Drukuj Powrót do artykułu

„Wstańcie, chodźmy!” – fragmenty książki Papieża

17 maja 2004 | 20:18 | tk //mr Ⓒ Ⓟ

„Ludzie mieli do mnie zawsze bezpośredni dostęp, otwarte drzwi dla wszystkich” – pisze w swojej najnowszej książce Jan Paweł II. Publikujemy kilka fragmentów książki, której promocja odbędzie się 18 maja w Krakowie i Watykanie.

„Wstańcie, chodźmy!” to liczące 160 stron refleksje, które sam Autor określa też jako „medytacje o powołaniu biskupim”.
„Może powinienem sobie wyrzucać, że nie dość próbowałem rządzić. Jakoś to wynika z mojego usposobienia. W jakiś sposób można to odnieść do woli Chrystusa, który prosił swoich Apostołów nie tyle żeby rządzili, ile żeby służyli. Oczywiście władza przynależy biskupowi, ale wiele zależy od tego, jak będzie ona sprawowana. Jeżeli biskup mówi jedynie: 'Ja tu tylko rządzę’ albo: 'Ja tu tylko służę’, to czegoś brak: on ma służyć rządząc i rządzić służąc”.

[z rozdziału „Mitra i pastorał”]„Pamiętam, że wyjazd do Meksyku traktowałem trochę jak „przepustkę”, która mogła otworzyć mi drogę do polskiej pielgrzymki. Sądziłem bowiem, że komuniści w Polsce nie będą mogli odmówić mi pozwolenia na przyjazd do Ojczyzny, skoro zostałem przyjęty przez kraj o tak świeckiej konstytucji jak ówczesny Meksyk. Chciałem jechać do Polski i tak się stało w czerwcu tego samego roku”.

[„Pielgrzymka do sanktuarium Maryi”]„Dla biskupa jest bardzo ważne mieć kontakt z ludźmi i posiąść umiejętność komunikowania się z nimi na różne sposoby. Jeśli o mnie chodzi, to rzecz znamienna, że nigdy nie miałem wrażenia, żeby liczba moich kontaktów była zbyt duża. Niemniej moją stała troską było, aby w każdym przypadku zachować indywidualny charakter tych odniesień. Każdy człowiek jest osobnym rozdziałem. Zawsze działałem zgodnie z tym przekonaniem. Zdaję sobie jednak sprawę, że tego nie można się nauczyć. To po prostu jest, wypływa z wnętrza. (…)
Ja za wszystkich po prostu modlę się dzień w dzień. Gdy spotykam człowieka, to już się za niego modlę i to zawsze pomaga w kontakcie z nim. Trudno mi powiedzieć, jak to ludzie odbierają – trzeba by ich zapytać. Mam jednak taką zasadę, że każdego przyjmuję jako osobę, którą przysyła Chrystus – jako tego, którego mi dał i zarazem zadał”.
[„Znam owce moje (J10, 14)]

„Jak już wspomniałem, regularnie chodziłem pracować do Kurii, ale szczególnie ceniłem sobie wizytacje duszpasterskie. Bardzo je lubiłem, gdyż dawały mi możliwość bezpośredniego kontaktu z ludźmi. Miałem odczucie, że ich wówczas 'wychowywałem’. Przychodzili do mnie kapłani i świeccy, przychodziły rodziny, młodzi i starzy, zdrowi i chorzy, rodzice z ich dziećmi i z ich problemami; przychodzili wszyscy ze wszystkim. To było życie”.
[Wizytacje duszpasterskie]

Jako biskup popierałem wiele inicjatyw wiernych świeckich. Były one bardzo różne, jak np. Duszpasterstwo Rodzin, wspólne seminaria kleryków ze studentami medycyny nazywane 'Kler-med’, Instytut Rodziny. Przed wojną była aktywna Akcja Katolicka z jej czterema gałęziami: męska, żeńska oraz młodzież męska i żeńska. Teraz z w Polsce się ona odradza. Byłem również przewodniczącym Komisji Apostolstwa Świeckich w Episkopacie Polskim. Popierałem pismo katolickie 'Tygodnik Powszechny’ i starałem się dodawać odwagi gromadzącemu się wokół niego środowisku. Wtedy było to niezwykle potrzebne. Przychodzili do mnie redaktorzy, uczeni, lekarze, artyści… Czasami wchodzili po kryjomu, gdyż były to czasy dyktatury komunistycznej. Organizowało się też różne sympozja – dom był zawsze zajęty, pełen życia. A siostry sercanki musiały wszystkich wyżywić…
[„Współpraca ze świeckimi”]

