Drukuj Powrót do artykułu

Kursy dla narzeczonych także dla kleryków i zakonnic

27 czerwca 2022 | 04:00 | P. Dziubak (KAI Rzym) | Rzym Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. Il ragazzo / Cathopic

Na prowadzone przez nas kursy dla narzeczonych zapraszamy też przyszłych seminarzystów i przyszłe zakonnice, aby lepiej rozeznali swe powołanie – powiedzieli KAI małżenkowie Elisa Tinti i Angelo Carfi, którzy w czasie trwającego obecnie w Rzymie Światowego Spotkania Rodzin wzięli udział 24 czerwca w Panelu 7. Ona jest profesorem na Wydziale Geofizyki rzymskiego Uniwersytetu La Sapienza, on natomiast lekarzem geriatrą w Poliklinice im. Gemellego w Rzymie. Oboje prowadzą kursy przygotowujące do małżeństwa w stolicy Włoch.

Piotr Dziubak, KAI Rzym: Czy po raz pierwszy uczestniczycie w Światowym Spotkaniu Rodzin?

Elisa Tinti: Tak, po raz pierwszy.

KAI: Weźmiecie udział w panelu 7, dotyczącym formacji duszpasterzy i seminarzystów. Co zechcecie im powiedzieć?

ET: Współpracujemy z ks. Fabio Rosinim, aby opowiedzieć o naszym doświadczeniu w rozpoczętej 10 lat temu pracy z narzeczonymi. Doświadczenie to jest właśnie po to, by mówić o konkretach, a nie o teorii, chcemy przedstawić własne przeżycia, trudności, pustynie, porażki. Mówiąc o swoich osobistych doświadczeniach być może pomożemy narzeczonym zrozumieć, że nie ma idealnego świata, idealnego męża czy żony, ale że wszystko jest darem od Pana.

Zawsze powtarzamy, że nasz kurs jest wręcz nazywany „antymałżeńskim”, ponieważ mierzymy się z ogniem. Nie chodzi o to, by wszystkich doprowadzić do małżeństwa. Głównym celem jest doprowadzenie ludzi do prawdy, jeśli twoim powołaniem jest małżeństwo. Prawda jest najważniejszym wnioskiem, czy jest to „tak” czy “nie”.

KAI: Gdzie w tym wszystkim znajdują się, według Was, duszpasterze i seminarzyści?

Angelo Carfi: Ks. Fabio, z którym współdziałamy i prowadzimy kursy dla narzeczonych, ma do czynienia z wieloma młodymi ludźmi, także z tymi, którzy proszą o przyjęcie do seminarium lub o rozeznanie powołania w kontekście ewentualnego powołania do życia zakonnego, zaprasza ich jednak również do udziału w kursie dla narzeczonych. Ks. Fabio mówi, że dynamika rozeznania jest taka sama.

KAI: Czy dobrze zrozumiałem, że jeśli ktoś prosi o przyjęcie do seminarium diecezji rzymskiej, to najpierw może pójść na kurs formacyjny dla narzeczonych? Czy nikt nie boi się, że taki kandydat może stracić swoje powołanie?

AC: Tak, kandydat do seminarium może pójść na kurs dla narzeczonych. To stawia cię pod ścianą z wieloma dynamikami relacyjnymi, które trzeba zweryfikować: chodzi o twoją więź zarówno z Bogiem, jak i z innymi ludźmi, z samym sobą, ze swoją historią. Jest to szkolenie, podczas którego seminarzyści mogą na nowo przeżyć wszystkie te dynamizmy na innych przykładach, na przykładach zaangażowania w sprawy, z którymi również mają do czynienia w seminarium. To jest szkoła. Na końcu dochodzi do zderzenia z osobą płci przeciwnej, a nie z Jezusem Chrystusem. Trzeba się z nią naprawdę zmierzyć i trudniej jest oszukać samego siebie. Wtedy masz bardzo ostre, radykalne starcie z rzeczywistością.

ET: Często księża, którzy przychodzą na ten kurs, są pod wielkim wrażeniem przedstawionych przykładów.

AC: Podczas kursów ks. Fabio podaje wiele konkretnych przykładów, także ze swojego życia prywatnego. Na przykład opowiada, że był kiedyś zaręczony, był zakochany w pewnej dziewczynie. To było bardzo mocne uczucie. Uświadomił sobie jednak, że jego życie nie posuwa się ani do przodu, ani do tyłu, mimo że istniał między nimi bardzo angażujący przekaz spraw dotyczących ich wnętrza. Ale gdy tylko się rozstali, jego życie nabrało tempa, otworzyło się wiele drzwi. Pojechał na kurs, aby doświadczyć głoszenia Ewangelii jeszcze jako osoba świecka. Następnie rozpoczął rozeznawanie swojego powołania. W jego historii można zobaczyć, że po bolesnym wydarzeniu, jakim było rozstanie z dziewczyną, która bardzo mu się podobała i w której był zakochany, zdał sobie sprawę, że coś w jego życiu było zablokowane.

