Drukuj Powrót do artykułu

Uwolniony misjonarz powrócił do Polski

01 grudnia 2014 | 13:00 | rl / tw Ⓒ Ⓟ

– Dziękuję Bogu za to, że mnie przeprowadził przez te trudne chwile – powiedział ks. Mateusz Dziedzic, polski misjonarz uwolniony z rąk rebeliantów w Republice Środkowoafrykańskiej.

Tuż po przylocie do Polski, po długiej, trwającej prawie 24 godziny podróży, ks. Mateusz Dziedzic spotkał się z dziennikarzami w siedzibie Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie. „Cieszę się bardzo, że wróciłem do Ojczyzny” – zaczął. „Od środy dziękuję Panu Bogu, że mnie przeprowadził przez te trudne chwile” – mówił uwolniony misjonarz.

Dziękował wszystkim, którzy przyczynili się do jego uwolnienia, podkreślając, że szczególnie w jego przypadku sukces ma wielu ojców. Ze szczególnymi podziękowaniami zwrócił się do prezydentów Kamerunu, Konga i Rzeczypospolitej Polskiej. Nie zabrakło słów podziękowania dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ale i dla przedstawicieli Kościoła, w tym bp. Jana Mazura, przewodniczącego Rady KEP ds. Misji, jak również biskupa tarnowskiego Andrzeja Jeża oraz bp. Jana Ozgi z Kamerunu. – Był on pierwszym Polakiem, który mnie odwiedził w szpitalu. Starał się, żeby wszystko doprowadzić do końca jak najlepiej – dodał.

Największe podziękowania ks. Dziedzic skierował pod adresem ks. Mirosława Gucwy – wikariusza generalnego diecezji Bouar, który zdobył numer telefonu do rebeliantów i wynegocjował możliwość dostarczenia mu odzieży i lekarstw, które – jak mówił ks. Dziedzic – najprawdopodobniej uratowały mu życie.

Dzięki ks. Gucwie uprowadzony misjonarz był informowany o zabiegach czynionych, by doprowadzić do jego uwolnienia, jak również o modlitwach w jego intencji w Polsce. „Ks. Mirosław przekazywał mi również informacje, że moja rodzina jest dzielna, że zaufali Panu Bogu. To było dla mnie bardzo ważne, bo martwiłem się o nich” – wyznał ks. Dziedzic. Kapłan dziękował za ogromne wsparcie modlitewne podkreślając, że czuł moc i potęgę modlitwy. „Miałem pokój serca i mogłem być wsparciem dla pozostałych uwięzionych” – opowiadał.

Wspominając o okolicznościach swojego porwania ks. Dziedzic powiedział, że tuż po północy z 12 na 13 października na misji w Babou ktoś mocno uderzał w drzwi. Wraz z drugim misjonarzem ks. Leszkiem Zielińskim kapłani otworzyli i szybko zorientowali się, że są to rebelianci, tzw. Ludzie Miskina. Poinformowali oni księży, że nie przyszli po pieniądze, ale chcą ich zabrać, by wynegocjować uwolnienie gen. Abdullaha Miskina. „Chcieli zabrać nas obu. Gdy już nas prowadzili, zwróciłem się do rebeliantów wyjaśniając, że jeśli zabiorą nas dwóch, to przyjdą złodzieje, okradną misję, a wina spadnie na Ludzi Miskina” – opowiadał ks. Dziedzic. Szef grupy zdecydował, że jeden z kapłanów może zostać. Ks. Dziedzic zdecydował, że na misji pozostanie ks. Leszek Zieliński.

Uprowadzonego kapłana prowadzono pieszo, najpierw 5 km drogą asfaltową, a następnie przez las w kierunku Kamerunu. W sumie pomiędzy 1 w nocy a 14 następnego dnia kapłan pokonał ok. 35 km do bazy rebeliantów. Tam zastał już około dwudziestu osób, które rebelianci porwali miesiąc wcześniej.

W lesie ustawione były namioty wykonane z plandek, ludzie spali na karimatach, a mężczyźni związani byli łańcuchami za nogi. Ks. Dziedzicow przydzielono osobny namiot, nie związano go. Kapłan opowiadał, że szczególnie pierwszy okres był dla niego trudny, zachorował bowiem na malarię.

Ks. Mirosławowi Gucwie szybko udało się nawiązać kontakt telefoniczny z rebeliantami. Dzięki temu możliwe było dostarczenie porwanemu misjonarzowi odzieży, leków, a także paramentów liturgicznych. W ostatni wtorek szef grupy poinformował kapłana, że dzięki negocjacjom następnego dnia zostanie uwolniony. Wraz z nim rebelianci uwolnili 15 Kameruńczyków. W obozie pozostało 10 Środkowoafrykańczyków. „To był bardzo trudny moment dla mnie i dla nich” – wyznał ks. Dziedzic. Zgodnie z planem przekazanie kapłana władzom Kamerunu nastąpiło w środę. Ks. Dziedzic został przewieziony do stolicy tego kraju Jaunde, a stamtąd do Brazaville – stolicy Konga.

W czasie lotu do Brazaville ks. Dziedzic spotkał uwolnionego Abdullaha Miskina, który przepraszał misjonarza za jego zatrzymanie. Kapłan zwrócił się do generała z prośbą o uwolnienie pozostałych zatrzymanych dziesięciu osób. Doszło do tego dopiero 30 listopada.

Ks. Dziedzic wyznał, że tuż po uprowadzeniu czuł niepokój. „Opuściłem mój kraj, rodzinę, przyjaciół. Przyjechałem do nich i pomagałem im przez pięć lat, a oni tak mi się odwdzięczyli. Taka była moja pierwsza reakcja. Powiedziałem to rebeliantom” – opowiadał ks. Dziedzic. Stopniowo, po modlitwie kapłan zaczął się zastanawiać, że może Pan Bóg chciał dla niego takiej drogi. „Może ta ofiara, cierpienie jest potrzebne dla Republiki Środkowoafrykańskiej, dla pokoju w tym kraju. Był taki dzień, kiedy powiedziałem: bądź wola Twoja, i wtedy pokój wrócił do mojego serca” – mówił ks. Dziedzic. Jak zapewnił, przebaczył też rebeliantom.

Uczestniczący w konferencji prasowej Marcin Wojciechowski, rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych, podkreślił, że uwolnienie ks. Dziedzica było możliwe dzięki pomocy wielu partnerów. „Była to bardzo skomplikowana operacja dyplomatyczna, w którą zaangażowanych było wiele państw i organizacji” – podkreślił Wojciechowski. Jak poinformował, minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna w ostatni piątek podpisał list z podziękowaniem dla Wspólnoty św. Idziego, która wysłała negocjatora do Kamerunu, za jego udział w negocjacjach mających na celu uwolnienie ks. Dziedzica.

Marcin Wojciechowski przypomniał, że aktualne jest ostrzeżenie MSZ, by obywatele polscy opuścili Republikę Środkowoafrykańską ze względu na sytuację w tym kraju. „Rozumiemy, czym jest powołanie misjonarza, natomiast z punktu widzenia urzędu musimy te same ostrzeżenia przekazywać wszystkim obywatelom” – stwierdził Wojciechowski.

Ks. Dziedzic, zapytany, czy chciałby wrócić na misję w Babou, podkreślił, że chciałby najpierw odpocząć, spotkać się z rodziną, a następnie porozmawiać ze swoim biskupem – ordynariuszem tarnowskim Andrzejem Jeżem. Wtedy dopiero podejmie decyzje co do dalszej posługi w Republice Środkowoafrykańskiej.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.