jego matka, jak wiele innych Kubanek, wyemigrowała z kraju, szukając lepszej przyszłości.
W wielu miejscach ludzie zastanawiają się: Jak mogę korzystać z otrzymanej wolności, aby okazać solidarność z cierpiącymi? Zastanawiają się nad sposobami, dzięki którym ich pragnienie, by kochać i okazywać troskę, mogło się urzeczywistnić i sprawić, że ich życie nabierze sensu dzięki pomaganiu i służbie.
W naszym świecie jest tak wiele piękna, ale również wiele niesprawiedliwości. Gdzie w tym wszystkim jest moje miejsce? Czego się ode mnie oczekuje? Takie pytanie często odczuwam w swoim sercu w zetknięciu ze złożonością życia i wyborami, przed którymi staję.
W Ewangelii wg. św. Jana pierwsze słowa Jezusa brzmią: „Czego szukacie?”. Rozważałem to pytanie w Taizé z grupą sześciorga młodych wolontariuszy z sześciu różnych krajów leżących na czterech kontynentach. To, co nastąpi dalej, jest inspirowane tym, co mi powiedzieli.
Im oraz wszystkim wolontariuszom, którzy pomagają w organizacji spotkań w Taizé, spędzając czas z naszą wspólnotą, żeby się modlić i lepiej rozpoznać wezwanie, które kieruje do nich Chrystus, chcę powiedzieć dziękuję.
Brat Matthew
W poszukiwaniu ciszy
Kiedy po tygodniu spędzonym w Taizé pytamy młodych ludzi, co było dla nich najważniejsze, wiele osób mówi o przeżywaniu ciszy. W świecie, który jest hiperskomunikowany, nieustannie w ruchu, może to się wydać zaskakujące.
Kiedy znajdujemy moment, by odłączyć się od niekończącego się dopływu informacji, to czasami w ciszy naprawdę spotykamy samych siebie i dostrzegamy znacznie szerszą rzeczywistość.
W pięknym świecie stworzonym przez Boga tchnienie wiatru, szemranie strumyka, śpiew ptaków mogą nas otulić i poprowadzić w wewnętrzną ciszę, gdzie namacalna staje się komunia ze wszystkim, co istnieje. Noc rozświetlona gwiazdami może napełnić nas podziwem*.
Jezus pojawił się na świecie w ciszy*: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas”*. Ten, kto był z Bogiem i przed początkiem wszystkich rzeczy był Bogiem, przez skromne i ubogie narodzenie przyszedł w ciszy nocy, żeby być z nami*: światłość, która świeci w ciemności.
Cisza nie jest więc pustką. Staje się miejscem spotkania. W ciszy nie jesteśmy sami. Zmagamy się z nią, ponieważ nasz umysł wypełnia tak wiele spraw. Tak mówi o tym Reguła Taizé: „Jeśli jesteś nieuważny, wróć do modlitwy, kiedy tylko zauważysz swoje rozproszenie, nie użalając się nad tym”*.
Wiele wieków temu ktoś się modlił: „O Tobie mówi moje serce: «Szukaj Jego oblicza!» Szukam, o Panie, Twojego oblicza”*. Czy w ciszy naszych serc będziemy powracać wciąż od nowa do poszukiwania Boga?
Modlitwa to przede wszystkim pragnienie*, milcząca tęsknota za pokojem w obecności Boga. Kiedy nie wiemy, jak się modlić, jest przy nas Duch Święty, modląc się w nas westchnieniem głębszym niż jakiekolwiek słowa*. Kiedy wsłuchujemy się w największą głębię swojego serca, możemy sobie uświadomić, że tam mieszka Duch Święty. Staję wobec siebie i wobec Boga, który oddycha we mnie.
Boże żywy, naucz mnie szukać Ciebie w ciszy mego serca, w pięknie stworzenia, w słuchaniu Twojego Słowa, w przyjmowaniu Twojej pokornej obecności.
