Drukuj Powrót do artykułu

W Warszawie zakończyła się konferencja międzynarodowa nt. badań naukowych  informacji w obliczu wojny

13 marca 2024 | 17:33 | kg | Warszawa Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. AP/Associated Press/East News

Badania naukowe i informacje w obliczu wojny w Europie i na świecie były przedmiotem konferencji naukowej, która w dniach 11-12 marca odbywała się w Warszawie. Jej uczestnicy wskazywali na wielkie zmiany w myśleniu zarówno rządów, elit intelektualnych i środowisk naukowych, jak i zwykłych obywateli, jakie wywołała rosyjska agresja przeciw Ukrainie. Dotyczy to szczególnie postrzegania tego kraju i jego miejsca na politycznej mapie naszego kontynentu i świata.

W drugim dniu podczas trzech spotkań panelowych poruszono takie zagadnienia, jak „Granice wschodnie w wyobraźni europejskiej”, „Dzień po wojnie…” i „Opisywanie wojny”. Dwa ostatnie punkty obrad odbyły się w dwóch różnych miejscach: w „Zachęcie” dyskutowano nad „wojną widzianą przez okulary gender w perspektywie transdyscyplinarnej i skrzyżowania granic” a w tym samym czasie w Faktycznym Domu Kultury francuski pisarz i specjalny korespondent wojenny Olivier Weber rozmawiał o wojnie, dziennikarstwie i długim spojrzeniu na te tematy z mieszkającym w Polsce ukraińskim dziennikarzem Żenią Klimakinem, redaktorem naczelnym pisma „Nowa Polsza”.

W dyskusji nt. granic Anna Mirkes-Radziwon, dyrektorka rosyjskiego „Memoriału” w Polsce, zwróciła uwagę, że pojęcie patriotyzmu prowadzi nieuchronnie do ekspansjonizmu. Organizacja, którą reprezentuje, walczyła z krwawą spuścizną reżymu sowieckiego, więc w pewnym stopniu była antypatriotyczna. W miarę, jak w Rosji pod rządami Władimira Putina do głosu dochodziło hasło walki z „poczuciem wstydu [za przeszłość]” i „wstawania z kolan”, Memoriał stawał się coraz bardziej niewygodny, a nacjonaliści wielkorosyjscy zarzucali mu m.in. właśnie brak patriotyzmu.

Sytuację jeszcze bardziej pogorszyło słynne stwierdzenie Putina z 2017, iż „Rosja nie ma granic”, będące w istocie zapowiedzią i propagowaniem niczym nieograniczonej ekspansji – powiedziała mówczyni. Podkreśliła, że te imperialne dążenia Rosji trzeba koniecznie powstrzymać. Pewne oznaki pozytywne dostrzegła w niedawnej wypowiedzi prezydenta Francji Emmanuela Macrona, iż to, co się dzieje na Ukrainie, jest „naszą wojną”, a nie lokalnym konfliktem zbrojnym.

Zdaniem prelegentki w dzisiejszym szybko zmieniającym się świecie najwyższym dobrem pozostaje nadal człowieczeństwo. Takie kraje, jak Rosja, Chiny i kilka innych dyktatur podważają wartość praw człowieka i trzeba z tym walczyć. Mirkes-Radziwon zauważyła, że nasza planeta tworzy jeden organizm i jeśli zachoruje jeden jego członek lub wybuchnie pożar w jednym pokoju wspólnego domu, to żaden lokalny patriota, skupiając się na jednym odcinku, nie uratuje całego obiektu – stwierdziła dyrektorka Memoriału.

Współdyrektorka Ośrodka Badań Polskich i Ukraińskich na Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą prof. Dagmara Jajeśniak-Quast zaznaczyła, że bardzo rozpowszechnione w ostatnich latach ruchy transgraniczne w zasadniczy sposób zmieniły skład ludnościowy miejscowości pogranicza w tej części Europy. Przez całe wieki były one jednorodne narodowościowo, a dziś stały się wieloetniczne. Emigracje rozszerzyły oddziaływanie Europy na inne kontynenty, ale też kontynent nasz uległ wpływom innych części świata. Jest to długi proces, a zarazem zachodzące tu zmiany są dynamiczne i szybkie – wskazała pani profesor.

Na kilka  paradoksów związanych z Rosją zwrócił uwagę Andreas Umland – analityk ze Sztokholmskiego Centrum Studiów Wschodnioeuropejskich w Szwedzkim Instytucie Spraw Międzynarodowych. Podkreślił, że – zależnie od czasów i kontekstów – Rosja samą siebie określa nie jako państwo cywilizacji europejsko-prawosławnej, tylko prawosławne lub eurazjatyckie. Tymczasem większość krajów na świecie, popierających ją, nie są ani prawosławne, ani nawet chrześcijańskie, a z kolei szereg państw europejskich, w których przeważa to wyznanie, krytykuje Moskwę za jej wojnę na Ukrainie. Samo pojęcie eurazjatyckości jest nieostre i ma charakter bardziej geologiczny niż polityczny i społeczny – podkreślił mówca. Dodał, że wielu skrajnych nacjonalistów rosyjskich twierdzi, że ich kraj jedynym spadkobiercą tradycyjnych wartości europejskich.