Bywałem często u szarych urszulanek na Jaszczurówce. Co roku korzystaliśmy z ich gościny. Ukształtowała się taka tradycja, że w Nowy Rok o północy odprawiałem Mszę św. u franciszkanów w Krakowie, a rano jechałem do urszulanek do Zakopanego i szedłem na narty. W tym czasie zwykle był śnieg. Zostawałem więc u nich aż do 6 stycznia. Tego dnia po południu wyjeżdżałem, żeby zdążyć na wieczór do katedry w Krakowie na Mszę św. o godz. 18. Potem było spotkanie kolędowe na Wawelu. Pamiętam, że raz będąc na nartach chyba z księdzem Józefem Rozwadowskim pobłądziliśmy gdzieś w okolicy Doliny Chochołowskiej. Musieliśmy potem pędzić – jak zwykło się mówić – „jak wariaci”, aby zdążyć na czas”. Jan Paweł II ceni też poczucie humoru u innych, z satysfakcją odnotowując, że tą niewątpliwą zaletą może się wykazać bp Ignacy Jeż, „o czym między innymi świadczy umiejętność bawienia się swoim nazwiskiem”.
[„Współpraca z zakonami”]

„(…) biskup ma być ze swoim Kościołem we wszystkich ważnych chwilach. Nie powinien go opuszczać bez istotnej przyczyny na czas dłuższy niż miesiąc – jak dobry ojciec rodziny, który stale jest ze swoimi, a kiedy musi się z nimi rozłączyć, tęskni do nich i pragnie jak najszybciej do nich powrócić. Wspominam w związku z tym wiernego biskupa tarnowskiego Jerzego Ablewicza. Księża w jego diecezji wiedzieli, że tego dnia nie przyjmuje, bowiem pielgrzymował pieszo czternaście kilometrów do Tuchowa, do Sanktuarium Maryjnego w diecezji. Po drodze przygotowywał modlitwą niedzielne kazanie. Był znany z tego, że bardzo niechętnie opuszczał swoją diecezję. Był stale ze swoimi, najpierw w modlitwie a potem w działaniu. Najpierw jednak w modlitwie”.
[„Być ze swoim ludem”]

„Myślę, ze w tych wielorakich formach pobożności ludowej kryje się odpowiedź na stawiane czasem pytanie o znaczenie tradycji w jej wyrazach, także tych lokalnych. W gruncie rzeczy odpowiedź jest prosta: jedność serc to jest wielka siła. Zakorzenienie w tym, co dawne, mocne, głębokie, a zarazem bliskie i miłe sercu, daje nadzwyczajną siłę wewnętrzną. Jeśli takie zakorzenienie połączy się potem z odważną siłą myśli, nie ma już powodu, by obawiać się o przyszłość wiary i ludzkich więzi w narodzie. (…)
Naszym wielkim zadaniem, zwłaszcza dzisiaj, w czasach tzw. globalizacji, jest dbać o tę zdrową tradycję, sprzyjając odważnej wyobraźni i myśli, otwartej wizji przyszłości i równocześnie szacunkowi dla przeszłości. Jest to przeszłość, która utrwala się w sercach ludzkich w postaci dawnych słów, znaków, wspomnień i zwyczajów przejętych od poprzednich pokoleń.
[„Realizacja Soboru”]

„Ostatnia niedziela maja to było wydarzenie – ta pielgrzymka górników [doi sanktuarium w Piekarach Śląskich – przyp. KAI] była szczególnym świadectwem w Polsce Ludowej. Biorący w niej udział czekali na kazanie i podkreślali brawami wszystkie wypowiedzi, które były wbrew dyskusyjnej linii polityki rządu w kwestiach religijnych czy moralnych, np. w sprawie świętowania niedzieli. W tej kwestii utrwaliło się na Śląsku popularne powiedzenie biskupa Bednorza: 'Niedziela Boża i nasza’. Biskup Bednorz, po zakończonych uroczystościach, zawsze mi mówił: 'Na drugi rok przyjechać i powiedzieć takie kazanie'”.
[„Polscy biskupi”]

„Boża miłość nie nakłada na nas ciężarów, których nie moglibyśmy unieść, ani nie stawia nam wymagań, którym nie moglibyśmy sprostać. Jeśli wzywa, przychodzi z konieczną pomocą.
Mówię o tym z tego miejsca, do którego doprowadziła mnie miłość Chrystusa Zbawiciela, wymagając, abym wyszedł z mojej ziemi i gdzie indziej, dzięki Jego łasce, przynosił owoc – owoc, który ma trwać (por. J 15, 16). Powtarzając słowa naszego Mistrza i Pana, i ja kieruję do każdego was, drodzy Bracia w episkopacie, wezwanie: 'Wstańcie, chodźmy!'” Chodźmy ufni w Chrystusie. On będzie towarzyszył nam w drodze, aż do celu, który zna tylko On”.
[„Abraham i Chrystus: 'oto idę pełnić Twoją wolę'” – zakończenie książki]

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.