Drukuj Powrót do artykułu

Zbigniew Ćwiąkalski przyjął medal Misji Jana Karskiego w archikatedrze łódzkiej

25 marca 2021 | 07:20 | Patryk Małecki | Łódź Ⓒ Ⓟ

Sample Metropolita łódzki arcybiskup Grzegorz Ryś i profesor Zbigniew Ćwiąkalski po wręczeniu medalu | Fot. ks. Paweł Kłys

Podniosły i wzruszający charakter miała uroczystość wręczenia Medalu 75-lecia Misji Jana Karskiego profesorowi Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu. Miejsce i czas były symboliczne. Działo się to w najważniejszej świątyni  rodzinnego miasta legendarnego emisariusza – Łodzi oraz w Narodowy Dzień Pamięci Polaków  Ratujących Żydów, których to bohaterów Jan Karski jest najwyrazistszym przykładem.

Wydarzenie rozpoczęła Msza święta celebrowana przez metropolitę łódzkiego,  arcybiskupa Grzegorza Rysia. Przytaczając przypadające na ten dzień czytanie z Księgi Daniela, o trzech młodzieńcach, którzy odmówiwszy królowi Nabuchodonozorowi czczenia złotego posągu jaki postawił zostali przezeń wtrąceni do pieca, ale ogień nie wyrządził żadnej krzywdy bowiem uchroniła ich wiara w prawdziwego Boga,  Metropolita wskazywał, że taki heroizm wiary w wartości był sednem misji Jana Karskiego. Rzucał wyzwanie złu chcąca ratować ginący na oczach świata naród żydowski. Taka postawa jest wyzwanie dnia dzisiejszego.

– W sytuacji powszechnego bałwochwalstwa, w postaci powszechnej akceptacji zła jesteś kimś, kto zachowuje się inaczej, nawet jeśli oznacza to przejście przez jakiś piec, nawet jeśli oznacza to przejście przez jakiś ogień. Nie wpisujesz się w powszechną akceptację dla zła, dla zabijania, dla niszczenia! Nie wpisujesz się w taką postawę – stoję obok i nic mnie nie obchodzi. Chcesz być inny, chcesz stanąć za dobrem, opowiedzieć się za tym, co właściwe… – mówił.

Analogia do osoby medalowego laureat była czytelna.

Nastąpiła prezentacja dwóch laudacji. Przytaczamy ich obszerne fragmenty.

Przewodniczący Towarzystwa Jana Karskiego Waldemar Piasecki stwierdzał:

Ratowanie  człowieka jest motywem naszego dzisiejszego spotkania.  Nie chodzi jednak o ratowanie przed zbrodniczym szaleństwem  hitlerowskim,  a ratowanie  od zbrodni własnego, rodzimego  wymiaru sprawiedliwości.  Zbrodnią było skazanie  Tomasza Komendy ze  niepopełnione zabójstwo bez   przekonujących ponad wszelką wątpliwość dowodów winy, wbrew zeznaniom świadków  i z naruszeniem procedur procesowych.  Zbrodnią było przetrzymywanie go w więzieniu, gdzie był poniżany, torturowany  i parokrotnie chciał się od tych cierpień wyzwolić poprzez samobójstwo.

  Na dnie  rozpaczy chwycił się nadziei.  Najpierw  w  s p r a w i e d l i w o ś ć.

 Mówi:

– Wierzyłem, że wyjdę, ale potem, po 10 latach bezskutecznej walki straciłem nadzieję. A nie ma nic gorszego, niż stracić nadzieję w zakładzie karnym. Człowiek sam się wykańcza. Poznałem wielu takich ludzi i dziś już ich nie ma ich wśród nas. Wieszali się, podcinali sobie żyły.  Ja przeżyłem…

Jakim cudem?  Zaczyna wierzyć.   Nie jest to jednak wiara w Boga, z czym ma problem.  Modli się codziennie do… Jana Pawła II, którego zdjęcie ma nad więzienną pryczą.

Mówi:

– Modliłem się do Jana Pawła II, płakałem , prosiłem, aby w końcu mnie wysłuchał. Modliłem się do zdjęcia, ale dla mnie, to coś więcej niż tylko zdjęcie. To był mój przyjaciel, którego nigdy nie miałem.