Czy możemy postanowić, że codziennie spędzimy jakiś czas w ciszy na spotkaniu z Bogiem? Być może na początek, zaczniemy jedynie od pięciu minut. Rozpocznijmy od przeczytania krótkiego fragmentu Biblii albo od podziękowania za to, co otrzymaliśmy w mijającym dniu; albo po prostu od zatrzymania się na chwilę.
W poszukiwaniu kierunku
Cisza pomaga we właściwym rozeznawaniu. Kiedy zastanawiamy się, jaki kierunek obrać, cisza pozwala nam wsłuchać się w to, co w nas najgłębsze. Potrzebujemy również wewnętrznej wolności, żebyśmy mogli dokonywać odpowiedzialnych wyborów. Taka wolność zakłada zgodę na własne ograniczenia, ale bez lęku; lęk nigdy nie jest dobrym doradcą a Bóg nigdy niczego nie narzuca naszym sercom.
Każdy szuka zarówno poczucia przynależności, jak i jakiejś formy bezpieczeństwa. Kiedy szukamy autentycznego sposobu życia, czasami inni ludzie mogą nam pomóc zobaczyć, kim naprawdę jesteśmy. Dzięki innym możemy być zaskoczeni odkryciem czegoś, czego nigdy nie znaleźlibyśmy w pojedynkę.
W Ewangelii wg św. Jana dwaj młodzi ludzie stoją w dolinie Jordanu ze swoim nauczycielem, Janem Chrzcicielem, któremu ufają. Nie chcąc ich zatrzymywać przy sobie, Jan wskazuje im kogo innego, Jezusa. I uczniowie idą za Nim.
Kiedy Jezus ich widzi, pyta, „Czego szukacie?”. Gdy odpowiadają: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”, mówi im „Chodźcie, a zobaczycie”*.
Te dwa pytania są podsumowaniem procesu poszukiwania i odkrywania kierunku drogi z Chrystusem. Zaczynając od naszych własnych pragnień, od wypowiedzenia naszej tęsknoty za pełniejszym życiem – „Czego szukacie?” – możemy przedstawić to Jezusowi – „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”.
Jezus, który zaprasza nas „Chodźcie, a zobaczycie” jest łagodny i pokornego serca; kocha nas miłością bezwarunkową, pewną i niezawodną. Czy odważę się odpowiedzieć na to zaproszenie mimo moich wahań a nawet wątpliwości?
Jezu Chryste, wskazuj mi drogę i przygotuj mnie, aby nią iść *.
Kim są osoby, które wskazują mi Chrystusa? Znajdź chwilę, żeby za nie podziękować.
W poszukiwaniu radości
Jeden z wolontariuszy w Taizé powiedział mi: „W moim kraju młodzi ludzie próbują przetrwać w świecie proponującym wszystko, ale w głębi nich panują lęk, niepokój i depresja”.
Zewsząd jesteśmy kuszeni obietnicami radości. Jednak tak wiele z nich nie prowadzi do trwałej radości i daje jedynie krótką chwilę przyjemności.
Radość wypływa z głębi naszego wnętrza, kiedy uświadamiamy sobie, że jesteśmy kochani za to, kim jesteśmy. Kiedy rozumiemy, że radość jest darem, a nie czymś, czego możemy się domagać, odkrywamy, że jesteśmy na nią gotowi. Nie staramy się już dłużej ją na siłę wywoływać, ale niesieni nią, z lekkością idziemy naprzód.
Jezus z przyjaciółmi został zaproszony na wesele*, i w pewnej chwili skończyło się wino. Nagle czegoś brakuje: Jezus znajduje się wśród ubogich. Spotykając się z nimi w ich ubóstwie, daje im coś, co przekracza ich oczekiwania. Pragnie, by byli radośni, i robi wszystko, żeby się to stało możliwe*.