ET: Z drugiej strony, już jako ksiądz zwraca on uwagę na dawanie drugiemu tego, co najlepsze. Ryzyko polega na tym, że przyzwyczaisz się do swojego chłopaka lub dziewczyny, zaczniesz pojawiać się w dresach, nie dasz z siebie wszystkiego, nie przygotujesz się na spotkanie z Panem, ze swoją dziewczyną lub chłopakiem. Nie może być tak, że wszystko robi się na ostatnią chwilę, że się ciągle improwizuje w relacji z drugą osobą. Trzeba o tym pomyśleć wcześniej, bo to ważna chwila. Więzi w małżeństwie nie są czymś oczywistym, wymagają czasu i przygotowania, tak jak to się dzieje, gdy przygotowujecie się na spotkanie z Panem.

KAI: Dzisiaj trzeba mieć dużo odwagi, żeby wziąć ślub kościelny, nie chodzi tylko o miejsce, lecz świadectwo, że jest się chrześcijaninem.

AC: Tak naprawdę, kiedy chce się wziąć ślub w kościele, to dlatego, że wszystko jest tam o wiele fajniejsze, bo budynek jest piękniejszy, pompatyczność jest zapewniona, zdjęcia wychodzą o wiele lepiej. Ale nie na tym polega piękno Kościoła. Kiedy pobraliśmy się, wiedzieliśmy, że albo zwrócimy się do Boga, aby prosić Go o pomoc i pozostanie On razem z nami na zawsze, albo to nam się nie uda. Wszyscy znaliśmy swoje ograniczenia i potrzebowaliśmy bodźca, jaki daje wiara, aby nie bać się wad, które ma każde z nas.

Otrzymujesz dar głębokiego zakochania się w drugiej osobie. W miarę swojego zaangażowania odkrywasz, że druga osoba jest tak naprawdę taka sama jak ty, też ma wiele potrzeb, wad, i mimo tej miłości, która ożywiała was od początku, odczuwasz również duży lęk. W moim przypadku tak było.

Tak więc w dniu ślubu, po przejściu przez wszystkie sita, wiedziałem, że Bóg będzie nam pomagał do końca życia. Jest to rzecz bezcenna. Bo jeśli myślisz, że zostaniesz z tą kobietą aż do śmierci swojej lub jej, a to jest przerażające dla wielu współczesnych nie tylko młodych ludzi. Na tym polega siła wiary. To nie jest tak, że tylko te dwie osoby się spotykają, bo to jest przygoda, która będzie przeżywana w trójkę. Jest Bóg, który będzie nas wspierał, będziemy pomagać sobie nawzajem, będziemy Go wzywać, On zrobi to, co dla nas wymyśli. To jest punkt zwrotny w zawieraniu ślubu kościelnego. Jeśli nie, nie warto nawet mieszkać razem. Ten drugi człowiek jest tajemnicą, ale stwarza nieskończenie wiele możliwości dobra lub zła, nieprzewidywalności. Jesteśmy naprawdę wolni.

ET: Podczas naszych kursów robimy taką fajną rzecz, iż pary przygotowują się do przeżycia narzeczeństwa. Co robimy w tym czasie? Narzędziem staje się to, czego się nie ma. Podajemy więc myśli: co to znaczy wzrastać razem, spędzać razem czas, jak odkrywać drugiego człowieka, jaki on jest naprawdę? Z daleka druga osoba może wyglądać jak wspaniały księżyc, ale gdy jej się przyjrzymy z bliska, okazuje się, że już taka piękna nie jest. W ten sposób można poznać wszystkie wady i wszystkie dobre strony drugiej osoby. Kiedy więc decydujesz się na małżeństwo z nią, musisz ją poznać, ale musisz także poznać siebie.

Kiedy mówimy „tak” w małżeństwie, jest to nasze „tak” dla otwarcia się na życie, ale także na nierozerwalność małżeństwa. Patrząc czysto po ludzku, to wszystko mogłoby się skończyć szybko, po odkryciu drugiej osoby dopiero po ślubie. My natomiast stawiamy Boga i Jego Słowo w centrum naszego życia, dzięki czemu możemy być razem na zawsze.

Dajemy uczestnikom naszych spotkań formularze, żeby mogli porównać swoje oceny innych. Na końcu kursu zawsze widać, że niektóre pary zrywają ze sobą. Każdy wraca do swojego domu. Mimo wszystko osoby są naprawdę umocnione i widać, że są zadowolone. U innych widać wdzięczność Bogu za oczyszczenie, którego doświadczyli, czują się silniejsi, by przystąpić do sakramentu. Dobrze jest widzieć, jak pary zmieniają się podczas tych kursów.

KAI: Ale w czasie narzeczeństwa być może bardziej pociąga fizyczność drugiej osoby, myślą o seksie, interesuje ich inna forma komunikacji. Bardziej niż prawda o drugiej osobie urzeka ich piękno ciała.