Więzień  prosił  Jana Pawła II w niebie. O co? O to, aby  zechciał porozmawiać tam  z Małgosią, której zamordowanie przypisano Tomkowi i zapytać ją, jak było naprawdę.  Kto ją zgładził.  Prosił, aby  wyniesiony na ołtarze Papież-Polak podjął się   uzyskania dowodu jego niewinności. Mało tego, wierzył, że  tak się stanie, a Jan Paweł II  cudownym sposobem „uruchomi”  stosowne procedury naziemnej sprawiedliwości.  Ładunek dramatu zawarty w  tej logice po prostu zapiera dech.

 Jak miałoby być lub nie być,  znaleźli się  ludzie, którzy  wyzwanie przywrócenia  sprawiedliwości Tomaszowi Komendzie  podjęli.  Byli to: redaktor Grzegorz Głuszak i policjant Remigiusz Korejwo, którzy  wykazali, że  skazany nie miał fizycznej możliwości popełnienia zbrodni,  a  procedury śledcze po prostu fałszowały rzeczywistość  oraz prokuratorzy Robert Tomankiewicz i Dariusz Sobieski,  którzy z determinacją podjęli wysiłek  skorygowania  działań   urzędu prokuratorskiego, które zaprowadziły Komendę przed sąd i wtrąciły do więzienia.   Bohater dzisiejszej uroczystości Profesor Zbigniew Ćwiąkalski  podjął się reprezentacji prawnej  skazanego w postępowania sądowych przywracających mu wolność po uznaniu za niewinnego i niewinnie skazanego oraz  przyznania mu odszkodowania i zadośćuczynienia za 18 lat gehenny.

   Nie wiemy czy  wszyscy wymienieni doznali cudu wpływu Jana Pawła II,  a jeżeli doznali czy mają tego świadomość.  Tomasz Komenda jest przekonany, że ów cud się dokonał.  Że był to cud sprawiedliwości.  Znajdując się w czasie  przedwielkanocnym, nie trudno byłoby podążyć za  tą konstatacją i  powiedzieć, iż oto dokonał się nawet cud zmartwychwstania sprawiedliwości.  Przychodzą jednak  chłodne refleksje. Cóż to za sprawiedliwość, której istnienie zależy od cudu?  Cóż to za  wspólnota, w której sprawiedliwość  jest cudem?

  Zaraz potem jednak…  że mimo wszystko, mimo wszelkich przeciwnych mocy  misja dążenia do sprawiedliwości  dla wszystkich, a szczególnie  dla tych, którzy są na samym dole drabiny społecznych układów i koterii jest dobrem najwyższym .   Dlatego  należy się pokłon Profesorowi Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu za przywracanie sprawiedliwości i to co zrobił dla Tomasza Komendy.  Nie  jest nadmiernym ryzykiem stwierdzenie, że  gdyby nie  niesprawiedliwa dymisja z urzędu ministra sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalskiego,  Tomasz Komenda mógłby odzyskać  wolność  dziesięć lat wcześniej.

  Panie Profesorze, podąża Pan kursem misji Jana Karskiego. Dlatego Medal tę misje upamiętniający trafia dziś w Pana ręce.

Kiedy Tomasz Komenda , po wypuszczeniu z więzienia  pojechał do Rzymu na grób Jana Pawła II, by Mu podziękować,  spotkał  za sprawą kapłana tej Diecezji Księdza Kardynała Konrada Krajewskiego, Ojca Świętego Franciszka.  Ten przygarnął w uścisku  Tomasza  nie pozwalając na jakiekolwiek gesty hołdu. Tak chwilę trwali w milczeniu.   Papież Franciszek był pierwszym uhonorowanym Medalem 75-lecia Misji Jana Karskiego. Został uhonorowany nim także  Ksiądz Arcybiskup Grzegorz Ryś.  Historia toczy się po kole.  Osoba  Profesora Zbigniewa Ćwiąkalskiego jest tego dowodem.