Pamiętam, jak wiele lat temu byłem w Kolkacie, w macierzystym domu Sióstr Misjonarek Miłości. Na ścianie były wypisane słowa Matki Teresy, które mi przypomniały, że Bóg akceptuje nas z naszymi słabościami i nie prosi, żebyśmy byli doskonali. Nie zawsze musimy być mocni.
Nasze wewnętrzne ubóstwo może wywoływać w nas niepokój, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy. Z tego powodu często w głębi siebie samych ukrywamy, kim naprawdę jesteśmy. Kiedy jednak pozwolimy sobie stanąć przed Chrystusem z pustymi rękami, On przyjdzie je napełnić, stopniowo przemieniając to ubóstwo.
Nawet wtedy, kiedy jest nam smutno i wydaje się, że radość jest daleko, można pamiętać słowa Jezusa mówiącego o radości, której nikt nie może nam odebrać*.
Boże miłosierny, chcielibyśmy przyjąć radość, którą dajesz, niezależnie od sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Kiedy rozumiemy, że nas kochasz i torujesz nam drogę życia, które nigdy się nie skończy, strumienie radości wypływają z naszej głębi.
Zastanówmy się, co możemy zrobić, żeby przynieść radość innym ludziom. Spotkać kogoś osobiście, a nie witrualnie. Czasem, kiedy bezinteresownie udzielę komuś skromnej pomocy, otrzymuję w zamian więcej niż oczekiwałem, zwłaszcza wtedy, kiedy widzę radość na twarzy osób, którym pomagam.
W poszukiwaniu sensu
Każdy z nas odczuwa pragnienie sensu. Gdzie możemy je ugasić? W naszym pełnym zajęć życiu, gdzieś w głębi odzywa się delikatny głos, który szepcze, że jesteśmy kochani.
Nikodem, zwierzchnik religijny, szukając prawdziwego sensu swego życia, usłyszał o Jezusie*. Nocą przyszedł do Niego na spotkanie, bo szukał sposobu wyrażenia słowami tego, co go nurtowało.
Nasze najgłębsze pytania o wiarę, życie i śmierć, sens i cel, często pozostają niewyrażone. Dopóki jednak nie znajdą wyrazu, coś w nas pozostaje niezaspokojone, tak jak to było w przypadku Nikodema.
Czy będziemy umieli podążać za swoimi pytaniami tak długo, aż nas zaprowadzą do źródła życia? Może nie znajdziemy odpowiedzi na wszystkie pytania, jeśli jednak odważymy się iść za Chrystusem, możemy dojść do przekonania, że powinniśmy świadomie, z zaufaniem powierzyć siebie Bogu*. Wtedy odkryjemy czułą miłość i dobroć Boga.
Sensem życia Jezusa nie było sądzenie ludzkości, ale uświadomienie każdej ludzkiej istocie, że Bóg ją kocha. Przyszedł, żeby pokazać nam drogę coraz większej miłości. To jest Jego tajemnica.
Nikodem zbliżał się do światła krok po kroku. Rok lub dwa po tym, jak spotkał Jezusa w nocy, otwarcie stanął w Jego obronie przed pełniącymi odpowiedzialne funkcje w Jerozolimie*. Kilka miesięcy później, kiedy Jezus zawisł na krzyżu, Nikodem wykazał się wielką odwagą*. Dzięki niej zdecydował się należeć do grupy przyjaciół Jezusa i włączyć się do ich wspólnoty.
Prowadź, łagodne światło, pośród otaczającego mroku, prowadź mnie… Nie proszę o widzenie tego, co daleko przede mną; wystarczy mi jeden krok*.
Spróbuj zorganizować spotkanie, gdzie każdy opowie, jak znalazł sens swojego życia. Dla niektórych może to być wiara, dla innych jakieś działanie, jeszcze inni mogą mieć więcej pytań niż odpowiedzi. Takie dzielenie się doświadczeniami i uważne słuchanie mogą być sposobem wzajemnego wspierania się. Jeśli wyda się to właściwe, spotkanie może się zacząć od śpiewu do Ducha Świętego i zakończyć śpiewem dziękczynnym.