AC: My też byliśmy licealistami i dobrze pamiętamy, jakimi bestiami byliśmy w tamtym czasie. Byliśmy pełni energii, chęci poznawania innych, pełni pasji. Te energie bywają niszczycielskie, ale są też wspaniałą siłą, i jeśli się nad tym zastanowić, są naszym spadochronem, który pomaga nam uniknąć skończenia w świecie samotności, ponieważ są to wyjątkowe siły żywotne, które prowadzą nas ku innym. Ale musimy też zrozumieć, w jakim kierunku zmierza ta siła, dokąd chce nas zaprowadzić.

Przede wszystkim trzeba rozpoznać siłę życiową, tkwiącą w tych rzeczach. Następnie musimy zrozumieć trochę uwarunkowania człowieka, że jesteśmy zbudowani z głębokich pragnień, psychologii, emocji, popędów. Energia ta przechodzi przez wszystkie te rzeczy. Trzeba się nauczyć, dokąd to coś chce nas zaprowadzić. Musimy sprawdzić, na ile ta siła prowadzi nas do celu, a na ile do czegoś innego. Wierzymy, że seksualność jest darem dla człowieka, każdy ten dar posiada. Mają go też księża, zakonnice.

Seksualność przenika wszystko, ciało i duszę. Jest to nieustanne poszukiwanie drugiej osoby, które zaspokaja się nie tyle przyjemnościami, ile głębokim i poważnym spotkaniem z Panem i z drugim człowiekiem, z ukochaną osobą. Kiedy możesz całkowicie ją przyjąć, wtedy twoja seksualność może odpocząć. Wymaga to jednak rozeznania, czy rzeczywiście zmierzamy w tym kierunku.

ET: Ponieważ ciało jest cennym narzędziem do kochania, do wyrażania darów, które masz w sobie, Kościół nie jest kimś, kto mówi ci: chcemy cię stłumić. W czasie kursów mówimy: wy zdecydujecie, co zrobicie, ale my mówimy wam, co Kościół głosi, że warto żyć pełnią miłości. Jeśli żyjecie w małżeństwie, to wszystko będzie już inne, ponieważ będą tam obecne akty seksualne. Kiedy mówimy o miłości, mówimy, że nie jest to coś, co musi was powstrzymywać, ale raczej, że czystość będzie wyrazem miłości do drugiego człowieka za pomocą języka, który przemawia w tym momencie. Jeśli jestem zakonnicą i chcę objąć inną zakonnicę, to przytulę ją lub pogłaszczę, ale nic więcej, bo to jest relacja, jaką mogę mieć z zakonnicą lub przyjacielem. Z moim narzeczonym będę żyła fizycznymi formami wyrazu, które mówią o tymczasowości, aż dojdę do ostatecznego daru, kiedy zostanę powołana do życia w małżeństwie.

AC: To zbyt mało, by mówić o namiętności, o wrażliwości, ponieważ głębokie pytanie o człowieka jest czymś znacznie więcej. Serce człowieka domaga się bardzo głębokiego wypełnienia, które znajduje w Bogu i w drugim człowieku.

KAI: Młodzi ludzie mówią, że nie rozumieją tego, co mówią księża.

AC: I mają rację, bo księża nie wiedzą, jak im to powiedzieć. Przez wiele lat nam też mówiono te rzeczy i wywoływały one u nas odruch wymiotny. W końcu jakiś ksiądz powiedział: czekajcie, stójcie, porozmawiajmy. Postaram się wyjaśnić. Wszystko wydawało nam się tylko tłumieniem czegoś naturalnego, co nosi się w sobie. Aż znajdziesz osobę, która z miłością, naprawdę troszcząc się o ciebie, nie oceniając twojej sytuacji, uświadomi ci, że twoja prośba o miłość jest ponad wszystko. Trzeba zrozumieć, jak jesteśmy stworzeni, czym jest mężczyzna i czym jest kobieta. Jeśli księża mówią tylko: kiedy jesteście narzeczonymi, nie róbcie tego, możecie robić tylko to, nie możecie się pieścić ani całować, nie możecie się całować po francusku, to takie słowa odpychają ludzi.

KAI: Zwykło się mawiać: jeśli ktoś tłumaczy rzeczy z miłością….

AC: Wiara nigdy nie przechodzi przez publikowane dokumenty. To oczywiste, że kiedy widzi się papieża Franciszka, jak żyje, jaki ma styl, jest się zafascynowanym, a potem z większą łatwością czyta się jego rzeczy. U Jana Pawła II można było zobaczyć, jak przeżywał swoją chorobę. Od razu byś powiedział: to jest inny poziom. Dokumenty są przeznaczone dla ludzi, którzy już przeszli przez bród, którzy już wierzą i mają racjonalną wolę zrozumienia, na czym polega bieg życia, który widzieli u innych ludzi.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.