Ksiądz profesor Andrzej Szostek, wybitny filozof-etyk, długoletni rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego przywoływał następujące argumenty:

O osiągnięciach prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego wiele można by mówić. Proszę pozwolić, że przypomnę choć niektóre z nich. W roku 1972 ukończył on studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, w 1979 roku obronił na tymże Wydziale doktorat, dwa lata później uzyskał stopień doktora habilitowanego, w 2020 roku otrzymał tytuł profesora nauk społecznych. Specjalizuje się  w zakresie zagadnień prawa karnego. Od roku 1989 zaczął współpracować z politykami, głównie związanymi z Obywatelskim Klubem Parlamentarnym, później zaś z Platformą Obywatelską, choć nie jest członkiem żadnej partii politycznej. W latach 2007-2009 był Ministrem Sprawiedliwości i Prokuratorem Generalnym w pierwszym rządzie Donalda Tuska, był też członkiem komitetu honorowego poparcia Bronisława Komorowskiego przed wyborami prezydenckimi w roku 2015. W 2011 roku został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne zasługi w pracy naukowo-badawczej oraz za osiągnięcia w działalności dydaktycznej i społecznej”. Od 1995 roku czynnie wykonuje zawód adwokata, z przerwą na okres sprawowania funkcji ministerialnej. Godne uwagi są jego osiągnięcia w praktyce adwokackiej. Bronił skutecznie m. in. w 2004 roku pilota Henryka Serdy w głośnym procesie dotyczącym akcji ratunkowej uczniów pod Rysami, a w dwa lata później obronił przed zarzutami byłego pierwszego prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego. Najgłośniejszym procesem, w który zaangażował się prof. Ćwiąkalski był niedawno zakończony proces w sprawie uniewinnienia Tomasza Komendy – ale do tej sprawy trzeba będzie osobno wrócić.

Osiągnięcia prof. Ćwiąkalskiego są wybitne, ale takich wybitnych postaci można w najnowszej historii Polski wskazać więcej. Dwie jednak cechy Profesora, dobrze ilustrowane dwoma wydarzeniami, wskazują na te cechy jego osobowości, które szczególnie kwalifikują Go do uhonorowania Medalem 75-lecia Misji Jana Karskiego. Pierwszą z nich jest rezygnacja ze sprawowania funkcji Ministra Sprawiedliwości oraz Prokuratora Generalnego RP w 2009 roku, drugą zaś wspomniane zaangażowanie w uniewinnienie Tomasza Komendy oraz zapewnienie mu godnego zadośćuczynienia za doznane przezeń krzywdy.

Powodem rezygnacji ze sprawowania funkcji ministerialnych przez prof. Ćwiękalskiego była sprawa śmierci Roberta Pazika, odsiadującego dożywocie za zabójstwo Krzysztofa Olewnika. Minister Ćwiąkalski nie uważał, że zawinił w tej sprawie. Przeniesienie oskarżonego ze Sztumu do Płocka zostało dokonane na skutek decyzji sądu w Sierpcu, minister w tej sprawie po prostu respektował orzeczenie sądu. Ale wynikłą stąd awanturę medialną uznał Minister za wystarczający motyw podania się do dymisji. Powiedział, że istnieje „coś takiego jak odpowiedzialność polityczna”, a jego dymisja ma charakter „wizerunkowy”. Ministrem Sprawiedliwości nie powinien być, jego zdaniem, ktoś, kogo otacza atmosfera sporów i zarzutów, które – nawet jeśli są merytorycznie nieuzasadnione – znacznie utrudniają mu pełnienie tej odpowiedzialnej funkcji. To niezwykła, warta przypomnienia dziś postawa, dla której trudno dziś wskazać godnych naśladowców. Ale prof. Ćwiąkalski ma świadomość wielkiej odpowiedzialności, jaka wiąże się ze sprawowaniem wysokiej funkcji państwowej, zwłaszcza tak wysokiej, jak stanowisko Ministra Sprawiedliwości. Takiej świadomości i takiego poczucia odpowiedzialności za sprawowany urząd bardzo nam potrzeba.

Drugim i bodaj jeszcze poważniejszym powodem, dla którego prof. Zbigniew Ćwiąkalski zasługuje na Medal, jest jego zaangażowanie w sprawie uniewinnienia Tomasza Komendy, skazanego w 2004 roku na 25 lat pozbawienia wolności za rzekomy gwałt i zabójstwo 15-letniej Małgorzaty Kwiatkowskiej w Miłoszycach koło Wrocławia. Prof. Ćwiąkalski podjął się tej sprawy, wraz z całym swoim zespołem, pro bono, czyli całkowicie nieodpłatnie – i to podjął się jej z wielkim zaangażowaniem i profesjonalizmem, bardzo skutecznie. Tomasz Komenda nie tylko został uniewinniony, ale otrzymał – za nieuzasadnione odsiadywanie kary przez rekordowych 18 lat – również rekordowe w polskich warunkach zadośćuczynienie w wysokości 12 milionów złotych oraz ponad 800 tysięcy złotych odszkodowania.