W poszukiwaniu sprawiedliwego świata
Niesprawiedliwość – czy chodzi o ekologiczną dewastację*, o nierówności, przemoc, prześladowania czy o wojnę – wywołuje rozmaite emocje: oburzenie, gniew, smutek, czasem rozpacz. Czy jednak, jeśli ze słusznej przyczyny postanawiamy z tym walczyć, nie zagrozi nam niebezpieczeństwo, że zamkniemy się w swoich własnych poglądach, nie widząc nic poza nimi*? Ryzykujemy nawet, że staniemy się więźniami własnych algorytmów i wpadniemy w pułapkę polaryzacji zagrażającej naszym społeczeństwom.
Wyjdźmy ze swoich baniek i pozwólmy, by poglądy inne od naszych stanowiły dla nas wyzwanie, nawet jeśli nie sposób się z nimi zgodzić.
Czasem musimy być gotowi, by utrzymywać istnienie złożonych sytuacji, jeśli żadne inne wyjście nie wydaje się możliwe*. Wysłuchiwanie opowieści różnych stron może być przytłaczające, ale niedopuszczenie ich do głosu byłoby niesprawiedliwe.
Po wieczornej modlitwie w Taizé młoda kobieta powiedziała mi w kościele: „Powinnam uznać przemoc, która jest we mnie, ale także umieścić ją obok mojej potrzeby kontemplacji”. Uznałem, że to bardzo wyzwalające. Zamiast tłumić to uczucie lub udawać, że ono nie istnieje, ona umieściła je obok swego pragnienia Boga.
Istnieje niebezpieczeństwo, że niszczące siły, które są w każdym z nas, mogą wziąć górę. Łatwo jest demonizować ludzi, nawet całe narody. Wtedy ryzykujemy, że wciągnie nas spirala przemocy i to się utrwali. Kontemplacja – modlitwa – otwiera nas na inny wymiar, pomaga nam się pojednać z tym, co dźwigamy w sobie i znaleźć sposób budowania mostów.
Duch Święty jest przy nas, żeby prowadzić nas drogą, na której podejmujemy odważne decyzje. Brat Roger, który rozpoczął życie naszej wspólnoty w Taizé, mówił o twórczej walce ludzi pokoju*, która pozwala im nie ulegać pokusie porzucenia drogi Ewangelii.
Jezus ucieleśnia świat sprawiedliwości i dobrych więzi między ludźmi. Ewangelia nazywa to Królestwem Bożym. Rozgniewał się jednak i powywracał stoły sprzedawców i bankierów w Świątyni, żeby zrobić miejsce dla Boga*.
Jezus przemawiał z mocą przeciwko hipokryzji religijnej, ale również potrafił spotkać się z religijnym zwierzchnikiem, takim jak Nikodem. Znał faryzeuszy i przyjmował ich zaproszenia*, ale także jadł z ludźmi wykluczonymi ze społeczności. Niezachwianą miłością darzył zagubioną owcę swego ludu, Izraela*, ale podziwiał wiarę rzymskiego oficera i uzdrowił jego dziecko*, a sam zgodził się, by wiara poganki stała się dla Niego wyzwaniem, kiedy spotkał ją, wędrując po obcym kraju*.
Ryzykując kontakty z ludźmi, którzy byli inni*, Jezus pielęgnował zaufanie i ucieleśniał Bożą moc pojednania.
Jeśli wiemy, że światło świeci w ciemności i że dzięki zwykłym gestom ludzkiej dobroci miłość Boga może zwyciężyć, wtedy jesteśmy wolni, by działać.
Jezu Chryste, w swoim życiu na ziemi nie wahałeś się potępiać niesprawiedliwość, ale starałeś się budować mosty z tymi, których spotykałeś na swojej drodze. Pomnażaj nasze pragnienie przezwyciężania rozłamów, które dzielą ludzi i narody, aby sprawiedliwość mogła zakwitnąć na Ziemi.
