Drukuj Powrót do artykułu

„Tylko nie przejdź obojętnie”. Marek Zając wspomina Władysława Bartoszewskiego

19 lutego 2022 | 13:10 | Dorota Giebułtowicz (KAI) | Warszawa Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. Polsat

– „Tylko nie przejdź obojętnie”. Muszę przyznać, że kiedy doświadczam trudnych sytuacji w życiu, przypominam sobie tamtą opowieść Profesora – mówi Marek Zając, współpracownik Władysława Bartoszewskiego, autor książki: „Pędzę jak dziki tapir. Bartoszewski w 123 odsłonach” (2022, nowe poszerzone wydanie). Poniżej przedstawiamy wypowiedź Marka Zająca dla KAI z okazji przypadającej 19 lutego 100. rocznicy urodzin Władysława Bartoszewskiego.

Wypowiedź Marka Zająca:

Po co wspominać takich ludzi jak Władysław Bartoszewski? Po pierwsze: każdy z nas spłaca w ten sposób dług. Ja spłacam dodatkowo osobisty dług, bo przez wiele lat Władysław Bartoszewski był dla mnie postacią bardzo bliską. Współpracowaliśmy przede wszystkim w kwestiach oświęcimskich, ale nie tylko. Uważam za dar Opatrzności, że mogłem z bliska obserwować jego pracę, słuchać jego słów. I tu dochodzimy do drugiego uzasadnienia, dlaczego warto wspominać takich ludzi – zwłaszcza w 100. rocznicę urodzin, bo powinniśmy wspominać nie tylko po to, żeby spłacać dług, ale przede wszystkim, żeby inspirować się do działania.

Życie Władysława Bartoszewskiego było bardzo bogate. Był to człowiek, który mógł należeć do 40 różnych kombatanckich organizacji – ale nie należał do żadnej. I to nie dlatego, że kombatantów nie cenił, wręcz przeciwnie, ale był tak skupiony na działaniu tu i teraz, na działaniu dla przyszłości, że na własne kombatanctwo nie miał po prostu czasu.

Można by odwoływać się do jego doświadczeń jako Sprawiedliwego wśród Narodów Świata, jako jednego z akuszerów polsko-niemieckiego pojednania, jako żołnierza AK, jako historyka wojny i okupacji, jako postaci niezwykle ważnej dla opozycji demokratycznej w czasach komunistycznych. Można wspominać lata, które spędził w stalinowskim więzieniu i jego niezłomną postawę. Można by mówić o jego zasługach dla Starego Kontynentu i miejsca Polski w Europie, o jego doświadczeniach jako dyplomaty. To było życie tak bogate, że aż pod tym względem oszałamiające.

Ale biorąc pod uwagę, że rozmawiam z Katolicką Agencją Informacyjną, chciałbym przywołać jeden, dla mnie osobiście bardzo ważny moment w jego życiu.

Władysław Bartoszewski przed wojną chciał wstąpić do jezuitów, był wychowany w dobrych, katolickich, prywatnych szkołach. Był człowiekiem głęboko wierzącym. We wrześniu roku 1940 został, zupełnie zresztą przypadkowo, zgarnięty podczas wielkiej łapanki na Żoliborzu i jako 18-letni chłopak trafił do Auschwitz, na samo dno piekła. I na dnie tego piekła wszystko to, czego nauczył się w domu, w szkole, w kościele rozsypało się w zderzeniu z doświadczeniem okrucieństwa, przemocy, czegoś zupełnie niewyobrażalnego, zresztą do dziś dla nas niewyobrażalnego, a co dopiero dla człowieka, który sam nagle tego doświadczył.

Kiedy Władysław Bartoszewski został zwolniony z obozu, zapewne po interwencjach Czerwonego Krzyża, przeżywał głęboki kryzys wiary. Nie potrafił sobie poradzić z tym, czego doświadczył w Auschwitz. Dopiero po długich miesiącach wreszcie mu poradzono, żeby porozmawiał z księdzem, który nazywa się Jan Zieja.

