Drukuj Powrót do artykułu

Wracam myślami do pierwszego dnia w Polsce…

22 czerwca 2010 | 18:52 | Misja Kamerun Ⓒ Ⓟ

Ostatnio trochę chorowałam. Dopadła mnie grypa i nie chodziłam na zajęcia, żeby nikogo nie zarazić. Miałam zatem więcej czasu na nadrabianie zaległości z chemii, bo do egzaminu zostało tak niewiele czasu (to już 19. lipca)…! Nawet nie wiem, kiedy ten rok minął. Przecież dopiero z drżącym sercem wyruszałam z mojego Kamerunu do nieznanego wtedy dla mnie świata, czyli do Polski. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj.

Był maj 2009… Nigdy wcześniej nie leciałam samolotem i bałam się ogromnie, czy dane mi będzie bezpiecznie dotrzeć do celu mojej podróży. Wznosząc w myślach ku niebu (a ono przecież tuż obok mnie, bo za oknem!!) cały wieniec gorących modlitw o szczęśliwy lot czułam, jak kotłują się w mojej duszy skrajne emocje związane z perspektywą zetknięcia się za kilka godzin z zupełnie innym światem. Z zupełnie inną rzeczywistością niż ta, którą znam…W jednym zakamarku mojego serca tliła się wiara i ogromne nadzieje, w drugim czyhały obawy. Nadzieje i wiara mówiły mi, że ta podróż i jej główny cel (studia) to dla mnie przepustka do lepszego życia, a obawy nasuwały mi pytania o to, jak zostanę przyjęta przez mieszkańców kraju, w którym będę mieszkała przynajmniej przez najbliższe 7 lat, czy zdołam się zaaklimatyzować, czy sprostam czekającym mnie wyzwaniom, jakich ludzi spotkam na swej drodze, jak przeżyję w tym zimnym klimacie i czy będę w stanie nauczyć się trudnego języka polskiego. Ojciec Darek, który leciał ze mną, z właściwym sobie rodzajem poczucia humoru „pokrzepiał” mnie, że język polski jest nie do nauczenia, a zimy w Polsce są takie, że umrę szybko przez zamarznięcie i moje ciało trzeba będzie transportować do Kamerunu. Te żarty rozładowały trochę moje napięcie.
Wreszcie wylądowaliśmy. Maj to ponoć w Polsce już prawie lato, tymczasem wraz z pierwszym powiewem polskiego powietrza przeniknęło mnie przeraźliwe zimno. Skoro tak wygląda polskie lato, to może wcale nie ma co się śmiać z tego transportu mojego ciała z powrotem do Afryki, gdy zawita tu sławna polska zima…? Rozejrzałam się wokół siebie. Polacy najwidoczniej nie uważali, że jest szczególnie zimno, bo w większości mieli na sobie cienkie bluzy lub sweterki i nikt nie sprawiał wrażenia, że marznie, a gdzieniegdzie można było nawet dostrzec osobników w bluzkach czy koszulach z krótkimi rękawami (!). Trzęsąc się z zimna chłonęłam uważnie wzrokiem kalejdoskop migających mi przed oczami białych twarzy próbując odczytać z nich, czy ich właściciele są przychylnie do mnie nastawieni i czy wzbudzam zdziwienie moim kolorem skóry. Bilans rysował się optymistycznie: z każdą białą twarzą bacznie rejestrowaną przeze mnie narastało w moim sercu krzepiące poczucie, że znajdę tu życzliwe dusze. Nie czułam się w sumie aż tak mocno wyobcowana, ponieważ otuchy dodawał mi ojciec Darek – pomagała mi już sama jego obecność oraz fakt, że mam do kogo odezwać się po francusku. Bo wśród tego polskiego miejskiego gwaru czułam się trochę dziwnie: do moich uszu docierały raz po raz strzępki obco brzmiących rozmów i dźwięki słów, których znaczenia nie rozumiałam. Ten dzień prędko mnie wyczerpał ilością niecodziennych wrażeń i z głową pełną rozmaitych nieuporządkowanych jeszcze myśli zasnęłam. Zasypiałam jednak kołysana błogim poczuciem i głęboką wiarą w to, że będzie mi w tym kraju dobrze i że bratnie dusze można spotkać w najdalszym nawet zakątku świata, bez względu na narodowość, rasę i barierę językową.
Tak myślałam wtedy i dzisiaj już wiem, że się nie myliłam. Czuję się w Polsce naprawdę dobrze, a to właśnie w dużej mierze dzięki owym bratnim duszom, które dane mi było spotkać na mojej drodze w tym coraz mniej obcym już dla mnie kraju.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.