Jakie konkretne kroki możemy podjąć, by budować mosty tam, gdzie są podziały? Trudno jest działać w pojedynkę. Zastanowić się z innymi, zebrać pomysły, wspólnie w grupie dotrzeć do osób marginalizowanych. Co znaczy wysłuchanie ludzi, którzy mają inne poglądy, zrozumienie ich lęków, jednocześnie dochowując wierności swoim ewangelicznym wartościom?
W poszukiwaniu wspólnoty
Jedna z wolontariuszek w Taizé powiedziała do mnie. „Chcę żyć w zgodzie z moimi ewangelicznymi wartościami. Kiedy podejmuję decyzję, pytam siebie, czy jest ona akceptowalna dla innych, dla planety i również dla mnie? Chcemy budować lepszy świat”.
Wspólnota z innymi, ze stworzonym światem, z Bogiem – czy po izolacji spowodowanej pandemią jesteśmy gotowi odbudować świat wspólnoty*, życzliwy świat*? Wszystko jest połączone; wszyscy wzajemnie do siebie należymy w naszym wspólnym domu, w podarowanym nam stworzonym świecie.
Pod krzyżem wspólnota Jezusa rozpadła się. Judasz Go zdradził, Piotr się Go zaparł. Większość przyjaciół uciekła. Wydawało się, że cała praca Jezusa przy budowaniu życia w miłującej komunii, przyjaznego wszystkim, poszła na marne. Jezus był gotów podjąć ryzyko i oddać życie nawet za tych, którzy Go odrzucili. Ale w najciemniejszym momencie u stóp krzyża wspólnota się odrodziła*.
W Ewangelii wg św. Jana cztery kobiety i jeden mężczyzna zostali z Jezusem aż do końca. Po prostu byli tam, bez słów. Byli świadkami komunii, którą Jezus dalej tworzył nawet wtedy, kiedy wydawało się, że wszystko stracone.
Wrogość i odrzucenie zrywają komunię między ludźmi. Jezus na krzyżu bierze na siebie tę wrogość i odrzucenie i odbudowuje komunię nawet w chwili największego cierpienia*.
Na krzyżu Jezus oddaje Matce swego ukochanego ucznia jako drugiego syna, a on, reprezentując wszystkich przyszłych uczniów, których Jezus kocha, zabiera Ją do swojego domu. Rodzi się nowa rodzina, wspólnota wierzących w Jezusa, Kościół – rodzi się nie na ludzki sposób w wyniku triumfu i zwycięstwa, ale z miłości większej niż milczące cierpienie. Kto może być wykluczony z tej komunii*?
W Kościele jesteśmy wezwani, by razem stać u boku cierpiących, ofiar niesprawiedliwości*. Wszyscy jesteśmy ludźmi wezwanymi, by przyjmować się wzajemnie z uczciwością i prawością tak, by wolność i integralność każdej osoby zostały uszanowane.
Jezus zakończył swoje dzieło, kiedy umierał w wigilię Szabatu, siódmego dnia tygodnia*, tak samo jak Bóg, który ukończył dzieło stworzenia siódmego dnia, kiedy zobaczył, że wszystko „było bardzo dobre”*. Dar, jaki Jezus składa na krzyżu ze swego życia jest początkiem nowego stworzenia. Umiera z powodu przemocy, ale „strumienie wody żywej”* wypływają z Jego ciała*, ta woda to Duch Święty, który odnawia oblicze Ziemi.
Ciało Jezusa zostało złożone w nowym grobie, w ogrodzie — w ogrodzie, jakim ma się stać nasza Ziemia*. I w ciszy siódmego dnia, który nastał, zraniony stworzony świat, którego jesteśmy częścią i który został powierzony naszej trosce, zaczął swoją ukrytą przemianę.