My już wiemy, że to postać legendarna, ale oczywiście młody Bartoszewski tego nie wiedział, a i życie samego Ziei było jeszcze na innym etapie. To była połowa 1942 roku. No więc Bartoszewski usłyszał, że warto iść do tego księdza, bo ludzie mający różne wojenne problemy i dylematy właśnie u niego szukają pomocy.

Władysław Bartoszewski poszedł się po prostu wyspowiadać. Zrobił to, co dręczony pytaniami katolik powinien zrobić. Co ciekawe, jak wspominał Bartoszewski, Zieja był życzliwy, ale się nad nim nie roztkliwiał. Nawet można powiedzieć, że rozważał jego dylematy bardzo krótko. W męskim czy żołnierskim stylu. Od razu powiedział, że nie ma sensu się zastanawiać, dlaczego ty przeżyłeś, a inni nie. – Nikt tego nie wie, mówił Zieja, to wie jedynie Bóg. Nie traćmy czasu na sprawy, na które nie znajdziemy odpowiedzi. Ale jest dużo ważniejsze pytanie niż dlaczego, mówił Zieja, a to ważniejsze pytanie brzmi: po co ocalałeś? Co teraz zrobisz z tym darowanym życiem?

I rzeczywiście zaczynają się wspólnie zastanawiać nad tym, co robić. Zieja mówi: – Skoro doświadczyłeś tak strasznego zła, to powinieneś teraz pokazać, że na świecie może też istnieć wielkie dobro. Trzeba pomagać ludziom.

– Dobrze, mówi Bartoszewski, ale komu? – A kto w tym momencie jest w najgorszym położeniu? – pyta Zieja. – Żydzi w getcie – odpowiada Bartoszewski. Zieja: – To pomagaj!
Na co Bartoszewski przytomnie zauważa: – Ale ja jestem nikim, nie mam żadnych kontaktów, pieniędzy, nie mam żadnych wpływów, ledwo co przeżyłem obóz, nie znam ludzi w konspiracji, nie mam nic. Na to Zieja powiedział coś, co Władysław Bartoszewski zapamiętał na całe życie: – Spokojnie, wszystko się znajdzie, zobaczysz. Tylko nie przejdź obojętnie. I powtórzył raz jeszcze: Tylko nie przejdź obojętnie.

To jest tak naprawdę wielka lekcja chrześcijaństwa. Takiego chrześcijaństwa, które przeszło przez ciemną noc i stało się już tak mocne, że przetrwa każdą próbę.

Muszę przyznać, że – oczywiście na miarę nieporównywalną z Władysławem Bartoszewskim – kiedy doświadczam w życiu trudnych sytuacji, przypominam sobie tamtą opowieść Profesora. Ona daje naprawdę ogromną siłę. Ona sprawia, że zamiast rozważać, dlaczego coś się stało, dlaczego to spotkało mnie albo moją rodzinę, zamiast roztkliwiać się nad sobą, zaczynasz się spokojnie zastanawiać, co ja teraz mogę i powinienem zrobić. I te słowa: „Tylko nie przejdź obojętnie” to tak naprawdę wielkie, wspaniałe echo Kazania na Górze, czyli najważniejszego tekstu chrześcijańskiego. To jest ta wielka lekcja, którą warto sobie przypominać w stulecie urodzin Władysława Bartoszewskiego.

(Wysłuchała Dorota Giebułtowicz, KAI)

Marek Zając, publicysta specjalizujący się w tematyce religijnej i społecznej, przez 12 lat sekretarz Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej, obecnie przewodniczy Radzie Fundacji Auschwitz-Birkenau, dyrektor stacji telewizyjnej Polsat Rodzina. Na stulecie urodzin Władysława Bartoszewskiego opublikował książkę „Pędzę jak dziki tapir. Bartoszewski w 123 odsłonach” (WAM, 2022).

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.