W tym kontekście zwrócił uwagę, iż również na Zachodzie są ludzie uważający, iż Unia Europejska nie jest w pełni europejska i w wielu punktach bliżej im do Rosji niż do własnych ojczyzn. Na szczęście ostatnio wiele się pod tym względem zmieniło, gdyż rozpętanie przez Kreml wojny na Ukrainie bardzo zraziło ich do Rosji.

Anna Mirkes-Radziwon dodała od siebie, że obecna wojna podzieliła na Ukrainie wiele rodzin, z których wiele, jeśli nie większość, ma charakter mieszany, ukraińsko-rosyjski. Podziały dzielą często najbliższych członków rodziny: żonę i męża, rodziców i dzieci, które nierzadko okazują się większymi patriotami niż ich rodzice, na zakończenie swej krótkiej interwencji wyraziła „utopijny”, jak sama to określiła, pogląd i wiarę w to, że Ukraina, w dalszej kolejności Białoruś a także państwa, które wyłonią się z rozpadu obecnego imperium rosyjskiego, staną się częścią zjednoczonej Europy.

W odpowiedzi na pytanie, dlaczego Europa nie zareagowała odpowiednio w 2014, gdy Rosja zajęła Krym i wkrótce potem rozpętała wojnę w obwodach donieckim i Ługańskim, Jajeśniak-Quast wyjaśniła, że był to głównie skutek niewiedzy, o co w tym wszystkim chodzi. Dużą rolę odegrała w tym propaganda rosyjska, iż Krym stał się częścią Ukrainy dopiero w 1954, w wyniku „prezentu” ówczesnych władz sowieckich dla Kijowa. Wydawało się to niewyobrażalne, że w XXI wieku wracamy do tego, co się wydarzyło w czasie I wojny światowej, którą nazwano „wielką” i jedyną taką, a później nastąpiła II wojna, która też miała być ostatnią, a dziś toczy się ona na Ukrainie. „Jest to wielki kryzys naszej cywilizacji” – powiedziała uczona z Viadriny.

Rozwijając tę wypowiedź prof. Umland wskazał, że Moskwa przekazała Krym Kijowowi w 1954 nie jako „prezent” Chruszczowa, ale po prostu dlatego, że łatwiej i wygodniej było nim zarządzać Ukrainie niż odległej Rosji.

W dyskusji nt. „dnia po wojnie” zwracano uwagę, iż nie sposób jest dziś przewidzieć, kiedy to nastąpi, tym bardziej że łatwiej jest ją rozpocząć a znacznie trudniej zakończyk, ale tak czy inaczej Europa i świat będą już inne niż były wcześniej.

Prof. Bogdan Góralczyk z Uniwersytetu Warszawskiego, były dyplomata i ambasador Polski w kilku krajach azjatyckich, m.in. zauważył, że Rosja w ostatnim czasie przestawiła swą gospodarkę na tory wojenne i już dziś wytwarza ok. 3 mln pocisków rocznie, podczas gdy Stany Zjednoczone robią ich 1,2 mln a Polska zaledwie 40 tysięcy. Zaznaczył również, że jeśli zbliżające się wybory prezydenckie w USA wygra Donlad Trump, będzie to oznaczało rządy siły, a nie sprawiedliwości i praworządności.

Wspomniał też, że Chiny są zawsze ze zwycięzcą i obecnie jednoznacznie stawiają na Rosję. Tak było już na początku wojny na Ukrainie, ale wkrótce potem przeżyły wielkie rozczarowanie, gdy Moskwie nie udało się jej zakończyć w ciągu kilku dni.

Odnosząc się do stosunków polsko-ukraińskich po wojnie mówca wyraził optymizm co do ich kształtu, a zarazem pesymizm w sprawie dalszego trwania wojny.

Podzielił się także swymi spostrzeżeniami na temat premiera Węgier Viktora Orbána. Przypomniał, że gdy rozpoczynał on swą karierę polityczną w 1979, miał nastawienie jednoznacznie antysowieckie. Ale gdy po latach miał szanse na objęcie rządów w swym kraju, w 2009 zaprosił go do siebie Putin i po tym spotkaniu Orbán stął się bardzo prorosyjski, gdyż w Moskwie przekonano go, że w razie zwycięstwa w przyszłej wojnie na Ukrainie, Węgry będą mogły odzyskać Zakarpacie, które należało do nich przed wojną. Dziś jest on sojusznikiem Trumpa i Putina i opowiada się za zakończeniem tej wojny na warunkach rosyjskich. Jest on stały w swych poglądach, zdecydowanym przeciwnikiem liberalizmu i poważnym wyzwaniem dla demokracji europejskiej – podkreślił dyplomata.

Konferencja „Badanie i wyzwanie informacji w obliczu wojny” była kolejnym tego rodzaju wydarzeniem pod ogólną nazwą „Dialogi Europejskie”. Wcześniej odbyły się one jesienią ub.r. roku w Pradze i Wilnie, a w ciągu najbliższych miesięcy zaplanowano jej jeszcze w Amsterdamie, Helsinkach, Sofii i kilku innych miastach naszego kontynentu. Głównymi organizatorami całego przedsięwzięcia są Instytut Francuski we współpracy z ambasadami Francji w poszczególnych stolicach, a w Polsce także z Uniwersytetem Warszawskim.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.