Jezu Chryste, oddałeś swoje życie za każdego człowieka i pokazujesz nam, jak bardzo jesteś gotów poświęcić się dla nas. Spraw, abyśmy stali u stóp krzyża wraz z Twoją Matką Maryją i umiłowanym uczniem, i przyjęli to, co do nas mówisz.
Z kim mamy stanąć? Jak żyjemy we wspólnocie? Studenci mogą razem mieszkać, wspólnie się modlić i dzielić posiłki, zwłaszcza ze studentami z innych krajów; inni spotykają się co tydzień w czyimś mieszkaniu. Przyjmujmy tych, którzy czują się zostawieni z boku, przezwyciężając w ten prosty sposób poczucie niesprawiedliwości.
W poszukiwaniu pokoju
Tęsknimy za pokojem – pokojem wewnętrznym i pokojem na świecie, który Bóg kocha tak bardzo. „Zacznijcie dzieło pokoju w sobie, byście sami napełnieni pokojem mogli nieść pokój innym”*, mówił wierzący człowiek w czwartym wieku.
Kiedy Jezus w wielkanocny poranek spotka w ogrodzie Marię Magdalenę, pyta ją: „Dlaczego płaczesz? Kogo szukasz?”*. Jej łzy zmieniają się w radość, kiedy sobie uświadamia, że Tego, za kim tęskniła, nie pokonała śmierć. I Jezus posyła ją, by tym, co zobaczyła i usłyszała, podzieliła się z przyjaciółmi.
Niedługo potem, kiedy Jezus spotyka ich nadal pełnych lęku, Jego pierwsze słowa to „Pokój wam!”*. Rozumiejąc ich lęk, ofiarowuje im pokój, który daje Jego bliskość. Tchnąc na nich Ducha Świętego, przekazuje im odpowiedzialność za kontynuowanie Jego dzieła pojednania.
Pokój, który Jezus obiecał im przed śmiercią, „pokój, którego świat nie może dać”*, jest czymś dużo większym niż brak konfliktu. Biblijne słowo shalom zawiera w sobie znaczenie odnowy i pełni. To Boży pokój, który Bóg nam powierzył, abyśmy go pielęgnowali i rozwijali.
Kiedy pomagamy innym odkryć wolność i pokój, które zostały im podarowane, kiedy robimy, co tylko możemy, by pokonywać bariery wrogości lub mury, które je umacniają, uczestniczymy w życiu samego Boga. Czy kiedy na stworzony świat patrzymy z podziwem i wdzięcznością i troszczymy się o niego, nie idziemy tą samą drogą?
Każdy z nas potrzebuje, by ogarnął go pokój obiecany przez zmartwychwstałego Chrystusa. Dzięki temu, możemy iść razem i wzajemnie sobie towarzyszyć krok za krokiem rozsiewając nadzieję*. Czy będziemy nawet przez najprostsze gesty starać się być znakami pojednania, pielgrzymami pokoju, każdy na swój sposób tam, gdzie Bóg nas postawił?
Wsłuchujmy się w głos cierpiących z powodu śmiercionośnych konfliktów lub przemocy, z którą musimy się mierzyć w naszych społeczeństwach. Można, na przykład, podtrzymywać kontakt z osobami żyjącymi w krajach dotkniętych wojną albo wspierać osoby walczące o sprawiedliwość w krajach rządzonych przez reżimy opresyjne lub wybierające wojnę. Czy niektóre spośród tych osób są gotowe dzielić się swoim doświadczeniem? Przygotujmy modlitewne czuwanie w intencji pokoju i wysłuchajmy tych świadectw. Słuchajmy, co dzisiaj mówi do nas Duch Święty.
Błogosław nam, Boże miłości. Przez Ducha Świętego zawsze prowadzisz nasze kroki, kiedy idziemy razem z Chrystusem zmartwychwstałym. Obyśmy mogli stać się pielgrzymami nadziei, pielgrzymami pokoju.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