Można gratulować Mecenasowi Ćwiąkalskiemu tak skutecznej obrony niesłusznie skazanego, ale nie to jest tu najważniejsze. Istotna jest sama decyzja Pana Mecenasa: wzięcie w obronę – i to za darmo – tak dotkliwie skrzywdzonego człowieka. Jak można się dowiedzieć z szeregu wywiadów, których Pan Ćwiąkalski w tej sprawie udzielał, rozumiał on całą bolesną i złożoną sytuację, w której znalazł się jego podopieczny. Rozumiał to, że odebrano mu całą młodość, że pilnie potrzebował pomocy psychologa, że musiał uczyć się wchodzić na nowo do życia społecznego, po 18 latach całkowitego odosobnienia i doznawania dotkliwych szykan tak ze strony współwięźniów, jak i strażników.

Co ma wspólnego ta decyzja i idące za nią wytrwałe i skuteczne działanie Mecenasa Ćwiąkalskiego z Misją Jana Karskiego? Otóż to, że podobnie, jak Jan Karski nie mógł przejść obojętnie wobec potwornych represji, jakich doznawali Żydzi w gettcie warszawskim i nie tylko w tym gettcie, tak Pan Mecenas Ćwiąkalski nie mógł pozostać obojętny wobec krzywdy, jakiej doznał Tomasz Komenda i zdecydował się podjąć działania, których końcowego efektu nie mógł przecież na początku przewidzieć.

Godne uwagi jest też to, że Pan Mecenas nie wykorzystuje tej sprawy dla celów politycznych. W procesie prowadzącym do uniewinnienia Tomasza Komendy oraz zadośćuczynienia mu za doznane krzywdy współdziałał z prokuratorami łódzkimi. Mógł podjąć krytykę ich działań lub przynajmniej pominąć ich zasługi. Nic podobnego: w kilku wywiadach jasno i z mocą podkreśla profesjonalne i pełne zaangażowania działanie prokuratorów, którzy także przyczynili się do końcowego sukcesu w sprawie Tomasza Komendy. Prof. Ćwiąkalski dobrze wie, że rzetelne wykonywanie zadań związanych z procesem sądowym trzeba oddzielić od poglądów politycznych i że w relacji o tych działaniach trzeba po prostu być uczciwym i sprawiedliwym. To jest etyczny fundament prawa: służenie człowiekowi, zwłaszcza pokrzywdzonemu, dopominanie się dla niego o sprawiedliwość, z poszanowaniem wszystkich, którzy tej szlachetnej sprawie służą, bez oglądania się na ich polityczne sympatie.

Nie mam wątpliwości, że prof. Zbigniew Ćwiąkalski dowiódł swą służbą Rzeczypospolitej, a zwłaszcza tak pełną oddania interwencją w sprawie pokrzywdzonego człowieka, na uhonorowanie Go Medalem 75-lecia Misji Jana Karskiego.

Wręczenia medalu dokonał arcybiskup Grzegorz Ryś.

Najwyraźniej wzruszony profesor Zbigniew Ćwiąkalski dziękował:

–  Czuję się dumny i zaszczycony tym  wyróżnieniem.  Zarówno poprzez postać jego patrona, jak i znamienitą galerią osób dotąd uhonorowanych.  To, co robiłem  dla Tomasza Komendy ,  naprawdę nie robiłem dla czegokolwiek. Wydawało mi się, że tak jak prawnicy skrzywdzili  go, nie dopełniając swoich podstawowych obowiązków, tak dobrze by było, żeby przynamniej w części prawnicy potrafili mu tę krzywdę naprawić .  Naprawdę nie zrobiłem nic nadzwyczajnego. Pomogłem skrzywdzonemu  człowiekowi. Zresztą to nie była tylko moja zasługa, ale wielu osób.  Przyjmuję ten medal także w ich imieniu.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.